Nawet ci, którzy na co dzień nie interesują się malarstwem, potrafią bez problemu dopasować obrazy powstałe w średniowieczu czy w renesansie do właściwych epok. Obrazy autorstwa Fra Angelico, Jana van Eycka czy Heronima Boscha, dalece różnią się od prac Leonarda da Vinci czy Michała Anioła. Jak każdy przełom, tak również przejście od wieków średnich do renesansu nazwane jest (nie tylko w sztuce) punktem zwrotnym. Poszukując istoty tych zmian, które powodują koniec epoki i nastanie następnej, warto czasem spojrzeć na świat sztuki, bo często artyści jako pierwsi reagują na nowe wyzwania, czy są nawet inicjatorami tych zmian.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja I, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
I tak malarstwo średniowieczne nie było zainteresowane przedstawieniem świata zmysłowego w takiej formie, którą znamy z codziennego oglądu, po prostu miało inne cele i funkcje, bo miało ukazywać to, co najważniejsze, czyli świat duchowy. Dlatego, pomimo wiedzy o zasadach perspektywy wynalezionej i opisanej już przez Euklidesa i Witruwiusza w antyku, nie stosowano jej do malarstwa, artyści woleli operować symbolem i alegorią, a często ustanawiano znaczenie symboli na poziomie dziwacznej wykładni, bo kto wie dziś dlaczego struś jest symbolem sprawiedliwości a kolor rudy symbolem zdrady i chytrości?
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja II, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Ambicje artystów renesansu były zgoła odmienne i wynikały, w pewnym sensie, z zuchwałych pobudek. Malarze i rzeźbiarze nie chcieli być traktowani na równi z szewcami, bednarzami czy tymi, którzy kiszą ogórki, woleli być zaliczani do grona przedstawicieli tzw. sztuk wyzwolonych, które traktowane były jako dziedziny nauk a tym samym darzone poważaniem. Dlatego liczne zalecenia płynące z traktatów renesansowych mówią wprost, jeżeli chcesz być malarzem, w pierwszej kolejności musisz stać się badaczem praw natury, tak, by z reguł skrytych w przyrodzie wyprowadzić potem sztukę.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja III, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Największy przełom okresu renesansu polegał zatem na scaleniu tego, co było dotychczas rozdzielonym tandemem, czyli teoretyka i praktyka. Od czasów renesansu istnieje teoretyk prawodawca i praktyk w jednej osobie. Efektem tego rodzaju działań była zupełnie nowa kompozycja obrazu. Jak zalecał Leon Battista Alberti, obraz musi być jak szeroko otwarte okno w ścianie, a za tym oknem musi wydarzać się jakaś historia, na tyle ciekawa, by mogła zatrzymać wzrok obserwatora.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja IV, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
O ile wszyscy dobrze wiedzą, że tę nowatorską formułę iluzji obrazu uzyskano dzięki zastosowaniu światłocienia i zasad perspektywy do kompozycji obrazu, tak mało kto pamięta, że po raz pierwszy pojawiło się w renesansowych rozważaniach zagadnienie wyobraźni w pracy artystycznej. Było to dość zaskakujące, bo w okresie przed renesansem nie funkcjonowało w ogóle pojęcie twórczości, które dzisiaj synonimicznie używamy na określenie artysty, bo w przedrenesansowym ujęciu artysta nic nie tworzył, a jedynie odkrywał i stosował do sztuki prawa zapisane w języku przyrody. Po drugie wyobraźnia w wiekach średnich była czymś wyjątkowo niebezpiecznym i traktowana była jako źródło niezdrowych myśli, siedlisko demonów, czy wręcz, jak pisała Teresa z Àvila, wyobraźnia to „domowa wariatka”, którą trzeba mocno trzymać na krótkim łańcuchu rozumu.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja V, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Potęga renesansowego obrazu polegała na tym, że za pomocą geometrii skonstruowano iluzyjne złudzenie trójwymiarowości, w które można było wkomponować dowolne przedmioty, czy zdarzenia, tak, by przypominały widok z okna. Innymi słowy, nowożytne malarstwo było wypadkową między tym, co dostrzeżony a tym, co wyobrażone. Tak uzyskano nową formułę obrazu, którego siła narracji była porównywalna z literaturą, dlatego też tego rodzaju estetyka wyznaczyła koleiny malarstwa na następne pięćset lat w historii sztuki. Co prawda, awangardowa rewolucja odrzuciła autorytarnie i bezpardonowo tego rodzaju tradycję uznając, że w jej ramach nie można już nic nowego i odkrywczego powiedzieć. Wielu artystów wzięło sobie do serca tę awangardową przestrogę i zrezygnowało z dziedzictwa renesansowych ustaleń, ale zdarzają się też i tacy, którzy przyjęli maksymę francuskiego filozofa Bernarda z Chartres, który twierdził, że jesteśmy karłami, którzy wspięli się na ramiona olbrzymów.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja VI, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Do tego rodzaju artystów należą niewątpliwie dwaj malarze młodego pokolenia: Krzysztof i Michał Powałka. Bracia malarze mieli odwagę nie tylko odwołać się do tradycji malarstwa renesansowego, ale także poświęcić trzy lata wytężonej pracy na projekt stricte religijny, bo namalowali XIV stacji Drogi Krzyżowej. We współczesnej kulturze, gdzie zarówno obraz, a także sztuka sakralna zostały dość mocno zdewaluowane, uważam ich prace za gest ogromnej odwagi. A nawet i brawury, bo podjęcie się kolejnej odsłony dość dobrze znanego tematu obrazów stacji Drogi Krzyżowej (które wiszą niemal w każdym kościele w Polsce), jest równie niebezpieczne jak zawód kaskadera. Bo co nowego można tu dodać, do tak obficie wyeksplorowanego przez wieki tematu?
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja VII, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Sam fakt przyjęcia projektu Via Crucis wspólnie, przez braci malarzy, jest już czymś osobliwym. Znamy, co prawda, z historii malarstwa polskiego braci Gierymskich, Pronaszków, czy wspólne malowanie obrazów przez Wyczółkowskiego z Malczewskim czy Chmielowskim, ale to były wyjątki i dotyczyły najczęściej jednego, czy dwu obrazów. W przypadku tandemu braci Powałków mamy do czynienia ze wspólnym przygotowaniem aż 14 obrazów spiętych formułą Via Crucis. Na całość cyklu składają się obrazy o tych samych wymiarach 85 x 120 centymetrów, wszystkie obrazy namalowane są w technice olejnej. Od momentu zlecenia, bo projekt, wzorem dawnych tradycji, został zamówiony u braci przez Zakon Ojców Pijarów z Łowicza, do pierwszego pociągnięcia pędzla na płótnie, minęło sporo czasu, bo malarze potraktowali całość zlecenia niezwykle poważnie i odpowiedzialnie. Najpierw wykonali sporą ilość szkiców, testując tym samym, na ile pomysły powstałe w ich wyobraźni da się przełożyć na język plastyki.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja VIII, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Gdy te pierwsze zabiegi zezwoliły na pewnego rodzaju optymizm, wyruszyli w podróż, nie tylko szukając miejsc inspiracji do obrazów, ale także odwiedzając muzea celem skonfrontowania tego, co w tej materii już w sztuce powstało. Odwiedzili oczywiście kolebkę renesansu Włochy, ale także Hiszpanię czy Grenadę. Potem urządzili casting na modeli, którzy mogliby posłużyć na postacie do stacji Drogi Krzyżowej. Starali się wybierać te osoby, które posiadają orientalną urodę Bliskiego Wschodu, by kompozycje obrazu były bardziej wiarygodne, dlatego gremialnie rezygnowali z chętnych o urodzie ewidentnie słowiańskiej.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja IX, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Jak sami bracia przyznają, starali się przyjmując warsztat dawnych mistrzów ukazać w poszczególnych stacjach drogi krzyżowej los człowieka, któremu niezależnie od czasów, towarzyszy upadek, cierpienie i ból. Figura Chrystusa, jest zdaniem malarzy, archetypem zmagań jednostki z otaczającym go światem. Malarze starali się nadać kompozycji, pomimo renesansowej formuły, nowatorskie rozwiązania, choćby przez nietypowe ukazanie światła, rekwizytów, czy współczesnych fizjonomii głównych bohaterów obrazów.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja X, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Bracia Powałkowie są artystami młodego pokolenia. Krzysztof Powałka urodził się w 1985 roku, pochodzi z Czeladzi i tam ma dziś własną pracownię malarską. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach na Wydziale Malarstwa w pracowni prof. Zbigniewa Blukacza. Nie zdziwiłem się, kiedy przeczytałem, że od kiedy Krzysztof Powałka przeczytał biografię Michała Anioła, postanowił zostać malarzem. Ten duch renesansowego malarstwa jest obecny we wszystkich jego pracach. Jego starszy o rok brat Michał studiował na wydziale Grafiki w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi oraz na wydziale Grafiki na ASP w Katowicach, dziś także prowadzi własną pracownię.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja XI, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Pewnie nie byłoby braci Powałków jako malarzy, gdyby nie ich ojciec Jan Powałka, absolwent wydziału artystycznego i studiów podyplomowych na UMCS Lublinie, ceniony malarz.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja XII, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Jak już wspomniałem podjęcie się przez Krzysztofa i Michała Powałków zobrazowania Drogi Krzyżowej było zadaniem karkołomnym i wysoce ryzykownym, bo przecież musieli się liczyć z tym, że chcąc, nie chcąc, będą porównywani z tymi, którzy już podjęli ten temat w sztuce przed nimi, począwszy od Pietera Bruegla, Hieronima Boscha, Roberto Ferriego a skończywszy na „Golgocie Jasnogórskiej” Jerzego Dudy-Gracza. Po drugie, w dobie zsekularyzowanej, plastikowej i płytkiej współczesnej kultury zmierzenie się z tego rodzaju tematyką, jest jak stąpanie po kruchym lodzie, bo granica między głębokim, mistycznym przekazem a tanim sentymentalizmem, czy wręcz kiczem religijnym, jest wyjątkowo krucha i nieostra.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja XIII, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
Co więcej, nie do końca wiadomo, co tego rodzaju granicę wyznacza. Na dodatek ich brawurowa decyzja musiała być poparta ogromną lekcją pokory, bo będąc niezależnymi artystami zdecydowali się malować wspólnie. Głęboko skryty indywidualizm, który tkwi przecież w każdym bez wyjątku artyście, musiał zostać skonfrontowany z pokorą, bo podczas prac pewnie były takie momenty, gdzie chęć skorygowania, dodania wyłącznie własnych wizji musiała się pojawić, bo każdy ma inaczej uformowaną wyobraźnię i w inny sposób wyjmuje obrazy z magazynu pamięci.
Krzysztof i Michał Powałka, Stacja XIV, olej
na płótnie, 85 x 120 cm, źródło: www.powalkagallery.com |
A jednak projekt został ukończony jako wspólny. I nazwać to można nie tylko mianem sztuki kompromisu, ale sztuki, która ma coś wyjątkowego do zaproponowania. Gorąco polecam Via Crucis autorstwa Michała i Krzysztofa Powałków. W każdej odsłonie obrazu jest gdzieś zawieszona głęboko przemyślana refleksja. Czego można więcej wymagać od malarstwa?
Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego twórczości artysty:
I na koniec gorąca prośba. Jeżeli ktokolwiek z Was widzi sens moje pracy i chciałby, choćby symbolicznie, wesprzeć Kronikę Konika wystarczy, że założy konto na portalu Patronite: https://patronite.pl/kronikakonika.pl
tam może w sposób niezwykle prosty przeznaczyć pewną kwotę na wsparcie mojej działalności. Ewentualna życzliwość zaczyna się od ceny przysłowiowej małej kawy, którą można „postawić” raz w miesiącu. Dla mnie to bardzo ważne. Bardzo dziękuję.
Dziękuję moim Patronom za wsparcie, bez nich nie byłoby możliwy cały projekt:
Magdalena Podborowska-Żabska
Weronika Wodiczko
Michał Kugacz
Anonimowy Patron/Patronka
Jan
Macioszczyk
Komentarze
Prześlij komentarz