Przejdź do głównej zawartości

Pejzaże z fazy REM. Alberto Hernández Reyes

 

Legendarne krainy, niezależnie czy jest to mityczny biblijny Eden, Atlantyda, Lemuria, kraina Sangri-la, góra Meru, taoistyczna Hua-Hsu, czy arabski Ogród Rozkoszy, mimo różnorodności opisów, mają wspólną cechę, podsycają wiarę w to, że gdzieś istnieje lepszy świat. I mimo tego, że gdzieś wewnętrznie wiemy, że wyśnionego miejsca nie ma na mapach świata, to jakoś nie chcemy w sferze marzeń porzucić podróży w stronę rajskiego imaginarium. Te mityczne miejsca, które zawładnęły naszymi wyobrażeniami, nie tylko karmią nasze sny i marzenia, ale inspirują także dzieła sztuki. 

Alberto Hernández Reyes, Impermanencia, 73,5 x 94 cm, źródło: www.albertohreyes.com

I przez ten pryzmat odbieram twórczość kubańskiego artysty młodego pokolenia Alberta Hernándeza. Artysta urodził się w 1976 roku w Hawanie. Od dzieciństwa miał bardzo głęboki związek z naturą, bo dorastał bawiąc się wśród drzew i rzek południowej Hawany. Jak sam przyznaje w korespondencji ze mną, zawsze fascynowały go te wspomnienia, bo jako nastolatek doświadczał niemal ekstatycznych stanów kontemplacji krajobrazu. Przygoda ze sztuką zaczęła się w jego przypadku dość późno, bo z tradycji rodzinnej wynikało, że powinien studiować medycynę, tak jak jego ojciec. Artysta odbył studia medyczne na Wyższym Instytucie Nauk Medycznych w stolicy Kuby, a kiedy je ukończył w 2000 roku, jakiś czas później, doszedł do wniosku, że ceni wyżej pędzel niż stetoskop i poświęcił się całkowicie malarstwu, czyli temu, co było najbliższe jego marzeniom. 

Alberto Hernández Reyes, Montañas, 140cm x 98cm (2011), źródło: www.albertohreyes.com

Z pędzlem i farbami pracował jako samouk, korzystając z pomocy przyjaciół malarzy pejzażystów, aż stworzył swój własny język, który wyróżniał go w gronie malarstwa pejzażowego na Kubie. Dzisiaj, jego malarstwo jest bardzo sprecyzowane, lekarz artysta wie, co chce malować, nie eksperymentuje, nie szuka własnej drogi wypowiedzi, czuję bardzo precyzyjną potrzebę przeniesienia na płótno tego, co rodzi się w jego wyobraźni. 

Alberto Hernández Reyes, Impermanencia VIII, 60cm x 80cm (2011), źródło: www.albertohreyes.com

W zasadzie można określić malarstwo Alberto Hernándeza mianem pejzażowego, jednak jego krajobrazy zdecydowanie nie są przeniesionymi z natury widokami przyrody. Pomimo całego sztafażu realistycznego, który przypomina w technice mistrzów pędzla dawnych epok, kubański artysta prezentuje nam widoki, które zdecydowanie odbiegają od tego, co zwykliśmy widzieć. Stosując bardzo określoną paletę kolorów, ledwo wychodzącą poza pastele, kreuje obrazy, które dla mnie wyglądają jak pocztówki wysyłane z rajskiego Edenu. 

Alberto Hernández Reyes, Evanescente, 136cm x 96cm (2013), źródło: www.albertohreyes.com

Alberto Hernández tak definiuje swoje malarstwo: „Moim zamiarem jest zagłębienie się w poszukiwaniu takiego języka wypowiedzi, który eksponowałby mistyczny wymiar natury, w malarstwie chcę  dotrzeć tam, gdzie zarówno analiza naukowa, jak i język mówiony, nie są w stanie dotrzeć. Dlatego w moich obrazach tak modeluję naturę przez efekt światła, by w połączeniu z realistycznym odwzorowaniem elementów, stworzyć intuicyjnie odbierany wymiar pejzażu. Dlatego też stosuję paletę barw w gamie sepii, bo moim zdaniem, ona podkreśla ten przekaz”. 

Alberto Hernández Reyes, Despertar, 101cm x 127cm (2014), źródło: www.albertohreyes.com

Malarstwo Alberto Hernándeza, przez to, że zogniskowane jest na konkretnym wymiarze natury może sprawiać wrażenie jednolitego, w podobnych odsłonach, wydawać się może, że artysta gra na jednej nucie malarskiej. Ale, nawet jeżeli tak jest, to za pomocą jednej harmonii dźwięków Alberto Hernández tworzy piękną muzykę. Patrząc na jego obrazy mam wrażenie, że odbywam podróż w wehikule czasu i przenoszę się do odległych czasów poszukiwaczy Nowego Świata, odbywam podróży w nieznane. Te rajskie pejzaże, pełne mgły, chmur i jaskrawego słońca, wydobyte są z najgłębszych zakamarków tęsknot za wyprawą na Archipelag Wysp Dziewiczych, gdzie nie ma sieci internetowej, błyskających feerią neonów miast, gdzie rytm dnia wyznaczany jest wyłącznie wschodem i zachodem słońca. 

Alberto Hernández Reyes, Impermanencia, 69 x 80 cm, źródło: www.albertohreyes.com

Obrazy te są uniwersalne w przekazie, artysta nie musi tu nic wyjaśniać, tłumaczyć co chciał namalować, bo kto z nas, choć przez chwilę nie chciałby spojrzeć na egzotyczny, nietknięty ręką człowieka zakątek puszczy. Kto z nas nie chciałby się znaleźć w tych lirycznych klimatach? Całość kolekcji pędzla Alberto Hernándeza jest jak wyśniony archipelag i brama do innego świata. Obecnie obrazy  artysty znajdują się głównie w prywatnych kolekcjach w takich krajach jak Kuba (Kolekcja Biura Historii Miasta Hawany), w Panamie, w Szwajcarii, w Stanach Zjednoczonych, w Hiszpanii, Belgii czy Francja (w słynnej kolekcji Vittorio Perrotta). 

Alberto Hernández Reyes, La última luz, 132cm x 90cm (2013), źródło: www.albertohreyes.com

Kilka lat temu artysta ożenił się z Kubanką mieszkającą w Hiszpanii i przeprowadził się do Europy, w Hiszpanii poszukuje nowych inspiracji. Obecnie artysta pracuję nad kilkoma seriami: „Transfiguracje”, „Epoki świata” i „Iluminacje”. To, co przykuwa największą uwagę w obrazach to światło, jakby rozrzedzone, przepuszczone przez kolorowe filtry, sprawia to wrażenie lekkiego rozedrgania całości kompozycji. Powodów dla których lubię malarstwo Alberto Hernándeza jest wiele, jednym z nich jest to, że artysta jest wierny swoim wizjom, nie eksperymentuje, nie idzie za modą i nie patrzy na czasy, w których od artystów żąda się, by pilnie podjęli kontekst społeczno-krytycznego wymiaru sztuki, by zaangażowali się ideologicznie, by ich wypowiedź na gruncie sztuki była komentarzem do teraźniejszości. 

Alberto Hernández Reyes, Temporal, 100cm x 100cm (2021), źródło: www.albertohreyes.com

Artysta jest jakby głuchy na te wskazania,  kieruję nasze spojrzenie do wewnątrz, chce nas zaprosić w tajemniczą podróż do własnego imaginarium, próbuje nawiązać dialog z najbardziej skrywanymi tęsknotami, gdzie wśród mglistych mas chmur, wyłaniają się fantastyczne kształty modelowane przez jaskrawe światło. Przez to wszystko malarstwo Alberto Hernándeza jest sztuką bardzo osobistą. Ilekroć patrzę na obrazy kubańskiego artysty, pozwalam się uwieść tej wyimaginowanej konstrukcji. Może też z tego powodu, te krajobrazy wracają potem do mnie w marzeniach sennych. Jak wskazują psycholodzy, gdy wchodzimy w fazę snu REM (zwaną też, nomen omen snem paradoksalnym) nasz mózg uaktywnia się, występują wtedy szybkie ruchy gałek ocznych, jakbyśmy coś bacznie obserwowali, wtedy to w głębi naszej podświadomości wyświetla się film dla jednego widza, dla nas. 

Alberto Hernández Reyes, Sinuoso sendero, 127cm x 101cm (2020), źródło: www.albertohreyes.com

Wtedy to spaceruję boso po wymarzonym archipelagu, który jako żywo wyjęty jest z obrazów Alberto Hernándeza, wysoko zadzieram głowę patrząc na świetlny spektakl, gdzie w mglistych iluminacjach wiatr kołysze drzewami a wszędzie szeleszczą liście palmowe. Może właśnie z takich powodów, główny cykl prac kubańskiego artysty został nazwany „Impermanencia” (Nietrwałość). Każdy z nas ma pewnie takie dyżurne sny, choć ich materia jest pewnie różna. 

Alberto Hernández Reyes, Erial, 80cm x 60cm (2020), źródło: www.albertohreyes.com

Ale są one konieczną składową naszego życia, uzupełnieniem tego, co spotyka nas w ciągu dnia. I dobrze, bo jak dowodzą eksperymenty medyczne deprywacja snu w fazie REM u szczurów doprowadza je do śmierci w ciągu kilku tygodni. Też pewnie trudniej by nam się żyło bez tego rodzaju marzeń. Obrazy Alberto Hernándeza bardzo pomagają, są kładką do wyśnionej krainy Sangri-la, gdzie wszystko jest możliwe, nawet to, co w potocznym życiu wydaje się być nieosiągalne. Psycholodzy przekonują, że nie możemy wyobrazić sobie nowego koloru, a krainy z obrazów pędzla Alberto Hernándeza są malowane pigmentem ze snów, o zupełnie nowej, nieznanej świetlistości. 

Alberto Hernández Reyes, Elocuencia del páramo, 146cm x 96cm (2020), źródło: www.albertohreyes.com

Żeby to uzyskać artysta dokonał czegoś niemożliwego, przełożył kładkę między swymi płótnami a snami, tam gdzie światło operuje w sposób zupełnie odmienny dając unikalno-mgliste spektrum barwne. Niech te płótna staną się jednymi z wielu drzwi do tajemnicy, do szczelin naszej rzeczywistości, gdzie jak za ukrytą kurtyną spoglądamy na to, co może nas czekać po drugiej stronie życia.

Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości Alberto Hernándeza:



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych