Przejdź do głównej zawartości

Arantzazu Martinez. Malarstwo ze szczyptą magii.

 

Każdy obraz może być traktowany jak silnik dla naszej wyobraźni, dlatego śmiało można powiedzieć, że obraz, który oglądamy ma mierzalnie określoną moc, niekoniecznie liczoną w koniach mechanicznych. Bywa jednak i tak, że czasem bardzo poprawnie wykonana kompozycja pod względem warsztatowym nie potrafi należycie uruchomić naszej wyobraźni, wtedy, gdy patrzymy na obraz, pracuje ona jak na jałowym biegu, a czasem bywa i tak, że kilka barwnych plam, bądź kresek sprawia, że wyobraźnia rusza jak z akceleratorem, nie możemy wtedy oderwać wzroku od obrazu, nawet jak zamkniemy powieki, to powidoki obrazu jak kadry pojawiają się z ogromną wyrazistością w naszych myślach. 

Arantzazu Martinez, Light, Oil on linen, (detail), źródło: www.artrenewal.org 

Jest tak wtedy, kiedy w obrazie pojawia się doskonały pomysł i artystyczna zdolność warsztatowa do tego, by pomysł graficznie zrealizować. Tak jest w przypadku współczesnej malarki hiszpańskiej Arantzazu Martinez. Jej obrazy, w moim przekonaniu, wychodzą na przeciw tęsknotom za tą częścią sztuki, która dziś wydaje się już przebrzmiała, nieistniejąca, archaiczna, czyli za malarstwem, którego filarem były doskonałe zdolności warsztatowe, znakomite zrozumienie harmonii  kompozycyjnej, właściwe użycie symbolu, który współgra z ukazaną ideą piękna, a także pewna szczypta cudotwórstwa, które sprawia, że realizm przedstawionych postaci wcale nie wyklucza istnienia magii. 

Arantzazu Martinez, Dracula. Oil on linen, 160 x 96.5 cm, Private collection, źródło: www.artrenewal.org 

Widać też w malarstwie Arantzazu Martinez wielki szacunek do tradycji ikonografii, wręcz kult w stosunku do malarstwa akademickiego, bo patrząc na jej obrazy mamy wrażenie, że spłaca ona dług wdzięczności minionym czasom, kiedy to sztuka malarstwa była jedną z najtrudniejszych sztuk, bo wymagała wysokich kwalifikacji technicznych i odpowiednio ukształtowanej wyobraźni, którą posiadali tylko nieliczni wybrańcy.

Arantzazu Martinez, Bird Girl. Oil on linen, 99.1 x 99.1 cm. Private collection, źródło: www.artrenewal.org  

            Arantzazu Martinez urodziła się w 1977 roku w Vitorii w Hiszpanii. W 2000 r. została absolwentką Acadamii del País Vasco w Bilbao, po studiach wiedziała, że nie jest jeszcze należycie przygotowana do zawodu, dlatego też wyjechała do Nowego Jorku, aby kontynuować edukację i doskonalić swój warsztat. W 2002 r. odebrała dyplom New York Academy of Figurative Art, trzy lata później ukończyła kolejną szkołę z dziewiętnastowiecznych technik malarskich, prowadzoną przez Jacoba Collinsa założyciela Water Street Atelier. Jak dziś sama artystka przyznaje, ta forma edukacji sprawiła, że jest dziś jedną z nielicznych, które malują wprost z żywego modela, bez pośrednictwa fotografii. Artystka tak wspomina czas spędzony w Stanach Zjednoczonych: „To było wspaniałe doświadczenie. Nauczyłam się tam wiele, z różnych dziedzin, takich jak anatomia, rysunek techniczny, rzeźba... a wszystko to, w kontekście malarskiego sposobu podejścia do sztuki figuratywnej”. 

Arantzazu Martinez, The Witches House. Oil on linen. 180.3 x 88.9 cm. Private collection, źródło: www.artrenewal.org 

W 2007 roku artystka miała pierwszą wystawę indywidualną, na której sprzedała wszystkie obrazy. Wtedy też nastąpił przełom, bo właściciele galerii widząc ogromny sukces, zaproponowali jej kolejną wystawę za rok. Kłopot w tym, że zażądano od niej, by namalowała w dwanaście miesięcy 24 obrazy. Arantzazu Martinez wiedziała, że nie chce tak pracować, więc, ku zaskoczeniu właścicieli galerii, odmówiła. Zaczęła malować portrety na zamówienie, jednak i to nie dało jej satysfakcji, w portretowanych postaciach nie mogła uwolnić tego, co skryte było głęboko w jej wyobraźni. Wtedy to przyszedł kolejny przełom w jej karierze. Tak wspomina ten moment artystka: „Zlecenie namalowania tego obrazu przyszło do mnie e-mailem. Kiedy znalazłam wiadomość od Lucasfilm Ltd. w mojej skrzynce pocztowej, nie mogłem w to uwierzyć, ale była to tak poważna i stanowcza oferta, że przeczytałam ją kilka razy, aby przekonać się, że to nie żart. Kiedy w końcu podałam im swój numer telefonu i zadzwonili do mnie, kierownik projektu, Jonathan Rinzler, powiedział mi, że sam George Lucas producent Gwiezdnych Wojen, zainteresował się moją twórczością, dlatego chciałby, bym to ja namalowała potwora Rancora, z którym Luke Skywalker mierzy się na początku filmu. To pierwszy raz, kiedy miałam namalować potwora, chociaż w pozostałych moich pracach były już elementy fantasy, takie jak anioły czy postacie mityczne. Wykonałam do tego obrazu mnóstwo szkiców, w których zdecydowałam, że dziewczyną na obrazie nie będzie Leią, ale jest po prostu zwykła kobieta. Po obejrzeniu szkiców George Lucas zasugerował, że dziewczyna powinna nosić bardziej ozdobne ubranie, bliższy temu, który nosiłaby na XVIII-wiecznym dworze. Nawiasem mówiąc, zawsze pracuję z modelkami, a dziewczyna, która pozowała mi do tego obrazu, jest właścicielką baru obok mojego studia, urodą nadawała się do obrazu idealnie. Spędziłem sześć miesięcy pracując nad tym obrazem z niemal wyłącznym poświęceniem. Lucasfilm zastrzegł sobie prawo do zakupu wszystkich zamówionych obrazów i szkiców, więc mogłam pracować w spokoju”. 

Arantzazu Martinez, Rancor. Oil on linen, 144.8 x 114.3 cm. Private collection, źródło: www.artrenewal.org 

Drugim kamieniem milowym w karierze Arantzazu była nagroda "Best in Show" na Art Renewal Center's Grand Salon w New Jersey, USA, w 2015 r., oraz udział w prestiżowym projekcie IBEX Masters prywatnego kolekcjonera Albrechta von Stettena. Nagroda w tym konkursie polega na tym, że artysta dostaje sowite stypendium, dzięki któremu otrzymuje całkowitą swobodę tworzenia dzieła, o którym marzył a nie miał dotychczas możliwości jego realizacji. W przypadku Arantzazu Martinez nagroda przybrała opłacony czas na namalowanie ogromnego płótna  pt. "Odrodzenie wolności". Praca nad kompozycją zajęła jej dwa i pół roku nie przerwanej pracy. Tak wspomina tą szansę, którą dostała: „Jedną z rzeczy, które robią dorośli, a których nie robią dzieci, jest to, że wyznaczyliśmy tysiące granic dla naszej wyobraźni. Przekonano nas, że dorosły człowiek winien odpuścić sobie, "marnowanie czasu" na wyobrażanie sobie rzeczy, bo jest to dziecinne zajęcie, które prowadzi donikąd. To jest jak mantra w dorosłym życiu: nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, nie rób niczego, co myślisz, że nie zadziała, co nie będzie praktyczne itp. Problem był w tym, że ja nigdy w to nie wierzyłam. To, w co naprawdę wierzę, to to, że kiedy dajesz sobie pozwolenie na wyobrażanie sobie rzeczy, które w tej chwili nie istnieją, i pozwalasz, by to ożyło na obrazie, robisz pierwsze kroki w kierunku rzeczywistości, którą można nazwać sztuką”. 

Arantzazu Martinez, Absolute trust: Sleeping Beauty, oil on linen, 130 x 130 cm. ARC Salon "Best in Show", 2015, źródło: www.artrenewal.org 

Może z tego powodu jej obrazy są niezwykle przemyślane kompozycyjnie, zaś mistrzowskie traktowanie światła i ludzkiej postaci tchnie jakąś wewnętrzną magią i fantazją, w obrazach artystka celebruje kobiece piękno, ukazuje władzę kobiet, nie ma tam cienia ironii, żartu czy groteski, pędzel prowadzony wyobraźnią artystki sprawia, że obrazy tchną jakąś ponadczasową i przejmującą powagą, monumentalizmem, szczególnie w scenach ukazujących mitologiczne postacie. 

Arantzazu Martinez, The Fallen Angel. Oil on linen, 114.3 x 73.7 cm. Private collection, źródło: www.artrenewal.org 

Wiem, że w czasach dystansu, powszechnego żartu, drwiny, ironii, cynizmu, sarkazmu i ucieczki od tematów ważnych, tego rodzaju malarstwo nie jest dla każdego. Zwłaszcza, że artystka często używa światła jako narzędzia wywoływania oczywistych emocji, jej obrazy napełniają wtedy poczuciem ciekawości, chęci zrozumienia rozpoczętej w obrazie narracji. Nie każdy chce wyruszyć w taką podróż, bo nie wiadomo gdzie ona nas zaprowadzi.

Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości artystki:




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych