Przejdź do głównej zawartości

Płótno jako scena. O malarstwie Adrei Kowch.

 

Zuchwałość renesansowych artystów polegała między innymi na tym, że byli przekonani o sile oddziaływania swojej sztuki. Za pomocą perspektywy nie tylko ujarzmili chaotyczny świat zmysłowy, ale także potrafili go tak sprytnie implementować w kompozycję obrazu, że sprawiał on wrażenie trójwymiarowego. Podobno, gdy odsłonięto we Florencji fresk młodego Masaccia zatytułowany Trójca święta, obserwatorzy podchodzili do fresku i dotykali go rękoma z niedowierzaniem, jakby namacalnie chcieli przekonać się, czy da się w obraz wejść i zobaczyć go od środka. Następne pokolenia artystów stosowały już powszechnie obraz perspektywiczny, jak również zasadę światłocienia wzmacniającą siłę iluzji obrazu. Kolejne pokolenia artystów, ośmieleni tym wynalazkiem, zadali jeszcze bardziej zuchwałe pytanie: czy jeżeli tak sprytnie udało się na dwóch wymiarach ukazać trzeci wymiar czyli głębię, to czemu nie spróbować na statycznym obrazie ukazać iluzji ruchu? 

Adrea Kowch, Memory Weaver, 30" x 24", Acrylic on canvas, źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

Pierwsze niewinne próby przedstawienia ruchu widać już u Sandro Botticellego w „Narodzinach Wenus”, gdzie malarz  przełamuje statyczną kompozycję, dynamizm widać w powiewających szatach, czuć niemal jak w obrazie wieje wiatr, który targa włosy i szaty modelki. W podobnym duchu maluje Leonardo da Vinci, Rafael Santi, czy później Carravaggio. Zawsze ilekroć oglądam obrazy, zwracam uwagę na to, w jaki sposób artysta chce uchwycić konkretną chwilę, wyjąć ją z dynamiki zdarzeń, tak byśmy mogli bez problemu odgadnąć, co się działo w scenie w chwili poprzedniej i co będzie za chwilę. 

Adrea Kowch, Without Measure, (2022), 20" x 24", Acrylic on canvas, źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

Kiedy pierwszy raz ujrzałem w galerii prace Adrei Kowch długo stałem przed zamalowanymi płótnami. Bo każdy obraz był jak zatrzymany kadr wyjęty z ciekawego opowiadania, bez trudu odgadywałem dynamikę zdarzeń, czułem niemal wiejący od obrazów wiatr, słychać było jego szum w gałęziach, zaś włosy przedstawionych na nich modelek, były targane siłą podmuchu wiatru. Z doświadczenia wiedziałem, jak trudno w kompozycji malarskiej zamknąć taką narrację, dlatego z niedowierzaniem przeczytałem informację, że Adrea Kowch jest artystką młodego pokolenia, która ma przed sobą jeszcze długą biografię twórczą.

Adrea Kowch, The Watch, 20 x 20 in | 50.8 x 50.8 cm, źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

            Adrea Kowch urodziła się w Stanach Zjednoczonych w Michigan w 1986 roku, tam też uczęszczała do Detroit's College for Creative Studies i ukończyła studia z najwyższą notą Summa Cum Laude w 2009 roku. Już na studiach zachwycano się jej obrazami i ilustracjami do książek, zwracano uwagę, że jej prace są bogate w nastrój, alegorię i odzwierciedlają bogactwo wpływów wielkich mistrzów. Nie dziwi zatem fakt, że w 2011 roku magazyn Southwest Art wymienił Kowch jako jedną z kluczowych wschodzących gwiazd w świecie sztuki amerykańskiej.  

Adrea Kowch, "Gales of November", 20 x 28 in | 50.8 x 71.1 cm, źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

W następnym roku  SCOPE New York zaklasyfikował artystkę jako jedną z 100 najlepszych artystów młodego pokolenia na świecie. Andrea Kowch w swych obrazach ukazuje krajobraz środkowego zachodu Stanów Zjednoczonych, czyli to co zna najlepiej. Niby urocze, a jednak pełne napięcia sceny na obrazach porównuje się do klimatu filmów Alfreda Hitchcocka, gdyż oddane w niezwykle precyzyjnym stylu realistycznym bohaterki obrazów na tle wiejskiej scenerii są, tak na prawdę, metaforami wewnętrznych stanów, więc podobnie jak w filmach Hitchcocka. Sceny przedstawione przez Kowch nie są tym, czym się na pierwszy rzut oka się wydają; pod powierzchnią zawsze jest jakaś tajemnicza historia. 

Adrea Kowch, Apple of My Eye, 20 x 24 in | 50.8 x 61 cm, źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

Głównym motywem, który opowiada w swych obrazach artystka w swoich to historia kobiet i zwierząt w opustoszałych amerykańskich krajobrazach. Krytycy zwłaszcza zwracają uwagę w jej pracach silny styl narracji, dokładnie przemyślany, zaplanowany i drobiazgowo zrealizowany. Sama artystka tak o tym opowiada: „Postrzegam siebie jako kogoś kto coś opowiada historię na kilku poziomach. Opowiadanie historii poprzez moją pracę jest czymś, co przychodzi mi bardzo naturalnie. To jeden z głównych powodów, dla których zdecydowałam się studiować ilustrację w college'u. Zazwyczaj zwykle zaczynam pracę nad obrazem z konkretną myślą i przesłaniem, które pojawia mi się w głowie, ale są też takie chwile, kiedy widzę obraz w moim umyśle najpierw, bez żadnego konkretnego, dosłownego znaczenia przypisanego w tym momencie. 

Adrea Kowch, Light Keepers, 39.5 x 46 in, 100.3 x 116.84 cm, źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

Wtedy obraz mentalny jest również zagadką dla mnie, bo znaczenie ujawnia się po ukończeniu pracy, kiedy siadam, by zastanowić się, dlaczego właśnie to namalowałam. Koncepcje i obrazy, które często powstają same z siebie, są zazwyczaj zapoczątkowane przez najprostsze rzeczy: na przykład w jaki sposób firanka przy otwartym oknie porusza się na gorącym letnim wietrze, już to może stworzyć scenariusz w mojej głowie. Mogę wyobrazić sobie siebie w starym domu na wsi, czując ten sam powiew wiatru, który unosi się nad otaczającymi polami tuż za oknem. Płótno jest miejscem, w którym jestem w stanie ożywić wszystkie te osobiste, pełne wyobraźni myśli i je zmaterializować. Pewnie też ma też jakieś znaczenie również to, że jako dziewczynka uwielbiałam i nadal uwielbiam bajki. Były one ucieczką w tajemniczy i magiczny świat. 

Adrea Kowch, Dream Chaser, 60" x 48", Acrylic on canvas , źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

Klasyczne baśnie Hansa Christiana Andersena i braci Grimm były pierwszymi, które uformowały moją dziecięcą wyobraźnię. Później odkryłam i zakochałam się w sztuce. W niej zawsze pociągały mnie i intrygowały historie, które są nieco pokręcone; te zawierające dziwne postacie i dominujące poczucie zbliżającego się niebezpieczeństwa. Być może dlatego moje obrazy często wywołują podobne odczucia. Zawsze jest tam aspekt czegoś nieznanego, czegoś co ma się wydarzyć a opowiadana w nich historia nigdy nie jest w pełni odkryta, ale każda postać na moich obrazach jest w zasadzie metaforycznym autoportretem. Sam akt malowania służy mi jako forma autoterapii, ponieważ wszystkie godziny, które spędzam na malowaniu, spędzam również na myśleniu. 

Adrea Kowch, High Tide" (2016) 8" x 8", Acrylic on canvas, źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

Za każdym razem wychodzę z każdego dzieła odmieniona w nowy sposób”. To, na co ja osobiście zwróciłem uwagę patrząc na obrazy młodej amerykanki, to metaforyka jesieni. Niemal każdy obraz rozgrywa się o tej porze roku, tak jakby artystka chciała w obrazie ukazać pełnie kolorów, zapachy w powietrzu, zmieniające się krajobrazy, nastrój nieba, powiew złowieszczej zapowiedzi nadchodzącej zimy. Patrząc na jej obrazy mam chęć zamknięcia się w ciepłym kokonie i zwrócenia się do wewnątrz, rozkoszowania się samotnością i odkrywaniem tajemnic patrząc na ciężkie, kłębiące się chmury gonione porywistym wiatrem. 

Adrea Kowch, Runaway" (2017) 30" x 30", Acrylic on canvas, źródło: https://www.facebook.com/andrea.kowch.artist

I chyba na tym polega piękno jej obrazów, na precyzyjnym ukazaniu poczucia melancholii i nostalgii, gdy świat przyrody przygotowuje się na nadejście zimy. Do tego artystka dodaje jeszcze nieodgadniony wyraz twarzy kobiet na obrazach, coś co prześladuje wręcz odbiorcę, ponieważ przedstawione kobiety nie mogą być dokładnie zinterpretowane, nie wiadomo czy są szczęśliwe, czy zadowolone, czy grozi im jakieś niebezpieczeństwo, a może to poza rezygnacji, albo siły i dominacji? Nie wiadomo. Tak, jakby ukazana postać była zauroczona chwilą, zanurzoną we własnych myślach, które ciężko nam zinterpretować. A wszystko to na samotnym, odludnym amerykańskim pejzażu, który jest tu odzwierciedleniu ludzkiej duszy i symbolizuje wszystko, co potężne, kruche i wieczne.

Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości artystki:



 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Alfons i jego kobiety. Rzecz o twórczości Alfonsa Muchy.

Bywa i tak w historii, że te same rzeczy odkrywane są co jakiś czas. Na przykład idea   demokracji wynaleziona przez starożytnych Greków w ateńskiej polis, jako ustrój państwa, została zarzucona w historii na wiele wieków i ponownie odkryta w czasach nowożytnych. Podobnie było z wynalazkiem papieru, który został wynaleziony w Chinach przez kancelistę na dworze cesarza He Di z dynastii Han, około 105 r. n.e i ponownie odkryty w Europie po niemal 1000 lat. W pewnym sensie podobnie jest z twórczością Alfonsa Muchy. Ten genialny ilustrator, grafik, malarz i rzeźbiarz był sławą Paryża, Wiednia, Pragi na początku XX wieku. Jednak z czasem jego blask słabł, został pokryty kurzem zapomnienia i pewnie odszedłby w niepamięć, gdyby nie pewne wydarzenie. Alfons Mucha, Fate, 1920, olej na płótnie, 51,5 x 53,5 cm, Muzeum Alfonsa Muchy w Pradze, źródło: http://masterpieceart.net/alphonse-mucha  Na początku 1963 roku największe muzeum sztuki i rzemiosła artystycznego w Londynie czyli Muzeum Wiktorii i