Wśród lektur mej młodości największe wrażenie zrobiła na mnie „Królowa Śniegu” Hansa Christiana Andersena. Zimowy krajobraz północy, mroźne piękno Królowej Śniegu, okruch stłuczonego lustra w oku Kaja, nosiłem przez lata jako jedno z najgłębszych wyobrażeń dziecięcego świata zabarwionego skandynawską baśnią. Kiedy jako młody chłopak spotykałem na swej drodze ludzi noszących w sobie głęboki smutek, byłem pewien, że gdzieś w ich wnętrzu tkwi mikroskopijny kawałek lodu zmieniający ich wnętrze w mroźny i posępny smutek. Kesja Tabaczuk, Untitled, 2020. Oil on canvas, 120 × 95 cm, źródło: www.kesjatabaczuk.com Wtedy to wracały wspomnienia baśni Hansa Christiana Andersena. Potem, kiedy nieco dorosłem, poznałem mroczną mitologię nordycką, tam największe wrażenie zrobiła na mnie gigantka Angerboda, która urodziła Lokiemu dziecko węża Migdardu, który był zwiastunem smutku i melancholii. Kiedy już w dorosłym życiu spotkałem się z malarstwem Kesji Tabaczuk, tego rodzaju odczucia wrócił...