Przejdź do głównej zawartości

Za drugą stroną lustra. Malarstwo Mary Carroll Chiaramonte

 

Istnieje powszechne przekonanie, że siłą napędową sztuki jest inspiracja, bez niej artystom pozostanie zamknięty krąg własnych dokonań, rodzaj żelaznej klatki, lub to, co potocznie zwiemy wypaleniem. Podejrzewam, że wielu artystów stanęło w swej biografii twórczej w trudnym momencie, w którym zabrakło pomysłu, impulsu, pożywki, jakiejś zewnętrznej siły sprawczej do dalszego działania. 

Mary C. Carroll, Self Portrait with Memory, 2022, Acrylic, 24 x 18 inches, źródło: www.merrysee.com

Jednak kwestia skutecznego bodźca do dalszego działania paradoksalnie nie jest skryta na zewnątrz, jest zazwyczaj w nas samych. Dlatego bywa i tak, że wielu poszukuje ekstremalnych doznań w celu znalezienia impulsu do dalszego działania, dla innych zwykła wyprawa do lodówki po przekąskę, może nosić znamiona wyprawy po złote runo. Tak jest w przypadku współczesnej malarki ze Stanów Zjednoczonych Mary Carroll Chiaramonte. 

Mary C. Carroll, Night Comes Soon, 2018, Oil on panel, 24 x 24 inches, Finalist Portrait Society of America Competition (2018), Private Collection, źródło: www.merrysee.com

Artystka urodziła się w 1979 roku i wychowała w Harmony w Zachodniej Wirginii, jak sama określa w miasteczku z mikrą pocztą, bez świateł stopu na drodze i kilkunastoma farmami. Wraz z rodzicami, bratem i siostrą bliźniaczką rodzina Chiaramonte prowadziła samowystarczalny styl życia, uprawiając wszystko, co było im potrzebne - mając ogromny ogród warzywny, hodując króliki, kozy mleczne, kaczki, kurczaki, pszczoły, byli całkowicie samowystarczalni. Artystka dorastała bez telewizji z dala od zgiełku świata, jej dzieciństwo nie wykraczało poza rodzinną farmę. Artystka dobrze pamięta ten moment, kiedy mając trzy lata jeden z sąsiadów na tarasie rysował jej portret. 

Mary C. Carroll, Lowlands, 2022, Graphite, 8 x 10, Private Collection, źródło: www.merrysee.com

Tak wspomina to wydarzenie: „Byłam całkowicie zdumiona tą sceną - bardzo chciałam wiedzieć, co się dzieje po drugiej stronie kartki - jak sąsiad to rysuje, jakie linie robi, co to za odgłos drapania? Od tamtej pory większość czasu spędzałem na rysowaniu i malowaniu. Nie mieliśmy telewizji ani innych tego typu rzeczy, więc łatwo było wciągnąć się w taką działalność. Od tego czasu nie opuściło mnie przekonanie o tym, że zawsze jest coś ciekawego do opowiedzenia. Nie trzeba siłowo szukać inspiracji i wielkich odkryć. To przekonanie nie opuściło mnie i dziś jeżeli zdarza się tak, że  okoliczności nie pozwalają mi pracować przez jakiś czas, zaczynam odczuwać swędzenie i jakiś dziwny niepokój, tak jakby brakowało mi tlenu. Wiem także, że praca na farmie w młodości bardzo mi pomogła w dalszym życiu. Bo kariera artysty wymaga samodyscypliny i godzin spędzonych w studiu, i wierzę, że ten rodzaj wychowania bardzo pomógł mi się skupić. 

Mary C. Carroll, My Father's House, 2014, Acrylic on panel, 32 x 48 inches, Private Collection, źródło: www.merrysee.com

W młodości nie miałam telewizji ani innych współczesnych rozrywek i byłam zachęcana do zajmowania się tym, co było na farmie. Pozostawiona działaniu swojej dziecięcej wyobraźni i obserwacji otaczającej mnie przyrody, przełożyłam swoje rozumienie świata na obrazy i rysunki. Kontynuuje tę praktykę do dziś, czerpiąc wiele z tego co mnie otacza”. Może też z tego powodu, kiedy przyszedł czas wyborów edukacyjnych Mary Carroll postanowiła studiować malarstwo. W krótkim czasie uzyskała tytuł magistra sztuk pięknych w dziedzinie malarstwa i historii sztuki na Uniwersytecie Radforda, kończąc studia w 2010 roku z wyróżnieniem Summa Cum Laude i otrzymując nagrodę za najlepszą pracę dyplomową na uczelni. 

Mary C. Carroll, Loner, 2021, Acrylic on panel, 14 × 17 in | 35.6 × 43.2 cm, źródło: www.merrysee.com

Po studiach wróciła do rodzinnych stron, gdzie ma do dziś pracownię w Richmond w stanie Wirginia. Na obrazach Chiaramonte przedstawiane są za zwyczaj stoickie kobiety, niemal w katatonii, często za modelkę wybierana jest jej siostra bliźniaczka, która robi na obrazach zaskakujące rzeczy: siedzi odwrócona tyłem patrząc na ścianę, lub podciąga miniaturowy dom za korzenie, stoi w transie na jawie, podczas gdy leśne zwierzęta towarzyszą jej jak zwierzęta domowe. Artystka w poszukiwaniu inspiracji sięga po to, co ją otacza, może to być najbliższe otoczenie, wspomnienia, wyobrażenia, bądź opowieści innych. Dlatego większość jej prac ma charakter narracyjny, opowiada jakąś historię, czasem mroczną, niepokojącą, bądź niejasną. Artystka podczas spaceru z psem po lesie odnalazła na przykład opuszczony i porzucony dom, z pozostawianymi przez mieszkańców sprzętami, zabawkami dzieci, resztkami mebli. 

Mary C. Carroll, My Father's House, 2014, Acrylic on panel, 32 x 48 inches, Private Collection, źródło: www.merrysee.com

Od tego czasu nie ukrywa, że lubi odwiedzać to opuszczone miejsce i wyobrażać sobie różne scenariusze dotyczące rodziny, która kiedyś tam mieszkała. W domu na ścianach przyklejone są strony z dziecięcych kolorowanek, lalki zaśmiecają dach werandy, bo ktoś wyrzucił je z okna na piętrze. Artystka mówi wprost, że „Chcę się po prostu karmić tym, co tu kiedyś było". Ta opuszczona rudera stała się inkubatorem pomysłów, scenerią do wielu obrazów artystki. Szkicując w opuszczonym domu jego wnętrze wyobrażała sobie różne scenariusze, które mogły się rozgrywać, kiedy dom tętnił życiem i był przez kogoś zamieszkany. Artystka tak o tym opowiada: „Te zdarzenia zainspirowały mnie do malarskiej eksploracji nawiedzenia i zastanowienia się, jak musi wyglądać egzystencja ducha. W obrazach stawiam tego rodzaju pytania. Wiem, że  „życie tych co odeszli" jest oczywiście inne niż to, które my mamy. Do tego właśnie odnoszę się w narracji moich obrazów, że istnieją dwa światy, które nawzajem się przenikają”. Zarówno z prac artystki, jak również z tego co mówi wyłania się spójna wizja i rola artysty. Wedle Chiaramonte  głównym zadaniem artysty jest utrwalenie ważnych chwil w życiu, które odbywają się na styku obserwacji i wyobraźni. Innymi słowy, malarstwo polega na wyrywaniu i utrwalaniu tego, co najpiękniejsze lub najgłębiej odczuwane. I nie trzeba wyruszać w dalekie wyprawy celem szukania inspiracji, wystarczy rozejrzeć się dookoła. 

Mary C. Carroll, Circles, 2013, Acrylic on panel, 24 x 36 inches, Private Collection,  Painting selected for Patty Griffin american tour poster 2014, źródło: www.merrysee.com

Artystka mając w domu kilka zegarów, układa je na podłodze, szkicuje wstępną kompozycję do obrazu zatytułowanego „Kręgi”. W obrazie widzimy leżącą na podłodze młodą kobietę, którą otaczają zegary z kukułką, które na pierwszy rzut oka wydają się być równie poszkodowane jak leżąca kobieta. Jednak przy bliższym poznaniu nie znajdujemy żadnych faktycznych obrażeń, nic nie jest zniszczone. Wydaje się raczej, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju Time Out, wyjścia poza czas. Obraz może być zarówno zachętą do zwolnienia, jak również buntem przeciw przemijaniu, albo protestem i rozczarowaniem wszystkimi nowomodnymi urządzeniami, które domagają się od nas ciągłego uczestnictwa, bycia zawsze włączonym, aktywnym. Artystka tak mówi o tej kompozycji: „Początek jest zawsze podobny, miałam garść bardzo pamiętnych, jasnych snów, które potem jakoś sprzęgły się z rzeczywistością. Sny mam zawsze bardzo precyzyjne, pamiętam po przebudzeniu kształt guzika osoby, która mi się śniła, kratę jej koszuli, pozę w której leżała na podłodze. Z jednej strony jest to dla mnie naprawdę bardzo niepokojące, z drugiej stanowi pożywkę dla mych obrazów. Czasem zdarza mi się, że spotykam kogoś, kto wydaje mi się bardzo znajomy, ale nie w sensie déjà vu, bardziej jak stary przyjaciel, którego w jakiś sposób zapomniałam. A on jest wyjęty z moich snów. To jest myśl stojąca za kilkoma obrazami, że żyjemy w przeplatających się tych kręgach, przeżywamy intensywną tęsknotę za przeszłością, nostalgię, a w szczególności świadomość, że to, za czym się tęskni, już nigdy nie nadejdzie. 

Mary C. Carroll, Chasing Phantoms, 2022, 36 x 48 inches, Graphite and acrylic on toned Stonehenge paper, źródło: www.merrysee.com

Tak więc postacie na moich obrazach poszukują swojego dawnego życia. Ponadto jestem zakochana w cyklach rzeczy: zmieniające się pory roku, kolejne dni przemijają, a za nimi kolejny rok. Do tego dają znać wspomnienia z dzieciństwa. Na przykład z ulubionych bajek, które czytano nam jako dzieciom. Pamiętam taką o wraku statku. Mama puszczała nam często z gramofonu to nagranie, które towarzyszyło tej historii. Można było w bajce usłyszeć upiorne wycie wiatru. Do dziś boję się silnego wiatru i jestem przekonana, że Matka Natura może być przytłaczająco piękna ale i okrutna zarazem. Wszystko to składa się na moje malarstwo. W ostatnich latach wymyślam historie, głównie wokół tematu zmagania się z czasem i przemijaniem. Tak czy inaczej, malowanie jest sposobem, w jaki nadaję sens memu życiu. Ja po prostu lubię analizować rzeczy, aż zostaną zmielone na popiół, a potem z tego popiołu są moje obrazy”.

Mary C. Carroll, It Sounded Like Thunder, 2019, Oil on panel, 8 × 10 in | 20.3 × 25.4 cm, źródło: www.merrysee.com

Nie każdemu może podobać się malarstwo Mary Chiaramonte, postacie z obrazów z ich dużymi, klockowatymi rękami i szerokimi ramionami, które wyglądają jak wyrzeźbione z kamienia są trudne w odbiorze, czasem, przedstawione na obrazach kobiety i mężczyźni są wręcz sentymentalnie bezczelni. Ale jedno, co mnie urzeka w jej twórczości to szczerość wypowiedzi, szukanie inspiracji w zasięgu wzroku i wyobraźni i skromność artystki.  Z ogromną dozą szczerości Chiaramonte mówi wprost, że maluje, po prostu to, co jest wokół niej. To i tak dla niej aż nadto.


Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego twórczości artystki:

I na koniec tradycyjna gorąca prośba. Jeżeli ktokolwiek z Was widzi sens moje pracy i chciałby, choćby symbolicznie, wesprzeć Kronikę Konika wystarczy, że założy konto na portalu Patronite: https://patronite.pl/kronikakonika.pl

tam może w sposób niezwykle prosty wesprzeć moją działalności. Ewentualna życzliwość zaczyna się od ceny przysłowiowej małej kawy, którą można „postawić” raz w miesiącu (5 złotych). Dla mnie to bardzo ważne. Bardzo dziękuję.

Dziękuję moim Patronom za wsparcie, bez nich nie byłoby możliwy cały projekt:

 

Magdalena Podborowska-Żabska

Weronika Wodiczko

Michał Kugacz

Renata Osiecka

Jan Macioszczyk

Wojciech Piotrowicz

Martyna Makosa

Aleksandra Podgórska

Małgorzata Kucharska

Lucas Komosinski

Sławomir Skiba

Alicja Wiśniewska

Anonimowy Patron/Patronka

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Alfons i jego kobiety. Rzecz o twórczości Alfonsa Muchy.

Bywa i tak w historii, że te same rzeczy odkrywane są co jakiś czas. Na przykład idea   demokracji wynaleziona przez starożytnych Greków w ateńskiej polis, jako ustrój państwa, została zarzucona w historii na wiele wieków i ponownie odkryta w czasach nowożytnych. Podobnie było z wynalazkiem papieru, który został wynaleziony w Chinach przez kancelistę na dworze cesarza He Di z dynastii Han, około 105 r. n.e i ponownie odkryty w Europie po niemal 1000 lat. W pewnym sensie podobnie jest z twórczością Alfonsa Muchy. Ten genialny ilustrator, grafik, malarz i rzeźbiarz był sławą Paryża, Wiednia, Pragi na początku XX wieku. Jednak z czasem jego blask słabł, został pokryty kurzem zapomnienia i pewnie odszedłby w niepamięć, gdyby nie pewne wydarzenie. Alfons Mucha, Fate, 1920, olej na płótnie, 51,5 x 53,5 cm, Muzeum Alfonsa Muchy w Pradze, źródło: http://masterpieceart.net/alphonse-mucha  Na początku 1963 roku największe muzeum sztuki i rzemiosła artystycznego w Londynie czyli Muzeum Wiktorii i