Przejdź do głównej zawartości

Czarne lutro. Gottfried Helnwein

 

W kulturze Zachodu pojęcie niewinności używane jest w dwu kategoriach. Pierwszy określa osobę niewinną jako wolną od przestępstw, czyli kogoś kogo charakteryzuje brak winy. Drugie znaczenie kojarzone jest z cechą charakteru, o kimś niewinnym mówimy wtedy, gdy jest nieśmiały, skromny, czy też naiwny. W tym kontekście przywoływaną figurą niewinności jest przede wszystkim dziecko. Mówi się wprost, że uprzywilejowaną cechą dzieciństwa jest właśnie niewinność, poprzez oddzielenie dziecka od zdeprawowanego świata dorosłych, którego dziecko, po prostu, nie rozumie. W tym wymiarze niewinność dziecka wiąże się, na przykład, z oddzieleniem go od sfery seksualnej, która jest zarezerwowana i zrozumiała dla dorosłych, czy też od sfery przemocy. 

Gottfried Helnwein, The Marmur of the Innocents 1, oil and acrylic on canvas, 2009, 198 x 290 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Z tego też powodu jednym z obowiązków rodziców jest to, by chronić dzieci przed tym wymiarem dorosłości, który jest dla nich niezrozumiały czy też okrutny. Historia zna wiele przypadków, kiedy to krzywda z okresu dzieciństwa rzutowała potem tragicznie na całe dorosłe życie. Dlatego też w wymiarze  prawnym poszczególne państwa ustalają umowny próg dorosłości, który kończy dzieciństwo i rozpoczyna dorosłość. Zwykło się przy tej okazji mówić o utracie niewinności dziecka i wkroczeniu w świat dorosłości z wszystkimi jego przypadłościami. W katalogu najgorszych przewin, których mogą dopuścić się dorośli, niezależnie od epoki, czy panujących ustrojów, jest zamach na niewinność dziecka, poprzez wykorzystanie jego słabości i naiwności. 

Gottfried Helnwein, Untitled, mixed media (oil and acrylic on canvas), 2005, 192 x 249 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Ilekroć myślę o problemie przedmiotowego traktowania dziecka, wykorzystania go, czy zadanych mu krzywd, tylekroć stają mi przed oczami obrazy współczesnego malarza z Austrii Gottfrieda Helnweina. W moim przekonaniu, żaden inny artysta w ostatnich dekadach nie dokopał się głębiej i bardziej przenikliwie do tego trudnego zagadnienia niż austriacki malarz. Jego obrazy, niełatwe i trudne w odbiorze, pełnią funkcję wizualnych komentarzy ukazujących, jak różnego rodzaju ideologie potrafią spustoszyć psychikę dziecka, często są to szkody dużo poważniejsze niż rany zadane fizycznie, bo rana psychiczna się nie zabliźnia, pozostaje krwawiąca przez całe dorosłe życie.

Gottfried Helnwein, The Disasters of War 24, mixed media (oil and acrylic on canvas), 2007, 195 x 242 cm, źródło: https://www.helnwein.com

       Gottfrieda Helnweina urodził się 8 października 1948 w Wiedniu. Od czasów młodości rysował, dlatego jego naturalnym wyborem, po ukończeniu szkoły średniej, było studiowanie malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, która od czasów Gustawa Klimta i Egona Schielego była tyglem twórczym stolicy Austrii. Wiedeńską Akademię Gottfried Helnwein skończył z wyróżnieniem, jak wspominają jego wykładowcy, młodego artystę już w czasie studiów interesowały wizualne przedstawienia niepokoju i lęku, w rezultacie jego prace często były postrzegane jako prowokacyjne i kontrowersyjne. Gottfried Helnwein nie porzucił swych zainteresowań po studiach, jego obrazy ukazywały cały wachlarz opresyjnych cech ludzkiej natury, istnych kwiatów zła, które nierzadko rozkwitają w trudnych momentach historycznych. 

Gottfried Helnwein, The Murmur of the Innocents 24, mixed media (oil and acrylic on canvas), 2011, 200 x 300 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Nie ma co ukrywać, że trudno znaleźć innego artystę, który był w tym okresie tak masowo atakowany jak Gottfried Helnwein, głównie za swój wyjątkowy charakter praktyki artystycznej. Zwracano uwagę, że artysta posługuje się zbyt bezpośrednim arsenałem wizualnym, podkreślonym ponadto doskonałym przygotowaniem warsztatowym. Sztuka Helnweina nie rozgrywa się wyłącznie w przestrzeni estetycznej, wykracza po nią ukazując trudny temat na styku ideologii, polityki i niewinnych ofiar w postaci dzieci. Artyście zarzucano przede wszystkim to, że wyzbywa się w malarstwie symbolicznej aury niedopowiedzeń i wskazuje wprost, bez aluzji.  

Gottfried Helnwein, Epiphany III (Presentation at the Temple) mixed media (oil and acrylic on canvas), 1998, Albertina Museum, Vienna, źródło: https://www.helnwein.com

Pisano, że jego sztuka to cuchnąca estetycznie bomba, rodzaj wizualnego manifestu oskarżającego wokół wszystkich. Artysta, jakby zachęcony falą krytyki maluje kolejne obrazy, wygłasza też liczne komentarze, wskazując na źródło swej sztuki. Urodzony w Austrii zwraca uwagę na szaleństwo nazizmu nie zostało rozliczone w jego ojczyźnie, zostało zaś w latach powojennych zastąpione osobliwym poczuciem zranienia narodu austriackiego. Artysta tak pisze o tym czasie: „Moje dzieciństwo było horrorem - urodzony zaraz po wojnie żyłem w świecie depresji i nudy. Wszyscy dorośli wyglądali na brzydkich i zniszczonych. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś się w tym okresie uśmiechał, nie słyszałem, żeby ktoś śpiewał. Czułem wtedy,  że wylądowałam w jakiejś żelaznej klatce. Był tam dwuwymiarowy świat bez kolorów, moje prawdziwe życie zaczęło się, gdy dostałem od Amerykanów mój pierwszy komiks z Myszką Miki - gdy otworzyłem trójwymiarowy świat pełen kolorów i cudów zmieniło się wszystko, jakbym wyjrzał za kotarę. 

Gottfried Helnwein, Midnight Mickey, mixed media (oil and acrylic on canvas), 2001, 216 x 300 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Kiedy w pierwszych latach po studiach zacząłem malować, nie interesował mnie świat sztuki współczesnej. Inaczej niż u większości artystów, których znałem, dla mnie nigdy nie była ważna kwestia stylu, czy sztuki, która eksploruje samą siebie. Mnie interesowała polityka, społeczeństwo, historia, media, wiadomości, które mnie prowokowały, szokowały i motywowały, może brzmi to dziwnie, ale interesował mnie bardziej trywialny świat komiksu, reklamy. Sztuka była dla mnie nie tylko sposobem na zgłębianie tematyki wojny, przemocy i społeczeństwa, ale także sposobem na walkę - sposobem na opór - niezgadzanie się na to, co opresyjne, manipulujące. Czułem, że mogę uderzyć moim malarstwem i zmusić ludzi do spojrzenia na rzeczy, o których woleliby zapomnieć." 

Gottfried Helnwein, The marmur of the innocents 8, 2009, (oil and acrylic on canvas 165 x 226 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Od tego czasu w sztuce Helnweina pojawiła się jasność wizji tematu, który miał pozostać niezmienny przez cały okres jego twórczości. Tematem jego prac pozostała kondycja ludzka. Metafora jego sztuki była zdominowana przez wizerunek dziecka, ale nie tego beztroskiego, niewinnego dziecka z powszechnej wyobraźni. Helnwein stworzył natomiast głęboko niepokojący, a zarazem zniewalająco prowokujący obraz zranionego dziecka pokiereszowanego fizycznie i emocjonalnie. W historii sztuki, przed końcem XVIII wieku, dziecko jako samodzielny temat prawie nie istniało. Dziecko pojawiało się zazwyczaj symbolicznie lub alegorycznie jako kupidyn lub anioł. Pojawiało się także jako miniaturowy dorosły, jak w przedstawieniach młodych bogów, królów, czy w chrześcijaństwie - Jezusa jako dzieciątka. 

Gottfried Helnwein, The marmur of the innocents 7, 2009, (oil and acrylic on canvas 165 x 226 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Dopiero w XIX wieku tacy artyści jak William Blake, Louis Leopold Boilly czy Phillip Otto Runge, zaczęli przedstawiać w swoich dziełach dzieci jako jednostki, oderwane od ich dzieciństwa. W tej perspektywie bólu, cierpienia i śmierci ukazuje dzieci również Helnwein. W jego obrazach dzieci, przeważnie w fazie wiekowej pomiędzy dzieciństwem, dojrzewaniem i dorosłością, ukazane są jako te, które przez wojnę utraciły niewinność. Ukazane są jako kruche obiekty manipulacji oraz przemocy fizycznej i psychicznej. By wzmocnić wizualny przekaz Helnweina maluje je na płótnie w podwójnej, powiększonej skali. Obrazy Gottfrieda Helnweina namalowane są z zauważenia godną drobiazgowością, artysta koncentruje się zarówno na detalu, jak i sferze kolorystycznej, zgaszonej, często operuje ostrym punktowym światłem. 

Gottfried Helnwein, The marmur of the innocents 5, 2009, (oil and acrylic on canvas, 190 x 320 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Dla Helnweina ograniczenie koloru do jednego tonu usuwa zbędne wizualne zakłócenia i skupia uwagę na temacie. Ten świat oczyszczony z koloru, to także świadomy wybór, podobnie jak scenografia obrazu, w której używa przemyślanych rekwizytów. Kiedy pierwszy raz ujrzałem w galerii wielkoformatowe portrety dzieci autorstwa Gottfrieda Helnweina, surrealistycznie zestawione z ostrą bronią i postaciami z kreskówek, wiedziałem, że ta forma malarstwa wykracza dalece poza czyste doznania estetyczne i niesie z sobą jakieś przesłanie. Artysta jako obywatel Austrii ukazuje to, co jest mu bliskie, czyli dzieci, które zostały skażone zbrodniczym reżimem nazistowskim. Artysta w jednym z wywiadów zwraca uwagę na haniebną historię austriackiego psychiatry i neurologa Heinricha Grossa, który będąc dyrektorem medycznym wiedeńskiej kliniki Spiegelgrund, był twórcą programu eutanazji dzieci w nazistowskiej Austrii w latach 1939-1945. 

Gottfried Helnwein, The Murmur of the Innocents 61, oil and acryl, 2017, 210 x 305,5 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Pomimo winy za śmierć wielu niepełnosprawnych, osieroconych i „rasowo zdegenerowanych” dzieci Gross po wojnie nadal praktykował medycynę jako neurolog i psychiatra sądowy, otrzymując nawet w 1975 roku od rządu austriackiego Krzyż I Klasy za Zasługi w Dziedzinie Nauki i Sztuki. Artysta przypomina haniebny wywiad, udzielony wkrótce po uniewinnieniu Grossa w jego drugim procesie, gdzie lekarz szczerze wyjaśnił, że dzieciom nie podawał śmiertelnych zastrzyków, zmarły spokojnie, jedząc zatrute jedzenie. Wywiad nie wzbudził wówczas żadnych protestów. Ale dla Helnweina był to impuls, by w malarstwie skomentować to, na co godzą się inni w geście obojętności. Tym samym Helnwein zagląda do tajemnej i niewytłumaczalnej piwnicy okropności ludzkiej natury tworząc głęboko niepokojący, a zarazem zniewalająco prowokujący obraz dziecka zranionego. Jednak wachlarz użytych postaci w twórczości Helnweina nie ogranicza się wyłącznie do dzieci, z jego obrazów wpatruje się w nas Myszka Miki, w zależności od wieku i punktu widzenia obserwatora jest ona jednocześnie łagodnie słodka i groźnie złowroga. Myszka Miki waha się w naszym odbiorze między beztroską a dziką drapieżnością. 

Gottfried Helnwein, Gray Mouse 8, oil and acrylic on canvas, 2014, Courtesy of Modernism Inc., San Francisco, źródło: https://www.helnwein.com

Helnwein tłumaczy:  „Co kojarzy mi się z nazwą Disney? Inspirujące świetne komiksy z mojego dzieciństwa, które dały mi szansę na ucieczkę z zimnego nazistowskiego kraju w świat radości i cudów, potem okazały się one reklamami masowego konsumpcjonizmu. Pomiędzy tymi dwoma konkurującymi tendencjami pojawia się dorastające dziecko, prawdziwy temat moich obrazów.” Jest rzeczą oczywistą, że malarstwo Helnweina komentowane jest głównie w obrębie treści, ale warto również docenić kompozycyjne i malarskie piękno jego prac. Techniczna wirtuozeria sztuki czyni możliwymi jego przesłanie, bez niej byłoby one pretensjonalne i płytkie. Gdyby Helnwein był artystą pełnym oryginalnych i prowokacyjnych pomysłów, bez umiejętności przełożenia tych pomysłów na sensowną sztukę, nie zasługiwałby na uwagę, na którą zasługuje. A tak, Gottfried Helnwein krzyczy swoim pędzlem. Nie ma co ukrywać, nie jest to łatwe malarstwo, bo ukazuje coś, co chcielibyśmy wyeliminować z naszego życia, czyli ból zranionych dzieci, które szukają schronienia, a które zostaje im odmówione. 

Gottfried Helnwein, The marmur of the Innocents 18, oil and acrylic, 2010, 180 x 252 cm, źródło: https://www.helnwein.com

Gdy pierwszy raz ujrzałem obrazy Helnweina, w pierwszym odruchu wydawało mi się, że artysta stworzył dobry, prosty portret dziecka wykonany w naturalistycznym kolorze, namalowany wręcz z fotorealistyczną precyzją. Jednak w każdym mijanym portretem było coś niepokojącego, tak jakby w tych obrazach rozgrywał się jakiś cichy dramat. Gdy twarz dziecka wyłania się z ciemności, jedno oko pozostaje w mroku, drugie wyraźne wpatrzone jest w odbiorcę. Mimo, że dziewczynka nie wykazuje żadnych wyraźnych emocji, ma się poczucie niewypowiedzianego dialogu między nią a widzem. W jej spojrzeniu, pomimo niewinności, a nawet ignorancji dziecka jest jakaś wiedza, a nawet subtelny osąd. To tak, jakby chciała powiedzieć: Jak mogliście zgotować mi taki los? Trafnie napisał jeden z krytyków, że dzieła Gottfrieda Helnweina mają coś wspólnego ze sztuką Alfreda Hitchcocka. W obu przypadkach mamy do czynienia z zatrzymaniem akcji i tajemnicą. 

Gottfried Helnwein,  Studio Downtown Los Angeles 2014, źródło: https://www.helnwein.com

W obu przypadkach mamy do czynienia z przemocą lub groźbą przemocy. Prawdą jest jednak również to, że obaj zajmują się scenami prowadzącymi do przemocy lub jej następstwami, ale rzadko samym aktem przemocy. Helnwein, podobnie jak Hitchcock, doskonale zdaje sobie sprawę, że pobudzenie wyobraźni widza może stworzyć o wiele większy dramat niż dosłowne przedstawienie. Dlatego też malarz ukazuje dzieci, które zakrywają twarz w implikowanym geście żalu, bólu lub wstydu, ukazuje dziecko ubrane w mundur nazistowski jako ofiarę, zranioną fizycznie i psychicznie przez świat, którego nie może pojąć ani kontrolować. Jak już wspomniałem, malarstwo Helnweina jest trudne w odbiorze, bo jego obrazy wprawiają w drgania struny emocji znacznie bardziej niż fotografia reportażowa, czy literatura.  Jego malarstwo sprawia, że czujemy grozę czegoś, co wydarzyło się naprawdę i nie odnosi się do pojedynczego epizodu. Są to trudne w odbiorze obrazy, bo Helnwein, daleki jest od ukazywania stereotypu dzieciństwa jako sielankowego momentu, w którym człowiek nie został jeszcze dotknięty przez zło. Helnwein szczerze wierzy, że można zmienić świat. 

Gottfried Helnwein, Head of a Child 17, mixed media (oil and acrylic on canvas), 2014, źródło: https://www.helnwein.com

Niestety, jego sztuka ma w sobie coś z ducha utopii. Poprzez malarstwo nie zlikwidujemy i nie wyplenimy zła, tego najgorszego, bo kierowanego w stronę dzieci. Ale możemy je, pomimo trudnego przekazu pokazać, a to już dużo, bo w obliczu cierpienia dzieci milczenie i zapomnienie może być równie okrutne.

Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego twórczości artysty:

 


I na koniec tradycyjna gorąca prośba. Jeżeli ktokolwiek z Was widzi sens moje pracy i chciałby, choćby symbolicznie, wesprzeć Kronikę Konika wystarczy, że założy konto na portalu Patronite: https://patronite.pl/kronikakonika.pl

tam może w sposób niezwykle prosty wesprzeć moją działalności. Ewentualna życzliwość zaczyna się od ceny przysłowiowej małej kawy, którą można „postawić” raz w miesiącu (5 złotych). Dla mnie to bardzo ważne. Bardzo dziękuję.

Dziękuję moim Patronom za wsparcie, bez nich nie byłoby możliwy cały projekt:

 

Magdalena Podborowska-Żabska

Weronika Wodiczko

Michał Kugacz

Renata Osiecka

Jan Macioszczyk

Wojciech Piotrowicz

Martyna Makosa

Aleksandra Podgórska

Małgorzata Kucharska

Lucas Komosinski

Sławomir Skiba

Alicja Wiśniewska

Anonimowy Patron/Patronka

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych