Przejdź do głównej zawartości

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem. 

Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant. 

Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła San Domenico Maggiore kryje w sobie rzeźby, które są jednymi z najpiękniejszych, jakie widziałem w życiu. Zresztą sama kaplica jest czymś zupełnie wyjątkowym na mapie historii sztuki.

Kaplica Sansevero, wnętrze, źródło: www.museosansevero.it

Do dziś nie jestem w stanie zrozumieć, że tego rodzaju perły nie stanowią symbolu miasta, więcej się w Neapolu mówi o piłce nożnej, pizzy niż o tej skrzyni pełnej skarbów. Kaplicę w dzisiejszym kształcie zawdzięczamy tajemniczemu Raimondo de Sangro, VII księciu di Sansevero. Budynek przy Via Francesco de Sanctis w założeniu miał być kaplicą grobową rodu de Sangro. Ekscentryczny książę fundator za życia znany był z zamiłowania do alchemii, władał biegle ośmioma językami, był chemikiem, optykiem, interesował się też fizyką. Jednak to, co go pochłaniało bez reszty, to nauki przyrodnicze a głównie medycyna i alchemia. W częściowo zachowanych notatkach rodu de Sangro przeczytać możemy o testowaniu różnych specyfików przez księcia na swych podwładnych. Sam książe był postacią pełną tajemnic i sprzeczności; z jednej strony cieszył się ogromnym zaufaniem samego papieża Benedykta XIV, dlatego był zwolniony z zakazu czytania lektur z Indeksu Ksiąg zakazanych, z drugiej zaś strony otwarcie przyznawał się do tego, że jest pierwszym Mistrzem Loży Masońskiej w Neapolu i nic nie robi sobie z zakazów kościelnych. O ile niektóre eksperymenty ekscentrycznego księcia alchemika robiły wrażenie (jak choćby wynalazek lampy oliwnej, która na kilku kroplach oliwy potrafiła się palić nieprzerwanie przez trzy miesiące), tak pozostałe eksperymenty napawały grozą. Książę zmarł zaraz po sześćdziesiątce zatruwszy się oparami rtęci podczas jednego z tajemnych doświadczeń. Po jego śmierci natychmiast spalono wszystkie jego notatki i rękopisy. To, co zostało po nim, to przede wszystkim ponad trzydzieści dzieł sztuki umieszczonych w kaplicy. Trzy rzeźby spośród nich są absolutnym ewenementem. Pierwsza z nich to posąg nagrobkowy Cecylii Gaetani dell’Aquila dłuta Antonio Corradiniego.  

Antonio Corradini, Skromność, 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

Pamiętam, gdy pierwszy raz patrzyłem na rzeźbę Antonio Corradiniego zatytułowaną Skromność, doznałem wstrząsu. To jeden z wielkich sekretów sztuki, gdy patrzymy na rzeźbę, obraz, czy słuchamy kilku dźwięków odpowiednio ze sobą zestawionych w muzyce i dziwimy się, że tak wydawałoby się proste użycie materii sztuki potrafi dać takie zadziwiające efekty. Stojąc w kaplicy Sansevero w Neapolu nie wierzyłem, że pomnik nagrobkowy Cecylii Gaetani dell’Aquila jest wykonany z marmuru. 

Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

Wydawało mi się to po prostu niemożliwe, by artysta mógł w twardym, ciężkim kamieniu przedstawić tego rodzaju zwiewność, delikatność, oddać specyficzny nastrój. Patrząc na nagą, kamienną kobietę, jakby okrytą mokrym muślinowym materiałem, byłem przekonany, że zaraz się poruszy, że pod welonem kryje się zastygłe na chwilę w kamiennym geście prawdziwe ciało kobiety, dobrze zbudowanej i ponętnej. Pod doskonale wymodelowanym z kamienia welonem widać było każdy detal kobiecego ciała, miałem też wrażenie, że artysta osobno wyrzeźbił półprzeźroczysty muślinowy welon, który następnie, w sobie tylko znany sposób, połączył z posągiem wzorowanym na kanonach antycznej rzeźby. Tak jednak nie jest. 

Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

Welon i postać kobiety wykonane są z jednej bryły kamienia. Pikanterii dodaje fakt, że użyta w kompozycji zasłona, welon kojarzy się ze skromnością i czystością, z czymś, co ma pozostać w ukryciu, ma być zakryte. W tym przypadku niby tak jest, ale to, co zakryte wydaje się być przez muślinowy mokry welon dokładnie wyeksponowane. Tego rodzaju zabieg mogli zrobić tylko Włosi, bo musiało być sporo przewrotności, zuchwałości i przekory we włoskim artyście, by tak frywolną rzeźbę zatytułować Skromność i na dodatek wyeksponować ją jako część rzeźby nagrobkowej. W stojącej postaci przeczuwamy dokładnie coś odwrotnego niż Skromność, widzimy raczej zalotną, doskonale grającą swą kobiecością postać, która jest w pełni świadoma swego atutu, jakim jest jej uroda. Kamienna kobieta kusi gestem, pozą, strojem, frywolnością. Patrząc na nią z pewnością nie mamy skojarzeń związanych z marnością życia ludzkiego, przemijaniem czy śmiercią, raczej mamy ochotę kamienną kobietę dotknąć, by przekonać się, czy cienką tkaninę dałoby się z niej ściągnąć. Może dlatego, obok rzeźby przyczepiono ogromną kartkę z napisem Non toccare - nie dotykać!, bo pewnie niejeden z podziwiających rzeźbę próbował sprawdzić, czy da się ściągnąć tiul z nagiej damy. Pamiętam, że gdy oglądałem tajemniczą rzeźbę w Neapolu, usłyszałem obok ściszony głos kogoś z polskiej wycieczki:

— Jakby do naszych kościołów powstawiali takie rzeźby, to od razu więcej wiernych by było i kazanie, by się jakoś lepiej znosiło, siedząc obok i patrząc... 

Pikanterii dodaje ponadto fakt, że sportretowana w rzeźbie nagrobkowej Cecylia Gaetani była matką słynnego alchemika Raimondo di Sangro. Zmarła, gdy miała zaledwie 23 lata, jej syn książę był wtedy jednorocznym oseskiem. Gdy rzeźba była gotowa i stanęła w kaplicy w 1752 roku, podobno książę alchemik, stojąc obok posągu swej matki, potrafił odtworzyć cud krzepnięcia i przechodzenia w stan płynny krwi św. Januarego. A wedle relacji mieszkańców Neapolu nocami z kaplicy dochodziły dziwaczne dźwięki i błyskały kolorowe światła, słychać było kroki na kamiennej posadzce. Przez wiele lat, czy to na skutek legendy, czy plotki, kaplicę omijano, twierdząc, że rzeźba jest przeklęta, gdyż nocą ożywa i schodzi z postumentu, spacerując po kaplicy a nad razem wraca na postument.  Autor rzeźby, Antonio Corradini, tworzył w XVIII wieku w stylu rokoko. Swą przygodę z rzeźbą rozpoczął w wieku czternastu lat, a gdy osiągnął wiek lat trzydziestu, był u szczytu sławy. Jako nadworny artysta wykonał osiemnaście popiersi i dwie rzeźby do ogrodu letniego cara rosyjskiego Piotra Wielkiego w Sankt Petersburgu, pracował też w Niemczech, oraz w Wiedniu na dworze cesarza Karola VI. Jednak tęsknota za Włochami sprawiła, że porzucił dobrze płatne zlecenia i wrócił do ukochanego Neapolu. Tam też wykonał swe największe arcydzieła. Oprócz wspomnianej Skromności, będącej częścią grobowca, artysta przyjął zlecenie od księcia Sansevero na wykonanie rzeźby Chrystusa do kaplicy książęcej. Wykonując je, Corradini wykorzystał podobny efekt, jak przy rzeźbie kobiety okrytej przeźroczystą materią i ukazał ciało umęczonego Chrystusa przykryte muślinowym welonem. Sekret tych prac nie polegał wyłącznie na dokładnym modelunku i drobiazgowej obróbce ściernej kamienia. Corradini, podobnie jak Michał Anioł, Fillipo Brunelleschi czy Giovanni Lorenzo Bernini przed laty, wielokrotnie odwiedzał w kotlinie górskiej u stóp Alp Apuańskich kopalnie marmuru w Carrarze, szukając odpowiedniego rodzaju kamienia dla swojej rzeźby. Gdy znalazł już odpowiedni blok, kazał pobrać z niego próbki, podobnie jak pobiera się próbki sera z jego wnętrza. Współpracownicy Corradiniego wąskim okrągłym wiertłem wycinali i wyjmowali próbkę marmuru w postaci cienkiego walca. Tym sposobem potrafili ocenić wnętrze bloku skalnego, sprawdzić, czy marmur jest odpowiednio plastyczny i nadaje się do obróbki. Ponadto wiedzieli, że marmur z Carrary potrafi spłatać figla rzeźbiarzom. Wybrany starannie blok marmuru, po wstępnej obróbce, potrafił ukazać żyłę ziemi w środku bloku, bądź kamień o innym odcieniu. Przed takimi niespodziankami chciał uchronić się Corradini. Ponadto szukał bloku, w którym wierzchnia warstwa marmuru, aby możliwe było osiągnięcie zamierzonego efektu welonu, była bardziej delikatna, wręcz półprzeźroczysta i miała kolor śniegu. 

Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

Dopiero gdy zaaprobował materiał rozpoczynał kucie i obróbkę ścierną. Pracując nad koncepcją Chrystusa pod całunem, artysta wykonał mnóstwo szkiców, rzutów rzeźby, zrobił obliczenia i przygotował odpowiednie materiały ścierne do finalnego wygładzenia. Niestety, gdy prace były już zaawansowane, Corradini zmarł nagle 12 sierpnia 1752 r. w Neapolu. Nie wiadomo co było przyczyną jego śmierci, wiadomo natomiast, że został pochowany w pośpiechu tego samego dnia w kościele parafialnym Santa Maria della Rotonda. Książę Sansevero zlecił natychmiast wykończenie prac wedle wskazówek Corradiniego innemu rzeźbiarzowi Giuseppe Sanmartino, który skrupulatnie zastosował się do wskazówek pozostawionych przez poprzednika i wykończył rzeźbę. On też widnieje jako autor rzeźby.

Giuseppe Sanmartino, Cristo velato (detal), 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

 W przypadku tej rzeźby mamy wrażenie, że welon, którym są okryte zwłoki jest muślinowy, przeźroczysty, spod cienkiego welonu widać każdy detal twarzy, rany na ciele, włosy. Spod nogi Chrystusa wystaje też kawałek koronkowej tkaniny. Trudno uwierzyć, że to łamliwy i twardy marmur imitujący tkaninę. 

Giuseppe Sanmartino, Cristo velato (detal), 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

Rzeźba Chrystusa okrytego muślinowym welonem budziła przez lata wątpliwości co do sposobu jej wykonania. Jedna z hipotez zakładała, że welon został spreparowany z cienkiej siatki pokrytej wapnem gaszonym z domieszką gipsu i dopiero potem okryto nim szczelnie postać Chrystusa, w taki sposób, że artysta tlenkiem węgla w wysokiej temperaturze scalił welon z rzeźbą i utwardził go, nadając mu wygląd jednego bloku marmuru. Widać, tego rodzaju hipotezy nie dawały spokoju pasjonatom rzeźby, gdyż w XX wieku wykonano na polecenie władz Neapolu szczegółową analizę rzeźby z kaplicy Sansevero. 

Giuseppe Sanmartino, Cristo velato (detal), 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

Po wykonaniu serii badań z użyciem rentgena, tomografu i specjalistycznego sprzętu naukowcy orzekli jednogłośnie: rzeźbę wykonano z jednego bloku marmuru, jakkolwiek trudno w to uwierzyć. Patrząc na rzeźbę, faktycznie trudno w to uwierzyć.   

Trzecią rzeźbą, na którą warto zwrócić uwagę w kaplicy Sansevero jest posąg dłuta Francesca Queirolo z Genui zatytułowany „Uwolnienie”. Rzeźba przedstawia ojca księcia Rajmunda Antonia. Grupa rzeźbiarska pokazuje człowieka, który uwalnia się od grzechu, ukazanego pod postacią sieci, stojący na przeciw niego anioł, który nosi na czole mały płomyk, symbol ludzkiego intelektu, pomaga uwolnić się z zawiłych oczek, wskazując jednocześnie na ziemski glob u jego stóp, to symbol ziemskich namiętności. 

Francesco Queriolo, Disnganno, 1753 -54, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: www.museosansevero.it

Zrzucenie sieci, błagalny wzrok skierowany w stronę anioła dobitnie pokazują emocje, które targały mężczyzną przez całe życie. Ten gest uwolnienia ma ukazać w alegoryczny sposób charakter Antonia, który był hulaką i rozpustnikiem. W rzeźbie największe wrażenie robi sieć oplatająca mężczyznę. 

Francesco Queirolo, Disnganno (detal), 1753-54, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it

      Kaplica, w której eksponowane są omawiane rzeźby kryje ponadto różnego rodzaju osobliwości, jak choćby maszyny anatomiczne. Są to spreparowane szkielety ludzkie, na które nałożono z ogromną drobiazgowością układ krwionośny. Przez lata uważano, że książę alchemik podał swym służącym specjalną miksturę wstrzykując do ich ciała związek na bazie rtęci, który zamieniłby ich krew w metal. 

Podobnie jak w przypadku welonu okrywającego zwłoki Chrystusa, tak i tu, nie dowierzamy, że sieć może być wykonana z marmuru.  Legenda przypisuje księciu alchemikowi spreparowanie specjalnej materii, z której ukształtowano sieć, potem zaś użyto mikstury zamieniającej plastyczną materię w marmur. Tak jednak nie jest, badania, jakkolwiek trudno w to uwierzyć, wskazują jednoznacznie: sieć jest wykonana z marmuru.

Kaplica Sansevero, Macchine Anatomiche, źródło: www.museosansevero.it

Dziś wiemy, co prawda, że reprodukcja systemu naczyń jest wykonana z drutu metalowego, kolorowego wosku i jedwabiu, lecz nadal zadziwia nas bogactwo szczegółów, na dodatek wykonanych nad wyraz poprawnie z punktu widzenia współczesnej anatomii. Niby to wszystko wiemy, ale tajemniczości dodaje fakt, że wśród niektórych aktów sporządzonych przez notariuszy udokumentowano spisanie rzeczywistej umowy między księciem San Severo a doktorem Salerno na wykonanie maszyn anatomicznych z użyciem mikstur. Do lat 90 XX wieku eksponowany był również model ludzkiego płodu, został on jednak w tajemniczych okolicznościach skradziony, chwilę przed tym, jak miał być zbadany. 

Kaplica Sansevero, Macchine Anatomiche CS 2, fot. David Sivyer

W neapolitańskiej kaplicy tajemnica skrywa kolejną tajemnicę, jej historia jest pełna niedomówień i sekretów. Ale to, co najbardziej porusza, to znajdujące się tam rzeźby. Zarówno Skromność, jak i Chrystus pod całunem zdają się wymykać wszystkim znanym opisom rzeźby. Po prostu w języku nie ma takich słów, aby można było oddać nastrój, piękno i genialną technikę rzeźbiarską. Pozostaje nam tylko patrzeć i podziwiać: artyzm, użyty materiał, brawurę, zuchwałość, wyobraźnię i ...portretowaną w marmurze przepiękną kobietę.

Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego kaplicy Sansevero w Neapolu:








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Alfons i jego kobiety. Rzecz o twórczości Alfonsa Muchy.

Bywa i tak w historii, że te same rzeczy odkrywane są co jakiś czas. Na przykład idea   demokracji wynaleziona przez starożytnych Greków w ateńskiej polis, jako ustrój państwa, została zarzucona w historii na wiele wieków i ponownie odkryta w czasach nowożytnych. Podobnie było z wynalazkiem papieru, który został wynaleziony w Chinach przez kancelistę na dworze cesarza He Di z dynastii Han, około 105 r. n.e i ponownie odkryty w Europie po niemal 1000 lat. W pewnym sensie podobnie jest z twórczością Alfonsa Muchy. Ten genialny ilustrator, grafik, malarz i rzeźbiarz był sławą Paryża, Wiednia, Pragi na początku XX wieku. Jednak z czasem jego blask słabł, został pokryty kurzem zapomnienia i pewnie odszedłby w niepamięć, gdyby nie pewne wydarzenie. Alfons Mucha, Fate, 1920, olej na płótnie, 51,5 x 53,5 cm, Muzeum Alfonsa Muchy w Pradze, źródło: http://masterpieceart.net/alphonse-mucha  Na początku 1963 roku największe muzeum sztuki i rzemiosła artystycznego w Londynie czyli Muzeum Wiktorii i