Przejdź do głównej zawartości

Edward Fairburn. Mappa mundi.

 

Każdemu z nas, w mniejszym lub większym stopniu zdarzyło się bazgrać na marginesach zeszytów w szkole. Zwłaszcza podczas nudnych lekcji staraliśmy się w ten sposób skrócić czas do dzwonka. Niektórym z nas ten nawyk pozostał do dziś i podczas spotkań w pracy, bądź podczas długich rozmów telefonicznych bezwiednie wykonujemy rysunki na skrawkach papieru, gazety czy kalendarza. Pozostawiając na boku spory psychologów, próbujących z rysunków na marginesach wyciągać wnioski co do charakteru rysującego, czy też spory wskazujące w jakim stopniu rysowanie podczas przyswajania wiedzy uaktywnia prawą półkule mózgu odpowiadającą za twórcze myślenie, warto zwrócić uwagę na pewien istotny szczegół. Zazwyczaj z tego rodzaju rysunków nic nie wynika, są one jak ruchy mimowolne, czyli jak machanie stopą, czy wystukiwanie palcami rytmu o blat stołu. Jednak zdarza się i tak, że te mimowolnie wykonywane rysunki potrafią się wykluć w coś większego. Ilekroć podczas długich posiedzeń w pracy chwytam za długopis i na przypadkowych kartkach papieru zaczynam coś rysować, to przypomina mi się twórczość Eda Faiburna, który wykorzystuje papierowe mapy do rysowania portretów. 

Edward Fairburn, Plymouth, Original crosshatched in ink using a fountain pen over an antique pocket map of Plymouth, UK. 65 x 65cm approx. 2022, źródło: www. edfairburn.com

Sam artysta swój styl nazywa topopointilizmem, czyli bezpośrednim połączeniem topografii i pointylizmu. I właśnie jego przypadek jest doskonałym wskazaniem, że bezwiednie wykonywane rysunki potrafią z czasem ewaluować w coś znacznie większego. Mam całkowitą świadomość, że twórczość Eda Faiburna nie każdemu przypadnie do gustu, bo jest ona dość osobliwa, niektórzy nawet nie zaklasyfikują jej do sztuki. Jednak ja, kiedy pierwszy raz zobaczyłem w galerii jego prace, długo stałem przed każdą z nich. Może wynikało to z faktu, że lubię stare mapy, gdyż jest w nich jakaś ukryta tęsknota za światem, który odszedł. Ponadto stare mapy, oprócz wymiaru praktycznego były zawsze małymi dziełami sztuki, bo mapy oprócz nawigacji tworzono także dla idei piękna, dlatego są pełne ornamentów i zdobień, są w pewien sposób symbolicznym odwzorowaniem kultury, w której powstały. Z tego też powodu dziś stare mapy stanowią tak cenny element wystroju wnętrz. 

Edward Fairburn, Plymouth, Original crosshatched in ink using a fountain pen over an antique pocket map of Plymouth, UK, 65 x 65cm approx. 2022, źródło: www. edfairburn.com

I tę finezję starych map docenił też Ed Faiburn, bo zamiast płótna czy papieru wykorzystuje właśnie stare mapy jako podoobrazia do swoich misternie wykonanych portretów. Używa przy tym tradycyjnych materiałów, takich jak tusz, farba i ołówek. Jego technika pracy jest też osobliwa, bo artysta zaczyna od baczniej obserwacji układu kartograficznego mapy, próbuje znaleźć w gąszczu ulic, parków, rzek jakieś kształty, które sugerują mu przyszłą kompozycję. Dopiero potem, po drobiazgowych studiach kartograficznych wprowadza stopniowe zmiany w konturach, drogach i innych wzorach znalezionych na mapie. Zmiany te pozwalają mu wydobyć ludzką formę, która będzie współistnieniem postaci i krajobrazu. 

Edward Fairburn, Singapore” Singapore, 2020, drawn in ink over a reproduced map of Singapore, źródło: www. edfairburn.com

Najczęściej tą formą jest portret, wykonany drobiazgowo i z ogromnym wyczuciem piękna. Jednocześnie artysta stara się zachować funkcjonalność każdej mapy, scalając ją z twarzą. Artysta tak mówi o tym procesie: „Interesuje mnie stopień subtelności kryjący się za każdą synchronizacją oraz sposób, w jaki ukończona mapa zachowuje się bardziej jak portret, gdy patrzy się na nią z dalszej odległości - to niemal paradoksalne, że portret traci swe szczegóły, gdy przyjrzeć mu się z bliska. (...) Dawno temu odkryłem, że szlaki transportowe, takie jak drogi i mosty, można porównać do żył lub tętnic ciała. Mapy są świetne do pracy - żadne dwa cale kwadratowe nie są takie same i rysując widzę wiele niezwykłych nazw miejsc. Kilka lat temu specjalnie wybrałem się w podróż autostopem po Europie, by potem rysować na mapach, ale już znajomych mi miast. Im więcej map zbieram, tym więcej chcę tworzyć”. 

Edward Fairburn, Bradford, Original crosshatched in pigment liner with acrylic details over an original town planning map of Bradford, UK. 71 x 55cm approx. 2022, źródło: www. edfairburn.com

Ta przemyślana integracja ludzkiego portretu i topografii sprawia wrażenie, jakby te dwa elementy zawsze do siebie pasowały. Sam artysta przyznaje, że mapa każdego miasta zawiera w sobie potencjalne portrety, trzeba je tylko odkryć i wydobyć.  Każda nakreślona na mapie droga może przypominać zmarszczki na twarzy, zaś naturalnie występujące wzory na mapie mogą być początkiem portretu. Artysta pozyskuje mapy ze sklepów charytatywnych, albo z antykwariatów, których jest wiele w Wielkiej Brytanii. Przyznaje, że jeśli pracuje nad konkretnym zleceniem, to zwykle szuka mapy w Internecie, aby dokonać najbardziej odpowiedniego wyboru pod względem kompozycyjnym, rozważa wzory, szczegóły kartograficzne, orientację i inne cechy, zwykle bardziej „zagracone” mapy oferują więcej możliwości. 

Edward Fairburn, Resonance Lines 2021, źródło: www. edfairburn.com

Ponadto warto zauważyć, że Ed Faiburn jest rasowym kolekcjonera map, znaczków, starych manuskryptów, które gromadzi w swoim studio w Cardiff. Ed Faiburn urodził się 15 listopada 1989 roku w Southampton w Wielkiej Brytanii. Ukończył Cardiff School of Art and Design w 2012 roku. Artysta początkowo chciał wstąpić do wojska jako kadet. Kiedy jednak nie zdał egzaminów maturalnych z matematyki i fizyki, zdecydował się pójść na studia artystyczne. Tam też studiował ilustrację. zwłaszcza zainteresowało go figuratywne zestawienie codziennych przedmiotów i mechanizmów w nietypowym kontekście. Wtedy to rozpoczął swoje prace rysując portrety na mapach wzdłuż konturów dróg, granic nieruchomości czy linii brzegowych. I to właśnie ze starych map czerpie inspirację dla swoich szczegółowych portretów, dbając jednocześnie o to, by jego skomplikowane rysunki bezpośrednio odpowiadały układowi oryginalnej mapy. „Pozwalam kompozycji każdej mapy wpływać na kształt rysowanego portretu" - wyjaśnia artysta. Dla mnie szczególnie ciekawe jest to, w jaki sposób artysta traktuje ciało ludzkie, jako metaforyczny krajobraz, jak je łączy z mapą, nadaje mu niespotykane kształty. 

Edward Fairburn, Amble Way, Ink, 2022, źródło: www. edfairburn.com

Odkąd obejrzałem w galerii prace Eda Faiburna, nie potrafię już inaczej patrzyć na mapę jak tylko przez pryzmat wydobywania z niej potencjalnego portretu. Nie patrzę już na stare mapy, jak w czasach dzieciństwa, szukając w nich jakiejś wskazówki, gdzie może być ukryty skarb, dziś szukam raczej ukrytych w nich twarzy. Kiedyś, w ramach eksperymentu, próbowałem wzorem brytyjskiego artysty wydobyć portret ze starej mapy Wrocławia. Wtedy to przekonałem się, jakie to trudne, bo w moich wysiłkach ze starej mapy Breslau wyłaniała się pokraczna twarz i dziwaczna klauna, na dodatek z przepaską na czole z napisem Adolf Hitler Strasse. 

Edward Fairburn, Sydney, 2015. Ink on an original miniature atlas map of Sydney, Australia. 6.5 x 7 approx, źródło: www. edfairburn.com

Osobiście uważam, że warto przyjrzeć się pracom Eda Faiburna choćby z tego powodu, by zrozumieć, że każdy przedmiot, który nas otacza może mieć ukryty podtekst, podobnie jak mapy, oprócz tego, że służą do tego, by za ich pomocą nie zgubić drogi, to służyć mogą również do tego, by wydobyć z nich ukryte piękno portretu. Od momentu, kiedy poznałem twórczość brytyjskiego artysty mapy na nowo pobudzają moją wyobraźnię i wiem, że można z nich wyczytać więcej, niż drogę do celu. To tak, jakbyśmy ruszali w podróż z mapą w niezbadane tereny, mapa wraz z naszą wyobraźnią może być biletem do innego świata.   


Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości artysty:


Dear recipients of the Konik Chronicle. Due to the fact that a significant number of readers and listeners of the Konik Chronicle are from outside Poland, bilingual episodes will be published from time to time. So it is this time, I talk and write about Ed Fairburn's work in both Polish and English. I invite you.

Edward Fairburn. Mappa mundi. 

Each of us, to a greater or lesser extent, happened to scribble in the margins of our notebooks at school. Especially during boring lessons, we tried to shorten the time until the bell rang in this way. For some of us, this habit has remained to this day, and during meetings at work, or during long phone calls, we unknowingly make drawings on scraps of paper, newspaper or calendar. Leaving aside the disputes of psychologists, trying to draw conclusions from drawings on the margins about the nature of the draughtsman, or disputes indicating to what extent drawing during learning activates the right hemisphere of the brain responsible for creative thinking, it is worth noting an important detail. Usually nothing comes out of such drawings, they are like involuntary movements, i.e. like wiggling a foot or tapping a rhythm against a table top with your fingers. However, it also happens that these involuntary drawings are able to hatch into something bigger. Whenever I grab a pen during long sittings at work and start drawing something on random pieces of paper, I am reminded of the work of Ed Faiburn, who uses paper maps to draw portraits. The artist himself calls his style topopointilism, a direct combination of topography and pointillism. And just his case is a perfect indication that clueless drawings can, over time, evolve into something much bigger. I am fully aware that Ed Faiburn's work will not be to everyone's liking, as it is quite peculiar, some will not even classify it as art. However, I, when I first saw his works in the gallery, stood in front of each of them for a long time. Perhaps this was due to the fact that I like old maps, as there is some hidden longing for a world that has passed away. In addition, old maps, in addition to their practical dimension, have always been small works of art, because maps, in addition to navigation, were also created for the idea of beauty, so they are full of ornaments and decorations, and are in some way a symbolic representation of the culture in which they were created. This is also why today old maps are such a valuable part of interior design. And this finesse of old maps has also been appreciated by Ed Faiburn, because instead of canvas or paper, he just uses old maps as sub-images for his intricately executed portraits. In doing so, he uses traditional materials such as ink, paint and pencil. His working technique is also peculiar, as the artist begins by closely observing the cartographic layout of the map, trying to find in the thicket of streets, parks and rivers some shapes that suggest to him the future composition. Only then, after meticulous cartographic studies, does he make gradual changes to the contours, roads and other patterns found on the map. These changes allow him to bring out the human form, which will be the coexistence of figure and landscape. Most often this form is a portrait, made meticulously and with a great sense of beauty. At the same time, the artist tries to preserve the functionality of each map, merging it with the face. The artist says this about the process: "I'm interested in the degree of subtlety behind each synchronicity, and the way the finished map behaves more like a portrait when viewed from a distance - it's almost paradoxical that a portrait loses its details when you look at it up close. (...) I discovered long ago that transportation routes, such as roads and bridges, can be compared to the veins or arteries of the body. Maps are great to work with - no two square inches are the same and by drawing I can see many unusual place names. A few years ago, I specifically took a hitchhiking trip around Europe and then drew on maps, but already familiar cities. The more maps I collect, the more I want to create." This thoughtful integration of human portraiture and topography makes it seem as if the two always fit together. The artist himself admits that the map of every city contains potential portraits, they just need to be discovered and brought out.  Each road outlined on the map can resemble wrinkles on a face, while naturally occurring patterns on the map can be the beginning of a portrait. The artist obtains maps from charity stores, or from antique stores, of which there are many in the UK. He admits that if he is working on a particular commission, he usually searches for a map online to make the most suitable choice in terms of composition, considering patterns, cartographic details, orientation and other features, usually the more "cluttered" maps offer more options. In addition, it is worth noting that Ed Faiburn is a thoroughbred collector of maps, stamps, and old manuscripts, which he collects in his studio in Cardiff. Ed Faiburn was born on November 15, 1989 in Southampton, UK.  He graduated from Cardiff School of Art and Design in 2012. The artist initially wanted to join the army as a cadet. However, when he failed his math and physics matriculation exams, he decided to go to art college. There he studied illustration. he was particularly interested in the figurative juxtaposition of everyday objects and mechanisms in an unusual context. It was then that he began his work by drawing portraits on maps along the contours of roads, property boundaries or coastlines. And it is from old maps that he draws inspiration for his detailed portraits, while ensuring that his intricate drawings directly correspond to the layout of the original map. "I let the composition of each map influence the shape of the portrait I draw," the artist explains. For me, what's particularly interesting is how the artist treats the human body as a metaphorical landscape, how he connects it to the map and gives it unprecedented shapes. Since I saw Ed Faiburn's works in the gallery, I can no longer look at a map any other way than through the prism of extracting a potential portrait from it. I no longer look at old maps as I did when I was a kid, looking for some kind of clue in them where there might be hidden treasure, today I rather look for the faces hidden in them. Once, as an experiment, I tried, following the example of a British artist, to extract a portrait from an old map of Wroclaw. It was then that I found out how difficult it was, because in my efforts a twisted face and a bizarre clown emerged from the old map of Breslau, on top of that with a headband with the inscription Adolf Hitler Strasse on it. Personally, I think it's worth looking at Ed Faiburn's work if only to understand that every object that surrounds us can have a hidden subtext, just as maps, in addition to serving the purpose of not losing your way with them, can also serve to bring out the hidden beauty of a portrait. Ever since I became acquainted with the work of the British artist, the maps have been stirring my imagination anew, and I know that more can be gleaned from them than the way to a destination. It's as if we set off on a journey with a map into uncharted territory, the map along with our imagination can be a ticket to another world.

I invite you to listen to a podcast about the artist's work:










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych