Przejdź do głównej zawartości

Obrazy utkane z mgły. Daniel Bilmes.

 

Każdy z nas ma wewnętrzną potrzebę wyróżniania się. Gdy jest się młodym, najczęściej manifestuje się to w ubiorze, zabiegamy, by rzeczy które nosimy były naszą wizytówką, coś komunikowały innym. Kiedy rano stajemy przed garderobą i zadajemy sobie pytanie, co na siebie włożyć, to tak na prawdę nie pytamy wyłącznie o strój, ale o coś więcej: o nasz nastrój, o czekające nas w tym dniu spotkania. Co więcej, w zależności od tego, co na siebie włożymy modyfikujemy też nasze zachowanie, bo w garniturze czy w sukni wieczorowej nie wypada robić tego samego, kiedy na sobie mamy zwykły t-shirt. Ale chęć wyróżniania się nie ogranicza się wyłącznie do stroju, fryzury czy użytych perfum, to, na co zwracamy uwagę, to aparycja, ona decyduje o naszym stylu, dlatego też, czy to wybierając ubranie, czy kupując mieszkanie, samochód, jedzenie, czy słuchając muzyki niejednokrotnie mówimy: to nie w moim stylu. 

Daniel Bilmes, Secret, 18x18, oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Ten nasz wypracowany styl, jest naszym wyróżnikiem, naszą wizytówką, z nim jesteśmy też kojarzeni. I nie jest to związane wyłącznie z wyglądem, dbamy również o to, by to co robimy na co dzień miało indywidualny charakter. Widać to dobrze również w sztuce. Jakkolwiek trudno jest znaleźć coś wspólnego między twórczością muzyka, poety czy malarza, to jest pewien wspólny mianownik łączący wszystkie rodzaje twórczości: w każdym artyście drzemie nieodparta chęć bycia oryginalnym, wypowiadania się w sztuce w taki sposób, jaki nikt przed nim jeszcze tego nie robił. 

Daniel Bilmes, Polaris, 36x72, oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Często taką postawę nazywamy stylem, czyli wypracowanym przez artystę sposobem tworzenia, który nie może być pomylony z twórczością innych. Jest to na tyle charakterystyczne, że nawet ci, którzy nie interesują się na co dzień sztuką potrafią bezbłędnie przyporządkować obrazy Van Gogha, Matejki czy Beksińskiego do właściwego nazwiska, bo każdy z malarzy stworzył niepowtarzalny język plastyki, który jest jak podpis pod obrazem. Stworzenie własnego stylu wypowiedzi artystycznej jest rzeczą arcytrudną, bo jak wśród tysięcy praktykujących sztuki plastyczne artystów znaleźć coś nowego, malować w taki sposób, jak nikt przed nami. 

Daniel Bilmes, Anonymous XII, 18x14, oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Ilekroć patrzę na obrazy autorstwa Daniela Bilmesa, to jestem pewien, że młodemu amerykańskiego malarzowi udało się dokonać tej rzeczy arcytrudnej, bo malarz wypracował swój własny i niepowtarzalny język wypowiedzi artystycznej, innymi słowy, obrazów pędzla Daniela Bilmesa, niepodobna pomylić z twórczością innych malarzy, są po prostu niepowtarzalne, czyli mają swój własny styl. Zdecydowana większość malarzy figuratywnych stara się malować w konwencji mimetycznej, czyli stworzyć kompozycję obrazu w taki sposób, by obraz wyglądał jak prawdziwy kadr z naszego życia. Zaś Daniel Bilmes tworzy obrazy, które zachowując figuratywny charakter, wyglądają na mocno odrealnione i odstające od tego, co znamy z pospolitego oglądu świata. Portretowane przez artystę kobiety są eteryczne i ukazane w abstrakcyjnym środowisku. 

Daniel Bilmes, Queen of Hearts, 18x14, oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Artysta uzyskuje ten efekt „przeczesując” prawie wyschniętą farbę na obrazie specjalną ząbkowaną szpachlą, tak, jakby chciał porysowaną powierzchnią ukryć prawdziwy wizerunek portretowanej osoby, zostawić ledwie widoczny jej zarys. W rezultacie tego zabiegu warsztatowego, jego portrety zdają się unosić w hipnotyzującym pejzażu sennym. Dodatkowo artysta bardzo oszczędnie korzysta z palety kolorystycznej. W jego obrazach nie ma przypadkowych kolorów, dominują wyłącznie zgaszone brązy, pastelowe róże, sporadycznie pojawia się blady błękit. 

Daniel Bilmes, Oracle, 20x20, oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Jak sam artysta przyznaje: „Zawsze interesował mnie proces konstruowania kompozycji, fascynuje mnie przede wszystkim wizualny rytm faktur”. Jego zabieg tzw. „przeczesywania farby” to nie jedyny techniczny wyznacznik. Daniel Bilmes tak opisuje technikę swej pracy: „Staram się nadać początkowi każdego obrazu jak najwięcej uwagi,  zaczynam od najdłuższych pociągnięć pędzla i schodzę coraz niżej. Lubię mieszać farbę na płótnie, gdy jest jeszcze mokra, a następnie skrobać ją chwilę przed momentem wyschnięcia”. Ten proces sprawia, że jego obrazy wyglądają jak drobiazgowy rysunek wykonany ostro zatemperowanymi kolorowymi pastelami, a nie farbą olejną. Technika ta podkreśla doskonale fakturę skóry, ubrań i włosów, nie gubi detalu. 

Daniel Bilmes, Veils of Perception, 40x72, oil on panel, źródło: www.danielbilmes.com

Dzięki niej większość portretowanych kobiet wyłania się z tła, jakby była jego integralną częścią. Niektóre z jego obrazów wyglądają przez to jak niedokończone, a to z kolei wzmacnia ich charakter narracyjny, bo portrety kobiet domagają się od widza dokończenia, dopowiedzenia dalszej historii, uzupełnienia tego, czego im brakuje. Przez to obrazy Daniela Bilmesa aż tętnią skrytą energią, mimo tego, że są eteryczne i zwiewne, to aż wibrują zmysłowością. Każdy portret, czy grupa portretów stwarzają osobliwy mikroświat. 

Daniel Bilmes, Breath, 12x12, oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Portretowane kobiety są tajemnicze i zmysłowe, ich szkicowo potraktowany wizerunek sprawia, że obraz pełni rolę zaproszenia do opowieści,  której musimy dopisać ciąg dalszy. Takie podejście charakteryzuje się głęboką osobistą eksploracją, łączącą realizm z elementami symbolizmu i abstrakcji. Jego obrazy łączą w sobie tym samym to, co magiczne z tym, co zupełnie przyziemne. Tego rodzaju świadomość artystyczna, za którą stoi styl wypracowany przez artystę, jest silnie związana z jego biografią. Daniel Bilmes urodził się w 1989 roku w Oregonie w  Stanach Zjednoczonych. Naukę sztuki rozpoczął już w wieku 8 lat pod kierunkiem ojca, Sieminona Bilmesa, który prowadził szkołę ilustracji w południowym Oregonie. 

Daniel Bilmes, Plumage, 8x8, oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Daniel Bilmes nie uczęszczał wraz z braćmi do tradycyjnej szkoły, gdyż decyzją rodziców, rodzeństwo korzystało z tzw. edukacji domowej. Artysta tak wspomina czas młodości: „Dosłownie wychowałem się w szkole artystycznej. Dla mnie nauka rysunku była tym samym, co matematyka, czy jazda na rowerze”. Kiedy Daniel Bilmes kończy 12 lat, jego ojciec przekształca mała szkołę ilustracji w prywatną akademię sztuki, w niej też Daniel spędza większość nastoletnich lat, staje się kimś w rodzaju asystenta ojca. Sam po latach przyznaje: „Wychowanie w szkole artystycznej pozwoliło mi spojrzeć na edukację artystyczną z wyjątkowej perspektywy, a także na związane z nią trudności i pułapki. Nigdy też nie spieszyło mi się do zakończenia edukacji artystycznej. Studiowałam przez około dziesięć lat (z czego siedem w pełnym wymiarze godzin), zanim zaczęłam wystawiać i sprzedawać obrazy. Zanurzenie w sztuce i edukacja artystyczna od tak wczesnego wieku zdecydowanie położyły podwaliny pod moją karierę artystyczną. 

Daniel Bilmes, Trough the Veil, 12x12, oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Bo do dziś pomysły na obrazy ciągle krążą mi po głowie... Dla mnie wyzwaniem jest dojście do momentu, w którym mogę jasno ocenić i zdecydować, które z moich pomysłów zostaną namalowane i w jakiej kolejności, a które należy odłożyć. Podczas mojej edukacji artystycznej nie tylko malowałem, ale również spędziłem mnóstwo czasu, przeglądając niezliczone obrazy, reprodukcje, fotografie rzeźby. To wszystko wpływa dziś na moją sztukę, z tych doświadczeń próbuję zdekonstruować mój własny gust i odczucia, a następnie zbudować z nich moje obrazy. Gdy jakiś pomysł krąży mi po głowie przez jakiś czas, zazwyczaj wykonuję kilka szybkich szkiców. Staram się badać różne wersje tej samej koncepcji, choć często wracam do tej pierwszej. A kiedy mam już jasność, co do kompozycji, nastaje czas na malowanie. W tym miejscu określam podstawy dzieła. Reszta to budowanie na tym początkowym fundamencie. Tak naprawdę, chyba nie stworzyłem świadomie żadnego stylu - to tylko moja interpretacja rzeczywistości. Moja technika wyewoluowała z rysunku akademickiego i studiów, które opierały się na klasycznych podstawach. 

Daniel Bilmes, Simbiotic, 18x18oil on panel, kolekcja prywatna, źródło: www.danielbilmes.com

Problem, jaki dostrzegam w wielu programach współczesnych szkół czy akademii, polega na tym, że uczniowie i studenci uczą się tylko jednej techniki (zazwyczaj jest to raczej metoda kopiowania), co ogranicza ich do malowania w bardzo specyficzny sposób. Grupa artystów kończących naukę często wychodzi ze szkół z bardzo podobnym stylem malowania, z podobną estetyką, a nawet tematyką. A przecież istnieje wiele sposobów na dobre malowanie - wiele różnych stylów i metod, które mogą prowadzić do powstania pięknych dzieł sztuki.” 

Daniel Bilmes, Caught In The Current, Oil On Wood, 36 x 72, źródło: www.danielbilmes.com

Kiedy po raz pierwszy oglądałem w galerii obrazy Daniela Bilmesa pomyślałem, że jedno jest pewne, artysta wypracował niespotykaną u kogoś innego technikę malowania, czyli technikę kładzenia i ścierania farby, w efekcie czego sam proces malowania polega bardziej na usuwaniu farby i pozostawienia absolutnego minimum estetycznego. Bo może to jest jak w życiu, że trzeba usunąć zbędne rzeczy, by dostrzec sedno piękna. Tak jest w przypadku sztuki Daniela Bilmesa, jego obrazy są po prostu piękne, mimo tego, że są wykonane w tak oszczędnej formule.  

Zapraszam do wysłuchania 63 odcinka Kroniki Konika poświęconego twórczości artysty:

 


I na koniec gorąca prośba. Jeżeli ktokolwiek z Was widzi sens moje pracy i chciałby, choćby symbolicznie, wesprzeć Kronikę Konika wystarczy, że założy konto na portalu Patronite: https://patronite.pl/kronikakonika.pl

tam może w sposób niezwykle prosty przeznaczyć pewną kwotę na wsparcie mojej działalności. Ewentualna życzliwość zaczyna się od ceny przysłowiowej małej kawy, którą można „postawić” raz w miesiącu. Dla mnie to bardzo ważne. Bardzo dziękuję.

Dziękuję moim Patronom za wsparcie, bez nich nie byłoby możliwy cały projekt:

 

Magdalena Podborowska-Żabska

Weronika Wodiczko

Michał Kugacz

Anonimowy Patron/Patronka

Jan Macioszczyk

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych