Przejdź do głównej zawartości

Od spawarki do palety. Daniel Sprick.

 

Na różnego rodzaju spotkaniach towarzyskich zadaję często pytanie o ranking najgorszych zawodów na świecie. Jest to o tyle ciekawe poznawczo, że nie uzyskuje się jednoznacznej odpowiedzi. I tak wśród zawodów, które nie chcieliby wykonywać moi znajomi, jest zawód akwizytora, chirurga dziecięcego, psychiatry dziecięcego, palacza odpadów medycznych czy koronera. 

Daniel Sprick, Untitled, Oil on board, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick/

Tego rodzaju pytanie prowokuje też ciekawe dyskusje na temat cech osobowości, które predysponują nas do określonych zawodów. Oczywiście, w najbardziej komfortowej sytuacji znajdują się ci, którzy zainteresowania zawodowe łączą z przyjemnością, z hobby. Jasną rzeczą jest to, że jest to wyjątkowo rzadka przypadłość ale faktem jest to, że istnieje grupa osób, których nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, by pracowali w innym zawodzie. 

Daniel Sprick, Katie with Lulu, Oil on board, 2014, 20 × 16 in, 50.8 × 40.6 cm źródło: www.facebook.com/daniel.sprick/

Kimś takim był na przykład Leon Wyczółkowski. Wyczółkowski był w swym długim życiu tylko i wyłącznie artystą i nie podobna wyobrazić sobie, by mógł zajmować się czymś innym, być, na przykład, urzędnikiem, dentystą, buchalterem albo szewcem. Jego wszystkie wybory życiowe, zarówno zawodowe, jak i osobiste, podporządkowane były jednemu celowi — sztuce. Jest on klasycznym przypadkiem człowieka, który nie dzielił swej aktywności życiowej między pracę zawodową, rodzinę, rozrywki czy hobby. 

Daniel Sprick, Wake From a Dream, Oil on board, 2016, 152.4 × 137.2 cm, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick/

Cała jego energia życiowa skupiała się, w jego wypadku, na jednym celu: chce tworzyć, sztuka jest jego życiem, pasją, hobby, miłością i celem ostatecznym. A jeżeli miałbym szukać kogoś wśród współczesnych malarzy, który jest, po prostu, malarzem par excellence, to wskazałbym na amerykańskiego malarza Daniela Spricka. Daniel Sprick wydaje się być kimś, kto poważnie potraktował życiową sentencję, która mówi, że należy kierować  się w życiu swoim interesem, bo inaczej on nami pokieruje. Przygoda Daniela Spricka ze sztuką rozpoczęła się już w wieku czterech lat, kiedy to po raz pierwszy sięgnął po ołówek. 

Daniel Sprick, Untitled, Oil on board, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick/

W zasadzie od tego czasu już się z nim nie rozstawał. Od tego czasu nastał dla niego czas wypraw po złote runo sztuki. Artysta pytany o inspiracje malarskie, o przesłanie jego obrazów, odpowiada wprost, że często zdarza się, że próbuje się łączyć jego malarstwo z symbolizmem, doszukując się w obrazach jakiejś psychologicznej głębi, podczas, gdy jego obrazy są po prostu zwykłym zachwytem nad tym, co go otacza i jedynym kryterium, które jest inspiracją pozostaje to, co zwie się malarskością, to ona mu towarzyszy przez całe życie. Dlatego w jego dorobku mam zarówno enigmatyczne portrety, tajemnicze martwe natury, ale także świetliste pejzaże. Daniel Sprick pytany o swój styl w malarstwie odpowiada równie lakonicznie: „Styl to nic innego jak pewien zbiór nawyków, moje wynikają z zachwytu nad pięknem świata”. 

Daniel Sprick, Katie with Lulu, Oil on board, 2014, 20 × 16 in, 50.8 × 40.6 cm źródło: www.facebook.com/daniel.sprick/

Równocześnie nie ukrywa tego, że osiągnięcia innych malarzy go inspirują i wciąż poruszają, są to głównie dzieła renesansu północnego i włoskiego. Tak mówi o swoich inspiracjach: „Cała sztuka XX wieku to głównie ekskrementy. Dlatego za wzór do naśladowania uważam sztukę XV i XVI wieku, której trzema ulubionymi malarzami są Flamandczyk Jan Van Eyck oraz Włosi Rafael i Caravaggio. Uważam, że zarówno malarstwo barokowe, jak i renesansowe są dla mnie wzorcami, jeśli chodzi o głębię i szczerość wypowiedzi. Ci malarze malowali oni bez ograniczeń, co do ilości pracy, jaką trzeba włożyć w ich wykonanie. Myślę, że to, co robię, choć jest mocno zakorzenione w tradycji akademickiej sięgającej renesansu, jest czymś na wskroś współczesnym, bo staram się patrzeć na otaczający mnie świat oczami człowieka przełomu millennium”. 

Daniel Sprick, Miror, Oil on board, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick/

To, co mnie najbardziej urzeka w jego sztuce to przede wszystkim portrety jego autorstwa. Bo patrząc na portrety jego autorstwa odnoszę wrażenie, że dbałość o szczegóły miesza się w nich z pewną fantazją do abstrahowania. Niektóre partie portretów wyglądają na niedokończone, wzmacniając tym samym siłę obrazu. Bo, z jednej strony mamy doskonale oddane detale obrazu, ale też pewną zamierzoną niedbałość wykończenia, a to razem sprawia wrażenia tej przysłowiowej szczypty soli w potrawie, która nadaje smak całości. Oczywiście, tego rodzaju wyrafinowany efekt malarski nie przychodzi sam, poprzedzony jest żmudnymi latami doskonalenia zdolności warsztatowych, bo by obraz był dobry, musi go poprzedzać solidne studium. 

Daniel Sprick, Untitled, Oil on board, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick/

Daniel Sprick tak o tym mówi: „Najważniejszy jest dobry rysunek. A dobry rysunek niekoniecznie oznacza precyzyjny. Chociaż dążę do dokładności w rysunku, nie jest on nigdy całkowicie dokładny. Ale jednocześnie uważam, że tam, gdzie nie jest dokładny, zyskuje się pewną ekspresyjność, która jest powodem, dla którego warto to robić. W przeciwnym razie można zrobić naprawdę technicznie poprawne dzieło, ale pozbawione życia. Zawsze robiłem portrety i rysowałem postaci na zajęciach z rysunku naturalnego, pracowałem przez około 30 lat, więc właściwie, co tydzień miałem dostęp do innego modela. Tutaj też należy zachować pewien margines swobody, w przeciwnym wypadku powstanie prawdziwa pułapka, bo skończony precyzyjny obraz będzie przypominał fotografię. Naprawdę nie lubię obrazów, które wyglądają jak fotografie i staram się tego unikać w swoich pracach.” 

Daniel Sprick, Destiny and Aspiration, oil paint on wood panel, 60 x 30, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick

Na szczególną uwagę zasługuje w portretach malarza wybór tła. Jest ono często świecące, lekko żółte, blade. To pole, rzadko jest po prostu drugim tłem. Tym samym, portrety autorstwa Spricka są namalowane tak, jakby zostały ukazane w neutralnej przestrzeni. Nie trzeba przekonywać nikogo, że portrety jego autorstwa ukazują nie tylko cielesność, wizerunek modela, bo wykraczają poza czyste wskazanie pokazując duchowy wymiar portretowanej postaci. A wynika to również z tego, że częstym efektem, z którego korzysta malarz jest lekko przerysowana kolorystyka, postacie namalowane są tak, jakby portretowani byli w chwili przed zachodem słońca, w momencie tej jedynej, ulotnej kolorystyki miękkich barw zmierzchu.

Daniel Sprick, Self-Portrait, Mount Vernan, 2018, oil on panel, 20 x 30 in., private collection, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick

     Daniel Sprick urodził się w 1953 roku w Little Rock, w stanie Arkansas w Stanach Zjednoczonych. To, co jest najciekawsze w jego biografii to fakt, że w 1971 roku Sprick uczęszczał do szkoły na zajęcia ze spawania. Odkrył wtedy, że jest równie zręczny w posługiwaniu się pędzlem, jak również palnikiem spawalniczym. Wtedy też zdał sobie sprawę, że posiada jakieś wewnętrzne umiłowanie do ostrego, kontrastowego światła. Zaczął eksperymentować z ostrą paletą malarską, porzucając karierę spawacza. Ale to właśnie ostre światło spawacza zainspirowało Spricka do niemal wszechobecnego stosowania żółci siarkowej, jednego z jego ulubionych kolorów. Jak sam przyznaje; „Bladożółty to najjaśniejsza rzecz na mojej palecie, poza bielą, która nie jest kolorem”. 

Daniel Sprick, Ketsia in Profile, Oil on board, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick

Daniel Sprick studiował w Froman School of Art i The National Academy of Design, a w 1978 r. ukończył studia na University of Northern Colorado. Artysta miał liczne wystawy indywidualne, uczestniczył też w wielu wystawach zbiorowych, a jego prace znajdują się dziś w prywatnych i publicznych kolekcjach w Stanach Zjednoczonych i za granicą. Obecnie jest reprezentowany przez prestiżową Arcadia Gallery w Nowym Jorku. Daniel Sprick mieszka i pracuje  w Denver. Większość czasu spędza w pracowni i jak sam przyznaje: „Malowałem przez cały dzień, każdego dnia, odkąd skończyłem 22 lata”. Sprick jest dzisiaj wszechstronnym malarzem, bo maluje enigmatyczne portrety i akty, ale także surrealistyczne pejzaże, wnętrza i martwe natury. Jego wszechogarniający realizm charakteryzuje się fenomenalną koordynacją oko-ręka. 

Daniel Sprick, Moses, Oil on board,, 21 x 20 in. źródło: www.facebook.com/daniel.sprick/

Pytany o swój poziom warsztatowy odpowiada wprost: „Umiejętne malowanie wymaga częstej praktyki, po prostu trzeba być cierpliwym”. Tym samym artysta pracując po osiem godzin dziennie, przez sześć dni w tygodniu, opanował doskonale warsztat malarski. Po drodze opanował również umiejętność doskonałej pamięci wizualnej, która jest przecież ściśle związana z mistrzostwem w malowaniu. 

Daniel Sprick, Flowers and Birds, Oil on board, 2006, 50.8 × 40.6 cm, źródło: www.facebook.com/daniel.sprick

Artysta często pytany jest o to, co jest ważniejsze dla sukcesu: jego talent czy pracowitość? Na to pytanie można odpowiedzieć tylko w jeden sposób: a co ważniejsze w rowerze: przednie czy tylne koło? W przypadku Daniela Spricka talent jest jak kawałek szlachetnego, ale surowego kamienia, dopiero pilną i wytrwałą pracą artysta był w stanie nadać mu blask i wartość. Dziś aż świeci, jak brylant.

Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego twórczości artysty:

 


I na koniec tradycyjna gorąca prośba. Jeżeli ktokolwiek z Was widzi sens moje pracy i chciałby, choćby symbolicznie, wesprzeć Kronikę Konika wystarczy, że założy konto na portalu Patronite: https://patronite.pl/kronikakonika.pl

tam może w sposób niezwykle prosty wesprzeć moją działalności. Ewentualna życzliwość zaczyna się od ceny przysłowiowej małej kawy, którą można „postawić” raz w miesiącu (5 złotych). Dla mnie to bardzo ważne. Bardzo dziękuję.

Dziękuję moim Patronom za wsparcie, bez nich nie byłoby możliwy cały projekt:

 

Magdalena Podborowska-Żabska

Weronika Wodiczko

Michał Kugacz

Anonimowy Patron/Patronka

Jan Macioszczyk

Wojciech Piotrowicz

Martyna Makosa

Aleksandra Podgórska


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych