Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2022

Dziewczyna z północy. Kesja Tabaczuk i jej malarstwo.

  Wśród lektur mej młodości największe wrażenie zrobiła na mnie „Królowa Śniegu” Hansa Christiana Andersena. Zimowy krajobraz północy, mroźne piękno Królowej Śniegu, okruch stłuczonego lustra w oku Kaja, nosiłem przez lata jako jedno z najgłębszych wyobrażeń dziecięcego świata zabarwionego skandynawską baśnią. Kiedy jako młody chłopak spotykałem na swej drodze ludzi noszących w sobie głęboki smutek, byłem pewien, że gdzieś w ich wnętrzu tkwi mikroskopijny kawałek lodu zmieniający ich wnętrze w mroźny i posępny smutek.  Kesja Tabaczuk, Untitled, 2020. Oil on canvas, 120 × 95 cm, źródło: www.kesjatabaczuk.com Wtedy to wracały wspomnienia baśni Hansa Christiana Andersena. Potem, kiedy nieco dorosłem, poznałem mroczną mitologię nordycką, tam największe wrażenie zrobiła na mnie gigantka Angerboda, która urodziła Lokiemu dziecko węża Migdardu, który był zwiastunem smutku i melancholii. Kiedy już w dorosłym życiu spotkałem się z malarstwem Kesji Tabaczuk, tego rodzaju odczucia wróciły jak bum

Lady In Red, czyli rzecz o malarstwie Liu Yuanshou.

  Jeżeli ktokolwiek twierdzi, że symbolika koloru nie ma dla niego większego znaczenia, niech spróbuje zrobić pewien eksperyment myślowy w postaci testu i wyobrazić sobie, że posyła własną córkę do I komunii ubraną w karminową sukienkę. Albo niech spróbuje zobrazować sobie reakcję otoczenia, kiedy na pogrzeb kogoś bliskiego przyjdzie ubrany w różowy garnitur, lub spróbuje namówić swa przyszłą żonę, by na ślubnym kobiercu stanęła ubrana w czarnej sukni z czarnym welonem. Znaczenie kolorów w naszej tradycji wrosło tak dalece w tzw. tkankę miękką odczuć społecznych, że traktujemy pewne konwenanse kolorystyczne na zasadzie obowiązującej powszechnie umowy, której złamanie grozi ostrym sprzeciwem. Tego rodzaju konwenanse użycia barw związane są z lokalnie wykształconą kulturą, dlatego w cywilizacji zachodu czerń jest dziś symbolem żałoby, zaś w krajach azjatyckich biel, gdyż jest to związane z pustynnym krajobrazem, na którym dostrzec można bielejące kości zmarłych.  Liu Yuan-Shou, Hypnosis

Kaskaderzy malarstwa. O twórczości Michała i Krzysztofa Powałków.

  Nawet ci, którzy na co dzień nie interesują się malarstwem, potrafią bez problemu dopasować obrazy powstałe w średniowieczu czy w renesansie do właściwych epok. Obrazy autorstwa Fra Angelico, Jana van Eycka czy Heronima Boscha, dalece różnią się od prac Leonarda da Vinci czy Michała Anioła. Jak każdy przełom, tak również przejście od wieków średnich do renesansu nazwane jest (nie tylko w sztuce) punktem zwrotnym. Poszukując istoty tych zmian, które powodują koniec epoki i nastanie następnej, warto czasem spojrzeć na świat sztuki, bo często artyści jako pierwsi reagują na nowe wyzwania, czy są nawet inicjatorami tych zmian.  Krzysztof i Michał Powałka, Stacja I, olej na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com I tak malarstwo średniowieczne nie było zainteresowane przedstawieniem świata zmysłowego w takiej formie, którą znamy z codziennego oglądu, po prostu miało inne cele i funkcje, bo miało ukazywać to, co najważniejsze, czyli świat duchowy. Dlatego, pomimo wiedzy o zasa

Buntownik z wyboru. István Sándorfi

  Pomimo rozwoju neuronauk ciągle jeszcze nie wiemy skąd się biorą nasze sny. Jedyną wiedzą jaką dziś dysponujemy jest to, że za nasze sny odpowiada hipokamp, czyli miejsce w naszym mózgu, gdzie ulokowany jest nasz magazyn pamięci i emocje. O ile za dnia kontrolujemy i panujemy nad emocjami, tak nocą, buszują one w magazynie naszej pamięci i wyświetlają naszej świadomości obrazy, nad którymi w ogóle nie mamy kontroli. Czasem są to humorystyczne zestawienia, które wywołują rano nasz uśmiech, ale bywa i tak, że obrazy senne są źródłem lęku, bo wraca coś, o czym chcielibyśmy na przykład zapomnieć. Z takimi snami można sobie radzić na wiele sposobów, poprzez aktywność fizyczną, praktykowanie jogi lub medytacji, stosowanie czynności odprężających, czy nie oglądaniu i czytaniu przed snem przerażających treści, a nawet po używanie urządzeń emitujących tzw. biały szum. Ale można jeszcze oswoić koszmary senne przelewając je w sztukę. Tak niewątpliwie robił, nieco dziś zapomniany, István Sándorf