Przejdź do głównej zawartości

Beniamin Howe. Zagubić się w anonimowym tłumie.

 

Istnieje powszechne przekonanie, co do tego, że naukę i sztukę dzieli głęboka przepaść, a nawet wzajemne wykluczenie. To przekonanie bierze się głównie z tego powodu, że celem nauki (szczególnie w naukach przyrodniczych) jest jej praktyczny wymiar, zaś sztuka, jako domena wolnej twórczości, funkcjonuje w obrębie nieskrępowanej wyobraźni. Tak zarysowany rozdźwięk między nauką a sztuką jest dziedzictwem filozofii kartezjańskiej,  która zdecydowanie oddzieliła od siebie poznanie umysłowe, jako poznanie jasne i czyste, w którym wyłącznym arbitrem jest rozum, od poznania zmysłowego, niepewnego i mętnego. Współcześnie, co do tego rodzaju podziału istnieją poważne wątpliwości. Ja osobiście, im dłużej studiuję, na przykład biografię Leonarda da Vinci, tym bardziej nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy Leonardo był typowym naukowcem, uprawiającym przy okazji sztukę, czy raczej był przede wszystkim artystą, który w badaniach naukowych szukał nowych rozwiązań na potrzeby malarstwa czy rzeźby. 

Beniamin Howe, Passage, 2017, Oil on Board, 87x92 cm, źródło: www.ben-howe.com

Ilekroć zastanawiam się nad tą skomplikowaną relacją nauki i sztuki to staram się odnajdywać artystów, u których badania naukowe przeplatają się z twórczością. Jednym z takich artystów jest współczesny australijski malarz Benjamin Howe. Jego hiperrealistyczny styl malarski jest często określany przez krytyków sztuki jako quasi-naukowy, bo artysta traktuje malarstwo jako ilustrację do badań nad fenomenem świadomości. I jak sam przyznaje, zanim przystąpił do malowania, przez dwie dekady badał naturę świadomości, fenomen pamięci i jej relacji do wyobraźni. Wychodząc od badań nad fenomenem świadomości doszedł do określonego stylu estetycznego w malarstwie, który jest hiperrealistyczny, a jednocześnie bardzo zredukowany, minimalistyczny. Paleta malarska jego obrazów jest mocno wygaszona, cześć prac zrealizowana jest wyłącznie w tonacji czerni i bieli, tak jakby malarz koncentrował się wyłącznie na określonych kształtach, bez epatowania kolorem.

Beniamin Howe, Rosette, 2017, Oil on Canvas, 100x120 cm, źródło: www.ben-howe.com

            Ben Howe urodził się w 1977 roku. Jak sam przyznaje dorastał bez rówieśników, jako samotne dziecko, dlatego już od czasów dzieciństwa musiał stworzyć sobie fikcyjne światy, które miały być namiastką kontaktu z rówieśnikami. Artysta tak wspomina swe dzieciństwo: „Będąc samotnym dzieckiem i nastolatkiem, wręcz chłonąłem książki, obficie czytając i rysując. Moje zainteresowanie sztuką mogło wynikać z dorastania bez innych dzieci do zabawy i konieczności tworzenia własnych wyimaginowanych światów. Co dziwne, chociaż jestem głównie malarzem, to rzeźbiarze zawsze przykuwali moją uwagę. Kiedyś miałem powtarzający się często sen, w którym podążały za mną dwie ogromne rzeźby... Henry Moore i Rodin. Było coś w ich rzeczywistości z innego świata, co utkwiło mi w pamięci. Ich kroczące za mną posągi miały moc i wagę gór. Może dlatego wybrałem rysunek i malarstwo? 

Beniamin Howe, Excavation, 2017, Oil on Board, 92x87 cm, źródło: www.ben-howe.com

Nie sądzę, żebym był szczególnie utalentowany jako dziecko. Trzymałem się raczej na uboczu, czytałem dużo książek i dużo rysowałem.  Jeśli wcześnie rozwiniesz ciekawość i umiejętności, być może ze szkodą dla innych zdolności, to każdy może zostać artystą. To staje się twoim sposobem komunikacji. Myślę, że potrzeba również ogromnej odporności i wytrwałości, aby przezwyciężyć niepowodzenia i trudności, które towarzyszą życiu artysty, zwłaszcza w Australii”. Po ukończeniu szkoły średniej Ben Howe aplikuje na malarstwo przy Royal Melbourne Institute of Technology w Australii, gdzie kończy studia z wyróżnieniem. Od tego czasu sporo wystawia, jest też pedagogiem i kuratorem wystaw i wydarzeń artystycznych w Melbourne, Sydney i w Hamburgu.

Beniamin Howe, Monument, 2017, Oil on Board, 79x92 cm, źródło: www.ben-howe.com

            Jego obrazy często biorą początek w badaniu natury ludzkiej świadomości, ale artysta rzadko sięga od razu po pędzel. Raczej poszukuje wstępnych rozwiązań plastycznych  w innych mediach, ze szczególnym uwzględnieniem rzeźby. Tworzą one fizyczną podstawę do finalnych obrazów. Niewiarygodne jest to, że rzeźby, które same w sobie są niezwykłymi pracami, są w większości przypadków niszczone po namalowaniu obrazów. W kręgu zainteresowań malarskich artysty jest przede wszystkim człowiek, jego świadomość, pamięć, stosunek do innych, czy przemijanie. Dlatego jego prace, zazwyczaj przybierają formę malarskich badań nad prywatną i zbiorową psychiką. To, co wyróżnia artystę pod względem stylu to przede wszystkim rzeźbiarski charakter jego obrazów, są to liczne wariacje na temat struktury powierzchni, jego prace przedstawiające splecione sylwetki ciał ludzkich, czy studium tłumu mają za cel ukazanie kolejnych etapów życia, zmienności, relacji pamięci i wyobraźni.

Beniamin Howe, The Echo, 2020, Oil on Board, 51x41 cm, źródło: www.ben-howe.com

            Artysta tak mówi o swojej sztuce: „Mój proces artystyczny stale się zmienia i często rozwija się wraz z każdym projektem.  Zawsze przed przystąpieniem do obrazu robię wiele badań, sporo czytam i myślę. Kiedy już wiem, co chcę zrobić (i co ważne, dlaczego), pozostaje kwestia znalezienia sposobu, jak to zrobić.  Zwykle zaczynam od rzeźby a potem uciekam się do mojego najlepszego narzędzia, jakim jest hiperrealistyczne malarstwo. A w ramach tego mogę opracować metodę malowania, która jest bardziej lub mniej pozbawiona koloru i jest złożona z wielu drobnych znaków, które składają się potem na całość kompozycji. Zgadzam się z tym, że w moich obrazach jest zawsze pewna niejasność, która przemawia do głębszej istoty człowieczeństwa, niezależnie od tego, czy jest to zdekonstruowany portret, czy tłum przypadkowych nieznajomych, bo traktuję ludzi w malarstwie jak awatary - postacie w krajobrazie lub jego część, bo zależy mi nie tyle na portretowaniu kogoś, co na projekcji idei. Są to zarówno symbole, jak i narzędzia, które odnoszą się do ciała w przestrzeni, niekoniecznie do konkretnej osobowości. 

Beniamin Howe, Wreath, 2018, Oil on Panel, 61x61 cm, źródło: www.ben-howe.com

Poprzez stosowanie zgaszonej chromatyki w moich obrazach panuje w nich pewien estetyczny chłód, to po to, by zapewnić środowisko do aktywnej kontemplacji”. Zdarza się też tak, że twórcze eksperymenty australijskiego artysty nie zawsze się udają. Ben Howe wspomina na przykład przeszkodę, którą napotkał przy próbie przedstawienia relacji cielesności do upływającego czasu. Po wielu próbach i niepowodzeniach skończyło się na malowaniu kolejnych warstw poruszającego się anonimowego tłumu, nakładających się na siebie postaci, niestety te nakładające się formy rozpłynęły się finalnie i pozostał abstrakcyjny wzór. Ja osobiście, kiedy pierwszy raz ujrzałem w galerii obrazy autorstwa australijskiego artysty, to zaskoczyła mnie pewna relacja między obrazami a odbiorcami. Bo patrząc na portretowany tłum widz jest wręcz proszony o mentalne zrekonstruowanie twarzy, aby wyobrazić sobie, jak wyglądał oryginalny model. W tym przypadku jest to wyjątkowo trudne. Obrazy przybierają formę wizualnych szarad, zagadek. Przechodząc od obrazu do obrazu miałem wrażenie poruszani się po labiryncie pamięci, gdzie są ledwo zarysowane kształty i domagają się uzupełnienia, dodania jakiejś historii. I tak doszedłem do wniosku, że szerszym celem tych eksperymentów wizualnych było sprawdzenie, czy widz może być aktywną częścią świadomego składania wspomnień poprzez kontemplację dzieła sztuki na tak ogólnym poziomie.

Beniamin Howe, Late in the Day, 2016, Oil on Canvas, 86x120 cm, źródło: www.ben-howe.com

            Obrazy autorstwa Howe zyskały na popularności zwłaszcza w czasie pandemii, nabrały wtedy odmiennego charakteru, jakby były ilustracjami do izolacji i ciągłego obserwowania fizycznego dystansu. Jego obrazy przedstawiające anonimowe tłumy jako zjednoczone oddychające jedno ciało wydawały się zawierać jakiś silny ładunek melancholii. W tych obrazach dopatrywano się rozważań na temat stopni dystansu i izolacji. Pozbawione jakiegokolwiek intymnego charakteru figury jak posągi służą tu jako ikony lub awatary: okrojone z indywidualnych cech, tak by łatwiej było rzutować wyobrażenie o sobie czy znanych nam postaciach. 

Beniamin Howe, Something to hold on to,oil painting 66x112 cm, źródło: www.ben-howe.com

Dodatkowo zastosowanie przez artystę stale zmieniającego się oświetlenia, które daje wrażenie ostrych kontrastów dodatkowo zakłócają iluzję czystej reprezentacji figuratywnej. Siłą obrazów Beniamina Howe’a jest ich wielowarstwowość. Sztuka w tym przypadku może w pewien sposób syntetyzować i ilustrować badania nad świadomością. Patrząc na obrazy jego autorstwa nie koncentrujemy się na konkretnych osobach a raczej na pewnej idei. Bo jak sam artysta przyznaje: „Naszą ciekawość wzbudza to, co kryje się za drzwiami, a nie same drzwi”.


Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości artysty:




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych