Przejdź do głównej zawartości

Dawid Figielek czyli Timorinelt.

 

Każdy z nas ma newralgiczne miejsce w psychice, którego dotknięcie wywołuje strach, lęk, a czasem nawet panikę. By temu zapobiec można te cienie naszej świadomości, skrywane lęki i demony oswajać na różne sposoby: korzystać z psychoterapii, próbować je kontrolować i trzymać na krótkiej smyczy nie pozwalając przedostać się w sferę działań. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Ale takie działanie jest czasem jak odepchnięcie wahadła, ono zawsze powróci i to w momencie, kiedy się tego najmniej spodziewamy. Jednym ze sposobów radzenia sobie z tym, czego nie rozumiemy i czego się boimy, jest próba nazwania naszych lęków, bo to co nazwane nie jest już tak tajemnicze i niepoznawalne, jest nieco oswojone. A nazywać skrywane lęki możemy na różne sposoby, stosując terminologię medyczną czy terapeutyczną. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Morze, olej na płótnie, 2015, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Ale zdarza się tak, że zawodzi również język, bo te skrywane lęki trudno opisać słowami. Wtedy najlepiej pokazać je przez symbol, który pozwala nam wyrazić to, co skryte głęboko w naszej psychice, dotrzeć w rejony niedostępne zwykłemu poznaniu. Patrząc na świat symboli w sztuce, mamy świadomość tego, że formowanie się symboli bywa dla nas czasem niejasne i niezrozumiałe, tak jest, na przykład, gdy patrzymy na przykład na sztukę średniowiecza. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Wtedy to symbol nie był formowany intuicyjnie jak dzisiaj, nie nosił tym samym znamion jednoznaczności, pełnił formę szarady, czy zawiłej zagadki, którą miał rozwiązać odbiorca. Dziwi nas na przykład dlaczego bóbr (łacińska nazwa castor) był symbolem przebiegłości. Dopiero po odwołaniu się do bestiariuszy zrozumiemy, że twórcy tego symbolu byli przekonani, że zwierzęta te dokonywały samokastracji podczas polowań. Uważano, że jądra bobra są wykorzystywane do robienia cennego lekarstwa i kiedy bóbr orientuje się, że jest tropiony, rzekomo odgryza sobie jądra i rzuca je przed myśliwych, sam uciekając. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Podobnie było z przeniesieniem wizerunku ślimaka w symbol. Ślimak miał uosabiać, wedle wykładni średniowiecza, gnuśność, lenistwo i lichwiarstwo, na dodatek skażone popędem seksualnym, bo wysuwający się z muszli ślimak wiadomo, czego mógł być symbolem. Dlatego też w miniaturach średniowiecznych widzimy często rycerza walczącego ze ślimakiem, w sztuce oznaczało to tyle, że rycerz zmaga się z nieczystością i pokusami cielesnymi. Podobnie niezrozumiała jest symbolika orzecha, pod którym lepiej nie zasypiać, bo sprowadza złe sny, ból głowy i gorączkę, ponadto jest schronieniem wiedźm. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Wiewiórka w symbolice średniowiecznej wcale nie była odbierana jako miłe zwierzątko zamieszkujące parki i lasy, lecz zwierzę leniwe, gdyż dużo śpi, ponadto jest zachłanne, bo gromadzi więcej pożywienia niż go potrzebuje, a na dodatek ma rudą sierść, najgorszy z możliwych kolorów, gdyż wiadomo, że Judasz miał włosy koloru rudego, czyli między diabelską czerwienią a groźną  żółcią. Z tego też powodu kolor rudy w sztuce wieków średnich w sposób  naturalny był kolorem  zdrajców,  oszustów, chytrusów, obłudników i hipokrytów. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

O ile wykładnie średniowieczne bazujące na dziwacznych skojarzeniach ówczesnych encyklopedystów są dla nas niekoniecznie zrozumiałe i jasne, tak istnieje grupa symboli uniwersalnych, które są ponadczasowe i konstruowane intuicyjne. Jednym z takich symboli jest morze. Powszechnie uważa się, że sztuka marynistyczna w plastyce była domeną wieku XIX, jednak warto zwrócić uwagę, że wśród współczesnych malarzy podejmujących tematykę morską, niektórzy zwracają szczególną uwagę. Bez wątpienia jest wśród nich Dawid Figielek, artysta młodego pokolenia z Gorzowa Wielkopolskiego.

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Jego malarstwo, w dużej mierze marynistyczne, operuje symboliką na poziomie uniwersalnym. Z tym artystą jest jednak pewnego rodzaju kłopot, bo stroni on od mediów, nie lubi mówić o sobie, zaś wszystkie swoje obrazy (w większości bez tytułów) podpisuje jako Timorinelt. Wiemy tylko, że artysta w roku 1999 ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Gorzowie, w rodzinnym mieście też studiował. Co prawda, przed sporządzeniem tego odcinka udało mi się skontaktować z artystą, lecz naszą korespondencję można określić mianem oszczędnej, artysta udzielił zgody na reprodukcje swoich prac, ale nie chce ujawniać swego wizerunku, nie zdradza też szczegółów biograficznych, zakładając, że wypowiada się wyłącznie w sztuce a jego biografia jest nieistotna. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Dlatego też poprosił, by opowiadać i pisać wyłącznie o jego obrazach, a nie o nim samym. Jego kolekcja obrazów jest imponująca, choć przyznam szczerze, że nie wszystkie tematy podejmowane w sztuce przez Dawida Figielka mi się podobają. Natomiast dwa motywy, według mnie, zasługują na wysokie uznanie: to obrazy z szeroko rozumianego cyklu marynistycznego i użyty w różnych odsłonach motyw przedstawiający Don Kichota. W przypadku obrazów, które przedstawiają postać na tle morza, artysta świadomie operuje symboliką wzburzonego morza, odwołując się do określonych emocji i znaczeń. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Zarówno forma wzburzonych fal, jak i użyta kolorystyka pełnią tu rolę wizualnych ekwiwalentów myśli i wrażeń. Miniaturowa postać stojąca przed wzburzonymi falami, albo wręcz wchodząca w nie, w moim rozumieniu, ukazuje kruchość życia wobec potęgi żywiołów, z którymi spotyka się człowiek. Wszak morze, według „Słownika symboli” autorstwa Władysława Kopalińskiego, to symbol otchłani, topieli, głębiny, dzikości i zniszczenia. W obrazach Dawida Figielka morze pełni dodatkową funkcję, nie jest to tylko żywioły natury, ale obraz potężnej siły, z którą musi się zmierzyć nasza świadomość. Dlatego w tych obrazach widzę przede wszystkim zobrazowanie tej nierównej walki, niestety w dużej mierze skazanej na porażkę. Może też z tego powodu, do tej symboliki nawiązuje również wizualne przedstawienie Don Kichota, jako symbolu walki wybujałej fantazji skonfrontowanej z racjonalnym rozumem. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Pamiętajmy, że Don Kichot z La Manchy autorstwa Cervantesa, to namiętny czytelnik, wręcz postać zanurzona w lekturach, z tego też powodu to osoba, która nie potrafi oddzielić świata fantazji od rzeczywistości, co w efekcie sprawia, że fikcja całkowicie infekuje umysł błędnego rycerza i nakazuje mu walczyć z wiatrakami, które postrzega jako złowrogie olbrzymy. Tak też odbieram obrazy Figielka, jako symbol walki z czymś nierealnym, urojonym, niepoznawalnym, czyli finalnie obraz walki beznadziejnej, nie mającej szans na powodzenie. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Oczywiście prace autorstwa Timorinelta, pod którym skrywa się Dawid Figielek, można interpretować w nurcie realizmu magicznego, dopatrywać się w nich silnego oddziaływania twórczości Zdzisława Beksińskiego. Jednak twórcę z Gorzowa wyróżnia swoisty styl, prace te wydają się być ledwie zarysem, szkicem, nie widzimy tu, jak w przypadku malarstwa Beksińskiego, dbałości o szczegół, bądź jak to określił mistrz z Sanoka, „drobiazgowego wylizywania obrazu”. Może też z tego powodu kompozycje Figielka bazują na intuicyjnym odczytaniu, na pewnym poziomie ogólności, każdy może tam znaleźć nieco odmienny klucz interpretacyjny zależny od osobistych doświadczeń. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Tego rodzaju podejście do malarstwa owocuje tym, że trudno prace Figielka pomylić z kimś innym, malarz wytworzył po prostu swój styl. Często pojawia się, że zarzut, który jest kierowany pod jego adresem, dotyczy on tego, że obrazy Figielka to gra na podobnych akordach, kolejne prace są wariacjami na ten sam temat, w kompozycji zmienia się tylko światło czy użyta kolorystyka, przy stałym motywie żywiołu i drobnej postaci na jego tle. Ale mi osobiście to nie przeszkadza. Te ukazane miniaturowe postacie namalowane w sposób niemal szkicowy, opowiadają zawsze jakąś ciekawą historię, człowieka na tle żywiołów, samotnego i skazanego na klęskę, człowieka, który, chcąc nie chcąc, musi się skonfrontować z tym, co nieuniknione, wychodzi po prostu na przeciw przeznaczeniu. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

Poprzez szkicowy charakter obrazów, całość kompozycji utrzymana jest klimacie niemal onirycznym. Nie wiem, czy ktokolwiek z psychologów zajmujących się psychologią głębi wykorzystywał kiedykolwiek obrazy Figielka do tego, by tłumaczyć mechanizmy działania ludzkiej świadomości, jeżeli nie, to warto po nie sięgnąć, gdyż są one, w moim przekonaniu, doskonałym przykładem na to, jak poprzez twórczość artystyczną można prowadzić proces przetwarzania i oswajania lęków. 

Dawid Figielek/Timorinelt, Untitled, olej na płótnie, źródło: www.facebook.com/ala.belstein

I w ten sposób odczytuję twórczość Timorinelta, który w malarstwie poprzez wizualne formy ukazuje świat pierwotnych lęków, które towarzyszą każdemu z nas, bo jak śpiewał Grzegorz Turnau: „Podobno każdy ma swój kawałek cienia, brak cienia, jest dowodem nieistnienia.”

Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego twórczości Dawida Figielka:




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Alfons i jego kobiety. Rzecz o twórczości Alfonsa Muchy.

Bywa i tak w historii, że te same rzeczy odkrywane są co jakiś czas. Na przykład idea   demokracji wynaleziona przez starożytnych Greków w ateńskiej polis, jako ustrój państwa, została zarzucona w historii na wiele wieków i ponownie odkryta w czasach nowożytnych. Podobnie było z wynalazkiem papieru, który został wynaleziony w Chinach przez kancelistę na dworze cesarza He Di z dynastii Han, około 105 r. n.e i ponownie odkryty w Europie po niemal 1000 lat. W pewnym sensie podobnie jest z twórczością Alfonsa Muchy. Ten genialny ilustrator, grafik, malarz i rzeźbiarz był sławą Paryża, Wiednia, Pragi na początku XX wieku. Jednak z czasem jego blask słabł, został pokryty kurzem zapomnienia i pewnie odszedłby w niepamięć, gdyby nie pewne wydarzenie. Alfons Mucha, Fate, 1920, olej na płótnie, 51,5 x 53,5 cm, Muzeum Alfonsa Muchy w Pradze, źródło: http://masterpieceart.net/alphonse-mucha  Na początku 1963 roku największe muzeum sztuki i rzemiosła artystycznego w Londynie czyli Muzeum Wiktorii i