Przejdź do głównej zawartości

Wyprawa do kresu wyobraźni. O twórczości Maksymiliana Novak-Zemplińskiego

Czytanie podręczników z zakresu psychiatrii przynosi niewątpliwie dużą dawkę wiedzy o tym, jak funkcjonuje nasza świadomość. Ale wraz z taką wiedzą, przynajmniej w moim przypadku, pojawia się podejrzenie, że większość opisywanych w podręcznikach chorób jest również moją przypadłością. Co prawda, w stopniu niegroźnym, ale symptomy są dostrzegalne. I tak na przykład, kiedy czytałem naukowe opracowania opisane w 2002 roku i nazwane przez psychiatrów zaburzeniem dezadaptacyjnego marzycielstwa, to pomyślałem, że w zasadzie zdecydowana większość artystów posiada łagodną formę tego zaburzenia. 

Maksymilian Novák-Zempliński, Untitled, Olej na płycie,  źródło: http://www.zemplinski.com

Bo każdy z nich ma marzenia, są one skutecznym sposobem, na radzenie sobie z pospolitością tego, co ich otacza, ze złem, czy brzydotą. Co więcej, fantazjowanie jest naturalnym zjawiskiem wspierającym rozwój osobowy, kiedy się poddajemy fantazjowaniu, tak na prawdę, testujemy wewnątrz wyobraźni różne potencjalne sytuacje i rozwiązania. Zwyczajowo, nic z tego nie wynika, ale bywa i tak, że w nasilonej postaci marzycielstwo domaga się jakiegoś ujścia, bo gdy zamkniemy intensywne marzenia w obrębie samej świadomości, to zaangażowanie w w świat marzeń, wchłonięcie w ten wyobrażony świat, może przybrać groźną postać, fantazje odbywają się wtedy kosztem realnego życia, kosztem pracy, obowiązków czy relacji z innymi. 

Maksymilian Novák-Zempliński, Olej na płycie,  110x140 cm, 2003r, źródło: http://www.zemplinski.com

Wtedy to, osoba z zaburzeniem zwanym przez psychiatrów marzycielstwem dezadaptacyjnym woli wymyślony świat od rzeczywistego, zamyka się w nim, a kiedy próbuje się jej przerwać fantazjowanie, irytuje się a nawet działa agresywnie. I to właśnie wtedy, możemy mówić o klinicznym nasileniu dezadaptacyjnego marzycielstwa. Sposobów, by radzić sobie z nadmiernym fantazjowaniem jest sporo, jednak wydaje się, że wyjątkowo skuteczną metodą jest sztuka. Wtedy to, wymyślone drobiazgowo światy możemy niejako wyjąć z naszej świadomości, zmaterializować je, pokazać precyzyjnie innym. A co odsłonięte, pokazane i nazwane nie jest już tak groźne i tajemnicze, co więcej, może być przedmiotem podziwu innych. Ilekroć o tym myślę, to staje mi przed oczyma twórczość polskiego malarza młodego pokolenia Maksymiliana Novák-Zemplińskiego. Jego obrazy są jak bilet w podróż do wymyślonego świata, tajemniczego i zagadkowego, artysta zaprasza nas w podróż przez labirynty własnej wyobraźni, każdy kolejny obraz to odsłona mieszanki jego pamięci i wyobraźni, wrażliwości i imaginacji.

Maksymilian Novák-Zempliński, Olej na płycie,  140x185 cm, 2005, źródło: http://www.zemplinski.com

            Maksymilian Novák-Zempliński urodził się w 1974 roku w Warszawie, tam też dziś mieszka. Studiował na Wydziale Malarstwa Europejskiej Akademii Sztuk. Dyplom uzyskał w 1999 roku w pracowniach prof. Antoniego Fałata i prof. Andrzeja Sadowskiego. W dorobku twórczym ma zarówno obrazy w technice olejnej jak i akrylowej, a także rzeźby, te wykonuje jednak sporadycznie. 

Maksymilian Novák-Zempliński, Olej na płycie,  120x150cm, 2007, źródło: http://www.zemplinski.com

Jego malarstwo cenione jest przede wszystkim za misterne połączenie doskonałych zdolności warsztatowych, rodem z dawnych mistrzów, z fantazyjnie oddanym klimatem kompozycji. Dlatego nie dziwi fakt, że jego prace cieszą się coraz większym zainteresowaniem i znajdują się w wielu kolekcjach, zarówno tych w kraju jak i za granicą. To, co mnie zachwyca w pierwszej kolejności w jego sztuce, to bardzo uczciwy warsztat pracy, Zempliński, po prostu, nie idzie na skróty, nie szuka tu kompromisów. W rozmowie ze mną przyznaje: „Cenię bardzo uczciwy warsztat, który łączę z tematami mnie poruszającymi. Oczywiście prowadzi to nieodmiennie do dłubaniny trwającej tygodniami, ale od tego nie ma ucieczki. Pod tym względem jestem zupełnie analogowy. Eksperymenty z formą mają sens wtedy, gdy dzieło broni się jakością”. 

Maksymilian Novák-Zempliński, Olej na płycie,  80x100 cm, 2009r, źródło: http://www.zemplinski.com

I na ta jakość jest widoczna w każdym jego obrazie. Jego prace, gdy się im uważnie przyjrzeć, są perfekcyjnie dopracowane pod względem technicznym, są starannie wręcz cyzelowane, każdy przedstawiony detal oddany jest z dużą pieczołowitością i precyzją. Może dlatego obrazy powstają na dużych formatach, a proces ich tworzenia, jak sam artysta przyznaje, jest dość długotrwały. Ale gdy obraz jest skończony to jest jak otwarte okno, za którymi rozpościera się fantastyczny, tajemniczy świat. W jego twórczości docenić należy sam moment pomysłu, powstania idei obrazu, bo to chyba jeden z najtrudniejszych momentów, kiedy z wyobraźni trzeba wydrzeć to, co się tam jawi i przełożyć to potem na język plastyki. 

Maksymilian Novák-Zempliński, Olej na płycie,  122x160 cm, 2004, źródło: http://www.zemplinski.com

Ta żmudna praca przeniesienia wyobrażenia w obraz olejny musi być arcytrudna, bo należy zachować równowagę między tym, co zaprojektowane przez fantazję a tym, co przeniesione potem w obraz. Ale nie można jednak postrzegać tych obrazów wyłącznie jako wirtuozerskich popisów, cyzelowania formy, bo mistrzowska technika doskonale współgra tu z zawartymi w obrazach treściami, co więcej, treść jest tu dość ważna, bo ona jest nośnikiem emocji skrytych w kompozycji. Wydaje mi się, że ambicją Zemplińskiego jest przede wszystkim przedstawianie pewnych nastrojów i klimatów a nie poszczególnych detali czy przedmiotów, one są wtórne. Warto też zwrócić uwagę, że prace artysty łączone są w cykle tematyczne, liczące od kilku do kilkunastu obrazów, przy czym każdy z cykli opowiada odrębną historię, luźno nawiązując do głównego motywu. 

Maksymilian Novák-Zempliński, Olej na płycie,  100x140 cm, 2009, źródło: http://www.zemplinski.com

Tutaj jest podobnie jak w muzyce, artysta proponuje główny motyw i nadbudowuje nad nim wizualne improwizacje. Tematyka cykli u Zemplińskiego jest starannie przemyślana i wybrana jest tak, aby dać możliwość swobodnej gry nastrojami. Artysta proponuje cykle tematyczne: Wcielenie, Statek morski, Statek powietrzny, Skrzydlate, czy Przestrzeń i wzorem dawnych mistrzów przypisuje cyklom terminy łacińskie. Dlatego w cyklu Navis pneumaticus widzimy widma zeppelinów, w Navis marinus wraki łodzi i okrętów wyrzuconych na brzeg morza, zaś w cyklu Spatium pejzaże pełne smutku zmieszanego z niesprecyzowaną nostalgią. Paradoksalnie, w każdym cyklu o sile narracji obrazów stanowi to, co nie zostało ukazane wprost. Bo każda odsłona to zaproszenie w podróż, zainicjowanie wyprawy, puszczenie wodzy fantazji, zaproszenie do swobodnej gry wyobraźni. 

Maksymilian Novák-Zempliński, Olej na płycie,  80x94 cm, 2009,  źródło: http://www.zemplinski.com

Ilekroć udawało mi się w oryginale widzieć te wielkoformatowe obrazy, to długo na nie patrzyłem i nie chciało mi się wierzyć, że to zwykła płyta zręcznie pokryta farbami. Kiedy wpatrywałem się w cykl obrazów zatytułowanych Spatium, to miałem wrażenie wchodzenia w ich przestrzeń, w której zaciera się świat realny z tym wyczarowanym za pomocą farby. Dodatkowo miałem wrażenie, że rozproszone światło w obrazach nadaje całości atmosferę grozy, tej najgorszej, bo grozy w obliczu pustki i tajemnicy. Mimo tego, że brakuje w nich krzykliwego zgiełku i dynamizmu, a w przedstawionych scenach zdaje się panować cisza przestrzeni, jak gdyby wyjętej z ram czasowych, to paradoksalnie zwiększa to siłę oddziaływania obrazów Zemplińskiego. 

Maksymilian Novák-Zempliński, Insulam, oil on panel, 2020, źródło: http://www.zemplinski.com

Bo kiedy tak patrzę na te oleje, to mam wrażenie, że zaraz coś się zacznie, że jest to przysłowiowa cisza przed burzą. Największą siłą obrazów artysty, jest w moim przekonaniu, perfekcyjne łączenie realistycznie przedstawionej rzeczywistości z elementami fantastycznymi, których obecność zaburza nasze nawyki percepcyjne i wzbudza niepokój. Mam świadomość tego, że z malarstwem z kręgu sztuki fantastycznej jest tak, że albo się go nie lubi, albo się je kocha. Tak jest i w tym przypadku, żaden obraz autorstwa Maksymiliana Novak-Zemplińskiego nie pozostaje dla naszej uwagi obojętny, albo się je darzy niechęcią albo są one przedmiotem podziwu. Ja od wielu lat je podziwiam.

Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego twórczości artysty (www.kronikakonika.pl):

I na koniec tradycyjna gorąca prośba. Jeżeli ktokolwiek z Was widzi sens moje pracy i chciałby, choćby symbolicznie, wesprzeć Kronikę Konika wystarczy, że założy konto na portalu Patronite: https://patronite.pl/kronikakonika.pl

tam może w sposób niezwykle prosty wesprzeć moją działalności. Ewentualna życzliwość zaczyna się od ceny przysłowiowej małej kawy, którą można „postawić” raz w miesiącu (5 złotych). Dla mnie to bardzo ważne. Bardzo dziękuję.

Dziękuję moim Patronom za wsparcie, bez nich nie byłoby możliwy cały projekt:

 

Magdalena Podborowska-Żabska

Weronika Wodiczko

Michał Kugacz

Jan Macioszczyk

Wojciech Piotrowicz

Martyna Makosa

Aleksandra Podgórska

Małgorzata Kucharska

Lucas Komosinski

Anonimowy Patron/Patronka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Alfons i jego kobiety. Rzecz o twórczości Alfonsa Muchy.

Bywa i tak w historii, że te same rzeczy odkrywane są co jakiś czas. Na przykład idea   demokracji wynaleziona przez starożytnych Greków w ateńskiej polis, jako ustrój państwa, została zarzucona w historii na wiele wieków i ponownie odkryta w czasach nowożytnych. Podobnie było z wynalazkiem papieru, który został wynaleziony w Chinach przez kancelistę na dworze cesarza He Di z dynastii Han, około 105 r. n.e i ponownie odkryty w Europie po niemal 1000 lat. W pewnym sensie podobnie jest z twórczością Alfonsa Muchy. Ten genialny ilustrator, grafik, malarz i rzeźbiarz był sławą Paryża, Wiednia, Pragi na początku XX wieku. Jednak z czasem jego blask słabł, został pokryty kurzem zapomnienia i pewnie odszedłby w niepamięć, gdyby nie pewne wydarzenie. Alfons Mucha, Fate, 1920, olej na płótnie, 51,5 x 53,5 cm, Muzeum Alfonsa Muchy w Pradze, źródło: http://masterpieceart.net/alphonse-mucha  Na początku 1963 roku największe muzeum sztuki i rzemiosła artystycznego w Londynie czyli Muzeum Wiktorii i