Powszechnie uważa się, że ciężką pracą dochodzi się do zamierzonych efektów. Osobiście uważam, że do zamierzonych efektów potrzeba jeszcze czegoś dodatkowego, a mianowicie szczęścia, dobrego losu, który nam sprzyja. Tego zabrakło Annie Bilińskiej-Bohdanowicz. Wytężona praca, determinacja, pokora nie wystarczyły, by osiągnęła to, co wymarzyła. Zły los zdecydował, że jej marzenie o prawdziwej szkole rysunkowej dla kobiet nigdy nie powstanie. Bilińska umiera nie dożywszy nawet 40 lat. Co więcej, dzisiaj Anna Bilińska, z niewiadomych dla mnie względów, jest prawie nieznana na gruncie sztuki polskiej. Gdy losowo wybranym znajomych poprosiłem, by wymienili mi trzy polskie malarki uzyskałem prawie te same odpowiedzi: Olga Boznańska i Zofia Stryjeńska. W jednym przypadku usłyszałem też o Julii Fałat, podobnie jak kiedyś na egzaminie z historii filozofii od studentki usłyszałem o niemieckiej filozofce Heldze, kiedy chodziło o Hegla. W każdym razie nikt z pytanych nie wskazał na Annę Bilińskią-B...