Przejdź do głównej zawartości

Zaglądając za ikonostas. O twórczości Alessandry Marii Peters.

Wraz z rozwojem naszej cywilizacji pewne rzeczy odchodzą w zapomnienie. Gdy ktoś ma migrenę, nikomu z nas dziś nie przyjdzie do głowy, by zastosować flebotomię, czyli puszczanie krwi, a do wieku XIX był to powszechny zabieg medyczny w tego rodzaju przypadłościach. Tak samo, jak dziś żaden odpowiedzialny rodzic nie posadzi swego dziecka w samochodzie nie zapiąwszy mu uprzednio pasów, nie pamiętamy już tego, że w Polsce dopiero w 1983 nastał obowiązek zapinania pasów kierowcy, a dopiero osiem lat później, obowiązek zapinania wszystkich pasów, także tylnych. Dziś już też nie przewijamy taśm magnetofonowych ołówkiem, bo ich nie ma, nie uczymy się kaligrafii w szkole, bo rzadko piszemy ręcznie, nie stosujemy w stomatologii wypełnień amalgamatowych, bo szkodliwe, nie produkujemy katarynek, bo kto ich chce dzisiaj słuchać, odeszły też niemal całkowicie w zapomnienie takie techniki plastyczne jak cyjanotypia, algrafia, czy heliograwiura, jako zbyt czasochłonne i szkodliwe dla zdrowia. Dlatego z ogromnym zdziwieniem, a nie ukrywam i z radością, dostrzegłem twórczość amerykańskiej artystki Alessandy Marii Peters, która urzeczona malarstwem renesansowym i metodami plastycznymi sporządzania ikon postanowiła, wbrew panującym modom, wskrzesić zapomniana technikę ikonograficzną. Zwykło się przyjmować, że zuchwałość jest głównie cechą młodych ludzi, którzy z braku doświadczenia, wykazują odwagę i skłonność do podejmowania ryzyka graniczącego z brawurą. Jest w tym wiele prawdy, dlatego też w tym znaczeniu przyjąłem twórczość młodej amerykanki, bo próba stworzenia współczesnej świeckiej ikonografii w duchu renesansowej estetyki jest projektem skrajnie zuchwałym. Obrazy młodej amerykanki oparte na ikonografii nie są zwykłym kopiowaniem dawnych mistrzów, widać w nich, co prawda, wyraźny związek sztuki współczesnej z przeszłością, ale przy jednoczesnej niezwykłej więzi z teraźniejszością.

Alessandra Maria Peters, Meditation 3, Drawing with Gold Leaf, 2018, źródło: www.alessandramaria.com

            Alessandra Miara Peters urodziła w 1989 roku się w Seattle w stanie Waszyngton w Stanach Zjednoczonych. Po skończeniu szkoły średniej uczęszczała do Pratt Institute, gdzie uczyła się  projektowania graficznego. W zasadzie od czasu wczesnej młodości Alessandra wiedziała, że chce zajmować się sztuką, ale nigdy nie przypuszczała, że uda jej się zostać zawodową artystką, ponieważ wszyscy wkoło zniechęcali ją i radzili, by ze sztuką jako pracą, dała sobie spokój i zdobyła bardziej pożyteczny i dochodowy zawód. 

Alessandra Maria Peters, Self-Portrait V, Charcoal, Carbon Pencil, 23 Gold Leaf, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

Dlatego też Alessandra Peters na studiach skupiła się na ilustracji komercyjnej, starając się chociaż w minimalny sposób połączyć swą pasję z przyszłą pracą zarobkową. Ale czasem bywa i tak, że w momencie podjęcia decyzji los zsyła inne rozwiązanie. Tak też było w przypadku Alessandy. Kiedy była na drugim roku studiów, zbankrutowała firma jej rodziców, pojawiły się też wątpliwości, czy w tej sytuacji stać ją będzie na kontynuowanie nauki. Jakby tego było mało po jakimś czasie zmarli też jej rodzice. Świadomość tego, że jej rodzice zrobili wszystko, co było w ich mocy, by zapewnić jej i jej bratu edukację zmusił ją, mimo młodego wieku, do ponownej oceny tego, czego naprawdę chce od życia, kim chce być. 

Alessandra Maria Peters, Untitled, Charcoal, Carbon Pencil, 23 Gold Leaf, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

Mając głowę zaprzątniętą tymi myślami o przyszłości odwiedziła galerię Neue w Nowym Jorku. Tam, nie spodziewając się zupełnie tego, znalazła odpowiedź na dręczące ją pytania. Gdy siedziała zauroczona przed portretem Adele Bloch-Bauer pędzla Gustava Klimta przedstawiciela austriackiej secesji, zdała sobie sprawę, że boi się sama siebie spytać o to, dlaczego sama nie mogłabym tworzyć tak pięknej sztuki? Czy wolno jej to robić? 

Alessandra Maria Peters, Self-Portrait II, 2017 Charcoal, Carbon Pencil, 23 Gold Leaf, Ink on Paper, Private Collection, źródło: www.alessandramaria.com

Tak sama artystka wspomina ten moment: „Siedziałem przed obrazem Klimta chyba z godzinę. W tym momencie wszystko się wyjaśniło i postanowiłam, że naprawdę i na poważnie poświęcę całe swoje życie tylko sztuce. Wiedziałam, że nie będzie to łatwa droga. Potem przez wiele lat były próby rysowania, by dojść do akceptowalnego dla mnie poziomu, było to jak wyrywanie zębów, bo doskonalenie warsztatowe nie przychodziło mi swobodnie i naturalnie. Spędzałam nad czymś godziny, a potem musiałam to wyrzucić, bo nie było wystarczająco dobre. 

Alessandra Maria Peters, Beatus, 2015, Graphite, carbon pencil, black ink, 22 karat gold on coffee stained paper, źródło: www.alessandramaria.com

Ale teraz, po latach wreszcie czuję się pewna nabytych umiejętności. Wzięłam sobie do serca też rady jednego z moich nauczycieli Kenicha Hoshine, który radził mi, żebym nigdy, przenigdy, nie wypuszczała z pracowni niczego, czego nie jestem pewna i dumna. Zaś inny mój nauczyciel, Rudi Guttierez, zwykł mi mawiać: „Ćwicz! Produkuj!” Dzisiaj widzę, że mieli całkowitą rację. Ale to był dla mnie bardzo trudny moment, bo rysowałam w pracowni i zarabiałam jako kelnerka, wtedy usłyszałam niejedną sceptyczną uwagę pod moim adresem, kiedy mówiłam, że chcę być artystką. Mówiono mi, że jestem tylko kelnerką, która po godzinach pracy coś tam sobie rysuje. Pamiętam, że czułam wtedy dziwne połączenie złości i wstydu, ponieważ w głębi duszy czułam, że niestety to prawda. Ale miałam szczęście, bo miałam wspaniałych nauczycieli, którzy nie pozwolili mi się poddać. W wieku 21 lat zacząłem dostawać zaproszenia na wystawy do galerii. Nagle okazało się, że to co robię jest zauważone i docenione przez innych. 

Alessandra Maria Peters, Untitled, Charcoal, Carbon Pencil, 23 Gold Leaf, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

Co zabawne, Instagram okazał się dla mnie bardzo pomocny. Wielu kolekcjonerów, którzy mnie znaleźli, zrobiło to za pośrednictwem mojego Instagrama. Dlatego obecnie wykonuję też rysunki na prywatne zamówienia, ale przede wszystkim wystawiam w galeriach w Los Angeles, w Chicago, miałam też szczęście współpracować z kilkoma galeriami w Nowym Jorku, Seattle, San Fransisco, w Tampie. To niesamowite, że internet pozwolił ludziom na kreatywność i możliwość prezentowania swoich prac bez konieczności uzyskania uprzedniej akceptacji "establishmentu". Myślę, że naprawdę jesteśmy w okresie zmian. W 2014 r. 1% sprzedaży dzieł sztuki odbywało się przez Internet, a w 2015 r. liczba ta wzrosła do 7%.”

Alessandra Maria Peters, Untitled, Charcoal, Carbon Pencil, 23 Gold Leaf, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

            Artystka, pomimo młodego wieku, opracowała własną technikę plastyczną, jej grafiki powstają przy użyciu papieru barwionego kawą, do rysunku stosuje grafit, ołówek węglowy, tusz i technikę złocenia. Tak mówi o swoim warsztacie pracy: „Pracuję na papierze barwionym kawą - jest to specjalny papier, który sprowadzam z Francji, a następnie poddaję go procesowi namaczania, rozciągania i barwienia. Zazwyczaj używam kawy lub espresso, czasem obu. Po wyschnięciu przyklejam go do drewna brzozowego - czasem są to panele, czasem coś cieńszego - wszystko zależy od tego, co jest aktualnie dostępne na rynku. Teraz najczęściej pracuję z węglem drzewnym - kiedyś pracowałem z grafitem, ale musiałam się przerzucić na węgiel drzewny i ołówek węglowy, ponieważ są ciemniejsze i szybsze w pracy. 

Alessandra Maria Peters, Untitled, Charcoal, Carbon Pencil, 23 Gold Leaf, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

Z grafitem pracowałam cal po calu, z węglem jest to o wiele szybsze, a rezultaty są równie piękne. Musiałam porzucić grafit, bo węgiel jest delikatniejszego dla nadgarstka. praca z węglem jest też lepsza dla zdrowia. Cieszę się, że nie spędzam tyle czasu w pobliżu terpentyny, olejów i muszę używać jednego toksycznego składnika w postaci kleju do przyklejania płatków złota. Ale cała ta metoda i technika, którą sama wymyśliłem, wzięła się z faktu, że nigdy do końca nie czułam się dobra w malowaniu farbami, po prostu nie przemawiają do mnie. Chciałam stworzyć obraz na swój własny sposób”.

Alessandra Maria Peters, Untitled, Charcoal, Carbon Pencil, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

            Artystka pytana o to czy maluje z fotografii, czy z natury odpowiada, że kiedyś posiłkowała się pomocami, ale z czasem musiała wypracować uniwersalny model, na przykład motyla, żeby móc przełożyć go na język plastyki, dlatego dziś może rysować, po prostu z głowy, z pamięci. Tematem jej rysunków utrzymanych w estetyce renesansowego disegno, są portrety kobiet, wykonywane z uwzględnieniem estetyki bizantyjskich ikon. Artystka ozdabia swe grafiki elementami kwiatów i motyli, nawiązując do ikonografii z XVI i XVII wieku. Sama przyznaje, że inspiruje ją sztuka renesansu, a szczególnie siła obrazu renesansowego, jako koncepcji tworzenia własnego świata, możliwości wyciągnięcia z wyobraźni tego, co tam powstało. Zarówno estetyka ikon, jak i rysunek renesansowy, jest dla niej wyłącznie inspiracją i trudno postawić jej zarzut, że artystka wyłącznie przerabia znane ikony z minionych epok. 

Alessandra Maria Peters, Untitled, Charcoal, Carbon Pencil, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

Artystka niejednokrotnie deklarowała w wywiadach, że chcę, aby jej sztuka stanowiła miejsce niemal sakralnego spotkania, dlatego zapożycza pewne elementy, zwłaszcza ze sztuki renesansu, przy jednoczesnym założeniu, że samo kopiowanie jest bezcelowe, dlatego też znajduje elementy z jej własnego otoczenia i z wyobraźni, które może włączyć w kompozycję obrazu. Innymi słowy, mimo tradycyjnego sztafażu i stosowania dawnych technik Alessandra Maria Peters stara się zachować nowoczesną estetykę, nie czyni zabiegów, by jej prace sprawiały wrażenie czegoś, co się zestarzałom lub udaje antyk. Trudno też zaklasyfikować sztukę młodej amerykanki jako sakralną, choć nie ukrywa, że ikona ma swoje korzenie w religii i to przez nią została przeniesiona do naszej kultury. W swych pracach młoda artystka stara się łączyć elementy ziemskie i eteryczne, stąd częsta jest w grafikach metafora kwiatów i motyli. 

Alessandra Maria Peters, Reverie VI, 2019.Charcoal, carbon pencil, ink, paint, 23k gold leaf on paper. 12x12 in., źródło: www.alessandramaria.com

Przez to Alessandra Maria Peters jest w sztuce po części czarodziejką, po części alchemiczką, złocone misternie obrazy emanują ciszą i spokojem, mimo tego, że pojawiają się na nich nagie kobiety, nie ma w nich kontekstu erotycznego, jest ukazana niezwykła subtelność, jakaś ukryta moc i źródło kobiecej siły. Jej grafiki wydają się być oświetlone jak przez nocne niebo. Artystka przyznaje, że nigdy nie doszłaby do tego miejsca w sztuce, gdyby nie jej ojciec. Tak go wspomina: „Miałem szczęście mieć ojca, który zaszczepił zarówno mi, jak i mojemu bratu, silną etykę pracy. 

Alessandra Maria Peters, Self-Portrait.Charcoal, gold leaf, coffee-stained paper, 20.63 x 41.25 in.

Byliśmy młodzi, kiedy zaczął nas uczyć, że praca to twoje przyszłe ja, zaś robienie czegokolwiek poniżej swoich możliwości, to po prostu marnowanie czasu i potencjału, który został ci dany w życiu. Myślę, że artyści muszą znaleźć dobry balans pomiędzy całkowitą wiarą w to, że mogą osiągnąć swój osobisty cel, uporem w dążeniu do niego a pokorą i stłumieniem własnego ego, kiedy nieuchronnie przydarzą się kolejne porażki. Praca artysty to jak stąpanie po ostrzu brzytwy - porażka nie może nas złamać (bo i tak ją poniesiemy, jeśli spróbujemy zrobić coś nowego), ale też nie możemy jej zupełnie ignorować. W całej mojej karierze przewija się wątek porażki, musiałem się nauczyć, że trzeba próbować z całych sił, ponosić porażki, a potem podnosić się i próbować ponownie. I tak w kółko, i tak w kółko. Zacząłam o tym myśleć jako o „szlachetnej porażce”, ponieważ jest to dość bolesne, głęboko upokarzające, ale także stymulujące do rozwoju. 

Alessandra Maria Peters, Reverie V, 2019.Charcoal, carbon pencil, ink, paint, 23k gold leaf on paper. 12x12 in, źródło: www.alessandramaria.com

Niestety, większość artystów mojego pokolenia mało wie o takich porażkach, bo rezygnują z ideału albo zaprzestają pracy. Mi zdarzało się pracować nad wystawą przez sześć miesięcy, prawie nie śpiąc, dzień po dniu siedziałam nad obrazami w pracowni, starając się jak najlepiej zrealizować swoją wizję, a dopiero po oprawieniu prac stwierdzałem, że nie do końca się udało. To bolesne, ale musiałam zrezygnować z wystawy. Zaczynać od nowa. Ale wiem, że za każdym razem, gdy ponoszę tak bolesną porażkę, to robię kolejny krok w kierunku realizacji moich celów. 

Alessandra Maria Peters, Untitled, Charcoal, Carbon Pencil, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

Kiedyś w mojej pracowni panował nieład, często pracowałem codziennie po 14 godzin bez przerwy, a potem padałem w domu z wyczerpania. Teraz jestem mądrzejsza. Mój obecny harmonogram pracy obejmuje 4-5 „bloków” po 1,5 godziny pracy. Telefon komórkowy zostawiam zawsze w samochodzie, w pracowni nie mam internetu i pracuję w zupełnej ciszy - dzięki temu jestem całkowicie skupiona na tym, co mam do zrobienia.  Jest to wyczerpujące psychicznie, więc między każdym blokiem robię sobie mały, około 20-minutowy spacer. Nie wierzę w to, że dyscyplina pracy jest czymś, co ktoś po prostu ma lub nie ma; uważam, że tego trzeba się nauczyć”. Kiedy czytałem ten wywiad z artystką zaskakiwała mnie jej dojrzałość i jasna wizja tego, czego chce dokonać w sztuce. 

Alessandra Maria Peters, Untitled, Charcoal, Carbon Pencil, 23 Gold Leaf, Ink on Paper, 2017, źródło: www.alessandramaria.com

Może przez tą skrupulatnie wypracowaną dojrzałość i warsztatową staranność jej prace są tak monumentalne, wielowarstwowe i po prostu piękne? Paradoksalnie, siła sztuki Alessandry Marii Peters tkwi w licznych ograniczeniach, które artystka narzuciła swym technikom warsztatowym. Pracując z bardzo ograniczoną paletą barw i niewielkim zestawem materiałów udało jej się stworzyć mistyczne portrety kobiet. I to poza sztuką sakralną. 

Alessandra Maria Peters, Reverie IV, Drawing with Gold Leaf, źródło: www.alessandramaria.com

Kiedy pierwszy raz patrzyłem na jej obrazy miałem wrażenie, że została zerwana jakaś kurtyna, by odsłonić to, co niedostępne w codzienności. Od niektórych jej grafik, po prostu nie mogę oderwać oczu.

Zapraszam do wysłuchania .podcastu poświęconego twórczości artystki:

 


I na koniec gorąca prośba. Jeżeli ktokolwiek z Was widzi sens moje pracy i chciałby, choćby symbolicznie, wesprzeć Kronikę Konika wystarczy, że założy konto na portalu Patronite: https://patronite.pl/kronikakonika.pl

tam może w sposób niezwykle prosty przeznaczyć pewną kwotę na wsparcie mojej działalności. Ewentualna życzliwość zaczyna się od ceny przysłowiowej małej kawy, którą można „postawić” raz w miesiącu. Dla mnie to bardzo ważne. Bardzo dziękuję.

Dziękuję moim Patronom za wsparcie, bez nich nie byłoby możliwy cały projekt:

Magdalena Podborowska-Żabska

Weronika Wodiczko

Michał Kugacz

Anonimowy Patron/Patronka

Jan Macioszczyk


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych