Przejdź do głównej zawartości

Podróż do Atlantydy. O twórczości Marcina Sachy.

 

Nie jest tajemnicą, że język polski sytuowany jest w dziesiątce najtrudniejszych języków świata. Językoznawcy twierdzą, że nasz ojczysty język liczy ponad milion słów. W rzeczywistości tego rodzaju kryteria obliczeniowe są bardzo nieprecyzyjne, bo na co dzień statystyczny Polak używa zaledwie paru tysięcy słów, ponadto, jak zaliczyć do polszczyzny wyrazy, które nie są już stosowane, jak choćby balwierz, felczer, alkierz czy aprensja? 

Marcin Sacha, Kreacje - kolor,10244, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

Do tego dochodzą naleciałości z innych języków, jak choćby celebryta czy brunch. Pozostawiając na marginesie te liczbowe spory, warto pamiętać, że język, którym operujemy na co dzień, jest giętki i poddaje się unifikacji, dlatego też nie ma większego sensu siłowo rugować z niego pojęć powszechnie dziś używanych. Mało kto już pamięta, że w latach pięćdziesiątych XX wieku, na zlecenie władz komunistycznych, powołano centralną komisję dbałości o język ojczysty. Chodziło głównie o to, by chronić polszczyznę przed językowym wpływem imperialnych języków. Dlatego też socjalistyczni językoznawcy tworzyli neologizmy polskie, tak, by wyrugować te, które pochodzą z języka angielskiego. 

Marcin Sacha, Labirynty, 9929, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

I tak sformułowania bekhend i forhend miały zastąpić polskie odpowiedniki: odsieb i dosieb. Wiele lat później głowiono się nad tym, jak w języku polskim oddać dwukrotnie klikniecie myszką komputerową bądź w prawy, bądź w lewy przycisk i zaproponowano dwumlask prawy i dwumlask lewy.  Trudno się nie dziwić, że tego rodzaju odgórnie wprowadzane nazewnictwo nie zawsze działa. Czasem warto zachować językowy sceptycyzm i poczekać. Osobiście uważam, że język polski jest wyjątkowo precyzyjnym językiem, widać to choćby w terminologii dotyczącej fotografii. Bo język polski potrafił doskonale odróżnić tu dwie nazwy: zdjęcie i fotografia. 

Marcin Sacha, Labirynty,9550, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

I tak, zdjęcia, to są kadry których mamy tysiące w naszych telefonach, mają one głównie walor  praktyczny, bo możemy archiwizować wizerunki znanych nam miejsc i osób, pokazywać je potem celem identyfikacji, wskazywać, gdzie byliśmy i co się ciekawego się wydarzyło. Wykonywanie zdjęć jest dla nas czymś tak powszechnym jak rozmowa czy przeglądanie internetu. Czymś zupełnie innym jest natomiast fotografia, bo jej towarzyszy ukazanie świata w nieoczywisty sposób, pełni ona rolę wizualnego komentarza do rzeczywistości. 

Marcin Sacha, Labirynty,8951a, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

W niej każdy kadr stara się być przemyślany, wizualnie ciekawy, estetycznie pociągający. Co prawda, w jednym i w drugim przypadku, zarówno zdjęcie jak i fotografia, zdana jest na to, co widzialne, dlatego może też je spinać jedno pytanie: gdzie wykonałeś to zdjęcie czy fotografię? Sprawa jednak mocno się komplikuje, gdy wchodzi w grę fotomontaż, gdzie na jeden kadr składają się liczne elementy. Wtedy to, tego rodzaju pytanie nie ma sensu. Ale za to pojawia się obraz, jako kategoria sztuki. Tak jest w przypadku twórczości Marcina Sachy, jednego z najzdolniejszych współczesnych fotografików pracujących w konwencji fotomontażu. 

Marcin Sacha, Labirynty,10188, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

O ile wszelkie wątpliwości dotyczące tego, czy fotografia ze względu na swój dokumentalny charakter może być narzędziem uprawiania sztuki, mogą być dyskutowane, tak dla mnie, nie ma najmniejszych wątpliwości, że zagospodarowanie fotografii przez Marcina Sachę jest sztuką. Bo bliżej tej formie twórczości do grafiki i malarstwa, niż do samej fotografii. Osobiście uważam też, że w przypadku jego twórczości kwestie związane z technikami budowania obrazu, są po prostu wtórne w stosunku do tego, jak te obrazy na mnie oddziałują. Obrazy wykreowane przez Marcina Sacha są dla mnie jak bilet w podróż do świata snów, pełnego labiryntów, tajemniczych budynków pełnych zagadek, są jak sekretna enigma, którą staramy się rozszyfrować chwilę po przebudzeniu.

Marcin Sacha, Labirynty,9919, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

            Marcin Sacha urodził się w 1970 roku w Tarnowie. Z wykształcenia jest geofizykiem. Początek zainteresowania się fotografią to rok 2004. Marcin Sacha tak wspomina te pierwsze fascynacje: „Początek mojego zainteresowania fotografią to rok 2004. Zaczynałem od pejzażu. Potem poczułem potrzebę spróbowania czegoś bardziej osobistego i czegoś co bliższe jest malarstwu, które zawsze fascynowało mnie najbardziej. I tak po kilku latach fotografowania krajobrazu zająłem się fotomontażem. Jest to technika, która daje mi dużą swobodę twórczą, bo wykreowane światy mogą być zupełnie dowolne. Jednocześnie dzięki wykorzystaniu fotografii łączy je ze światem realnym bardzo silna więź”. Podejście do fotografii Marcina Sachy jest wyjątkowo odważne, a nawet brawurowe, bo artysta nie zdaje się w fotografowaniu wyłącznie na to, co jest w zasięgu jego wzroku, a więc i w zasięgu obiektywu. 

Marcin Sacha, Rdza, 10232, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

Pierwszą matryca każdego obrazu jest ręcznie wykonany szkic, próba wydobycia obrazu z wyobraźni, czyli to, co renesansowi mistrzowie malarstwa określali terminem disegno. Rysunkowy szkic staje się więc rodzajem sondy zapuszczonej w wyobraźnię, jest próbą wydobycia z niej wizji. Dopiero potem przychodzi moment, który klasyk fotografii Henri Cartier-Bresson nazywał „polowaniem na właściwy moment”. Ale nie zawsze udaje się przecież odnaleźć elementy kompozycji w otaczającym nas świecie. Co wtedy? Tak o tym mówi Marcin Sacha: „Często wykorzystuję własne scenografie zbudowane z gliny, papieru i cegieł”. Jest to o tyle ciekawe, bo sam proces twórczy nie różni się tu wiele od stosowanego w grafice czy w malarstwie. 

Marcin Sacha, Rdza, 10043b, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

Artysta, mimo tego, że wykorzystuje fotografię, nie zdaje się wyłącznie na to, co dostępne w zasięgu wzroku i jest możliwe do sfotografowania. Tak o tym mówi:  „Obrazy najpierw powstają w mojej głowie. Potem, żeby ich nie zapomnieć, robię szkice na papierze Koncepcje fotomontaży powstają więc na kartce papieru. Zaczyna się od prawie gotowej wizji obrazu. Następnie wypełniam arkusz liniami, które stają się krawędziami brył oraz granicami światła i cienia. Potem zbieram materiał fotograficzny. Fotografuję modele wykonane z papieru, gliny lub cegieł, wykorzystuję też fragmenty cudzych konstrukcji - robię zdjęcia fragmentów tynku, zardzewiałej blachy, elementów konstrukcyjnych budynków. Na koniec komponuję kilkadziesiąt z nich w obraz na komputerze, wprowadzając do świata brył odrobinę rzeczywistości”. Artysta wykonując samodzielnie modele budynków i elementów obrazu wychodzi daleko poza dokumentalny charakter fotografii, czego efektem jest to, że trudno czasem odróżnić jego fotomontaże od grafiki czy obrazu olejnego. 

Marcin Sacha, Kreacje - czerń i biel,9540, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

Ten hybrydowy świat z gliny, papieru i cegieł jest mieszany jak w tyglu z tym, co znamy z codziennego oglądu. Finalnie otrzymujemy wysoce narracyjne obrazy, mocno surrealistyczne, głęboko przemyślane, zarówno pod kątem kompozycji, jak i użytej chromatyki barw. Pomimo tego, że świat wyczarowany przez Marcina Sachę rozciąga się między tajemniczymi labiryntami, zagadkowymi budynkami, przygnębiającą i mroczą architekturą, to zawsze głównym bohaterem jest w nich człowiek, konfrontowany z otaczającą go mroczną przestrzenią, gdzie towarzyszy mu poczucie zagubienia i leku, jest głęboko zanurzony w klimacie mentalnej klaustrofobii. 

Marcin Sacha, 10260, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

Tak mówi o tym artysta: „Niektórzy są bezradnie uwięzieni w swoich snach i wspomnieniach między niegościnnymi ścianami, podczas gdy inni poszukują, nie wiedząc do końca, dokąd zaprowadzi ich życie. Każdy obraz opowiada swoją własną historię, którą możemy sami odczytać, szukając wskazówek w naszej wyobraźni i doświadczeniu”. Osobiście uważam, że największą siłą prac Marcina Sachy jest to, że nie koncentruje się on na wybranym detalu, nie wskazuje obiektywem miejsc, gdzie zostały wykonane fotografie, ukazuje raczej jakąś opowieść, wizję, stan emocjonalny, jego pracę są więc formą jakiejś syntezy wizualnej. Innymi słowy, te obrazy są jak kadry wyjęte z snów. 

Marcin Sacha, Kreacje - kolor,9526pop, technika fotomontażu, źródło: marcinsacha.arte.usermd.net

Marcin Sacha nie ukrywa tego, że czerpie inspiracje do swych obrazów z malarstwa Zdzisława Beksińskiego czy z twórczości Mario Sironi. Prace Marcina Sachy zdobyły uznanie nie tylko w Polsce ale i za granicą. Dzisiaj artysta jest członkiem rzeczywistym Fotoklubu Rzeczypospolitej Polski, posiada taż tytuł nadany przez Międzynarodową Federację Sztuki Fotograficznej, wystawia swe prace w galeriach całego świata.

            A może w przypadku twórczości Marcina Sachy możemy zadać pytanie: a gdzie zrobiłeś to zdjęcie? Odpowiedź, którą otrzymamy będzie zapewne wskazaniem na wyobraźnię, na sny, na marzenia, na lęki, na selektywną pamięć. Bo fotomontaże autorstwa Marcina Sachy są jak mapy do nieistniejących i magicznych krain, czasem warto zabrać te mapy i wyruszyć w podróż.   

Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego twórczości artysty:


I na koniec tradycyjna, gorąca prośba. Jeżeli ktokolwiek z Was widzi sens moje pracy i chciałby, choćby symbolicznie, wesprzeć Kronikę Konika wystarczy, że założy konto na portalu Patronite: https://patronite.pl/kronikakonika.pl

tam może w sposób niezwykle prosty wesprzeć moją działalności. Ewentualna życzliwość zaczyna się od ceny przysłowiowej małej kawy, którą można „postawić” raz w miesiącu (5 złotych). Dla mnie to bardzo ważne. Bardzo dziękuję.

Dziękuję moim Patronom za wsparcie, bez nich nie byłoby możliwy cały projekt:

 

Magdalena Podborowska-Żabska

Weronika Wodiczko

Michał Kugacz

Anonimowy Patron/Patronka

Jan Macioszczyk

Wojciech Piotrowicz

Martyna Makosa

Aleksandra Podgórska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych