Przejdź do głównej zawartości

Łowca wilków. Alfred Wierusz–Kowalski

 

Naszą pamięć można przyrównać do wielkiej biblioteki. Księgozbiór poukładany na półkach, to klastry naszej pamięci. Kłopot w tym, że do tego ciągle uzupełnianego księgozbioru nie ma uporządkowanego katalogu, kart ewidencyjnych, dlatego zdarza się, że wyszukanie odpowiedniego woluminu jest uciążliwe, a czasem nawet niemożliwe, ze względu na rozległość książkowej kolekcji. Bywa jednak i tak, że czasem przypadkowo trafiamy na dawno zapomnianą książkę i z zachwytem ją przeglądamy, zanim odstawimy na półkę. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Wilki w nocy, 1900, Muzeum Okręgowe w Suwałkach, żródło:  muzeum.suwalki.pl

Tak bywa, kiedy nasza pamięć, w niespodziewany sposób, otworzy nam jakieś tajemne przejście do czasów dzieciństwa. Tego rodzaju wspomnienia nie mają co prawda ostrości, są fragmentaryczne i niepełne, ale ich siła tkwi w przywołanym klimacie. Czasem wystarczy zwykły bodziec, taki jak smak potrawy, konkretna piosenka, czy zapach, by przywrócić pozornie zapomnianą magię chwili. Wyruszamy wtedy w naszej pamięci w niezwykłą podróż, biegamy boso po śniegu w środku zimy, jesteśmy na żniwach u dziadków i skaczemy w stodole wprost w miękkie siano, oglądamy zdyszani dobranockę trzymając w dłoni świeżą bułką wyjętą prosto z pieca, walczymy na poduszki w sypialni rodziców, pijemy oranżadę pod sklepem, zjeżdżamy po śniegu na worku wypchanym sianem z górki w parku. Nawet sobie nie zdajemy sprawy, do jakiego stopnia te przeżycia nas uformowały, ale wiemy, że wiele jest racji w porzekadle, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Wyjazd powozem, ok. 1880, olej na płótnie. 84 x 104 cm. Muzeum Okręgowe, Białystok, źródło: www.pinakoteka.zascianek.pl

Każdy z nas nosi w sobie tego rodzaju ukryte wspomnienia kształtujące naszą osobowość. I ten mechanizm wydobywania wspomnień z wczesnego dzieciństwa jest dla mnie kluczem do zrozumienia sekretnego malarstwa Alfreda Wierusza–Kowalskiego. Wśród mnogości prac, które pozostawił w swym dorobku twórczym najbardziej zachwycają mnie obrazy, które przedstawiają samotne wilki w zimowej scenerii. Bo nikt inny, jak Wierusz–Kowalski nie potrafił w malarstwie polskim, oddać tak finezyjnie dzikiej natury wilka. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Wilk. Ok. 1895. Olej na płótnie. 82 x 101,7 cm. Własność prywatna, źródło: www.pinakoteka.zascianek.pl

W moim przekonaniu, szczerość tych obrazów wynika z tego, że młody Alfred mieszkając w młodości na suwalszczyźnie widywał często wilki. W 1857 w okolicach Suwałk na sanie rodzinny Kowalskich napadła wataha wilków. Być może Alfred Wierusz–Kowalski wziął sobie do serca poradę wielkiego autorytetu polskich malarzy studiujących w Monachium, Adama Chmielowskiego, który zwykł mawiać do swoich kolegów: maluj tylko to, czego sam doświadczyłeś w życiu, inaczej z malarstwa wyjdzie komedia. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Naganiacze odpoczywający w lesie. Ok. 1910. Olej na płótnie. 73 x 105,5 cm, Własność prywatna, źródło: www.pinakoteka.zascianek.pl

Alfred Wierusz–Kowalski urodził się w 11 października 1849 roku, jego ojciec był notariuszem, dlatego też posiadał mały majątek w okolicach Suwałk. To, co ukształtowało późniejszego dorosłego malarza Alfreda, to przede wszystkim świat prowincjonalnej, kresowej Polski głęboko zanurzonej w dzikiej naturze. Wierusz–Kowalski jako szesnastolatek zostaje wyrwany z tego magicznego świata, kiedy jego ojciec dostaje lepsza posadę, całą rodziną wyjeżdżają w 1865 roku w okolice Kalisza. Po trzech latach gimnazjalnych spędzonych w nowym miejscu Wierusz–Kowalski wyjeżdza do Warszawy, tam kształci się w warszawskiej Klasie Rysunkowej u samego Wojciecha Gersona.

Alfred Wierusz–Kowalski, Wilk, ok. 1885,  Muzeum Okręgowe w Suwałkach, źródło: historiaposzukaj.pl

Zaskakujące jest to, że młody artysta nie wyjeżdża, wzorem swych kolegów, do Monachijskiej Akademii, ale do stolicy Saksonii, do Drezna, do tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Jak sam wspomina, spędza tam długie godziny na kopiowaniu dzieł starych mistrzów. Z Drezna rozczarowany młody malarz szybko ucieka i trafia do Pragi, tam dopiero dociera do niego to, że popełnił błąd, bo jedynym miejscem, gdzie uprawia się wielkie malarstwo jest Monachium. W 1873 rozpoczyna naukę w królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w klasie malarstwa Alexandra Wagnera. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Krawana sań, nieznana data, olej na płótnie. Wysokość: 32,7 cm; Szerokość: 39,1 cm. Źródło/Fotograf Sotheby's

Rok później trafia pod skrzydła rodaka Józefa Brandta, który przyjmuje go do swojej prywatnej pracowni. Od tego czasu nazwisko Wierusza–Kowalskiego coraz częściej pojawia się na salonach stolicy Bawarii. W 1880 jest już cenionym malarzem o ugruntowanej pozycji, ma swoich uczniów, wśród nich jest miedzy innymi Olga Boznańska. W 1890 Alfred Wierusz–Kowalski zostaje wyróżniony, jako jeden z trzech Polaków, obok Brandta i Czachórskiego, otrzymuje tytuł honorowego profesora Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Wilk. Około 1900,  olej na płótnie. Wysokość: 47,0 cm; Szerokość: 62,0 cm. Źródło/Fotograf sztuka.agraart.pl

Na pierwszy rzut oka, jego biografia twórcza jest wręcz wyśniona, Alfred ma własną pracownię, uczniów, jest poważanym profesorem na prestiżowej uczelni, dodatkowo ożenił się z ukochaną Jadwigą z Szymanowskich, siostrą Wacława Szymanowskiego, na świat przychodzą oczekiwane dzieci, dwie córki i trzech synów, czego może mu brakować? Alfreda Wierusza–Kowalskiego dopada w stolicy Bawarii klasyczny syndrom gotowanej żaby. Kiedy żabę wrzucilibyśmy do wrzątku, wyskoczyłaby z niego natychmiast, ale kiedy ją włożymy do letniej wody i stopniowo będziemy wodę podgrzewać, jej czujność będzie uśpiona i w końcu żaba się ugotuje. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Samotny wilk. ok 1899, olej na płótnie. Muzeum Polskie w Rapperswilu. Źródło/Fotograf www.muzeum–polskie.org

Podobnie było w przypadku malarza, Wierusz–Kowalski maluje obraz za obrazem, sprzedaje je na pniu, całą energię twórczą dostosowuje do tego, by nadążyć ze stale rosnącym popytem na jego prace, artysta nie widzi tego, że nadchodzi moment krytyczny, kiedy zmienia się z artysty w seryjnego wytwórcę scen rodzajowych malowanych pod gust bogatych mieszczan. Kiedy artysta zdaje sobie z tego sprawę, nie ma już sił, by zareagować. Na kolejne zlecenia dostał już pokaźne zaliczki, a dorastające dzieci wymagają coraz większych finansowych starań, podobnie, jak przywykła do odpowiedniego poziomu życia jego małżonka. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Samotny wilk, nieznana data, olej na płótnie. Wysokość: 38,7 cm; Szerokość: 48,9 cm. Źródło/Fotograf Christie's, LotFinder

Dlatego też, artysta oprócz pracy stricte malarskiej, gdzie oddaje się malowaniu scen z konnych spacerów i polowań szlachciców ubranych w dworskie stroje, prowadzi również firmę promującą jego nazwisko, sprzedaje w formie pocztówek reprodukcje swoich obrazów, opłaca kolejne wywiady w prasie na swój temat, cały swój zapał artystyczny przekuwa w formę osobliwej komercjalizacji sztuki. Ale w tych działaniach, na szczęście, udaje mu się znaleźć niszę, wykroić przestrzeń, na odrobinę wolności, gdzie będzie mógł ukazać pełnię swego talentu. Z czasem stanie się to jego znakiem rozpoznawczym. To motyw wilka w śnieżnej scenerii. Wielu historyków sztuki zadaje sobie pytanie, dlaczego artysta jest dziś znany głównie z tych prac, pomimo tego, że wizerunki samotnych wilków wśród śniegów nie dominowały w dorobku artysty? Odpowiedź wydaje się być prosta, w tych obrazach widać ogromną szczerość wypowiedzi, jakiś intymny motyw wywołany z pamięci wczesnego dzieciństwa, pod pędzlem artysty, te wspomnienia nabierają magicznego wymiaru, pełnego zagadek i tajemnic. Samotne basiory pośród w pokrytych śniegiem stepów są wyczarowane przez artystę w sposób mistrzowski. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Na placówce – wilk na czatach. 1893, olej na płótnie, rozmiar: . 62 cm x 46.5 cm, źródło: agraart.pl

Trudno się też dziwić, że malarz wykonuje szereg obrazów o tej tematyce, zmienia detale, niuansuje scenerię, jednak główny aktor tych scen pozostaje niezmienny: to samotny basior, który przygląda się stadu lub obserwuje z oddali osiedla ludzkie. Dzisiaj ten motyw zostaje odczytany alegorycznie, samotny wilk przyrównywany jest do  losu człowieka, który przeciwstawia się grupie, jest samotnikiem, znającym własną siłę i determinację. Krytyka, która była skierowana w stronę malarza, zwracała uwagę na pewien fakt. Jak artysta mając taki wszechstronny talent, gra wciąż na jednej nucie i maluje wilki? Tego rodzaju uwaga wydaje mi się niesprawiedliwa. Bo znamy w historii malarstwa tego typu działania, choćby twórczość wielkiego Arnolda Böcklina, który malował niezliczone wariacje wokół swej „Wyspy umarłych”.  

Alfred Wierusz–Kowalski, Wilki, 1890, olej na płótnie. Wysokość: 74,5 cm; Szerokość: 100 cm. Źródło/Fotograf sztuka.agraart.pl

W 1892 roku Alfred Wierusz–Kowalski otrzymuje za portret wilka najwyższe wyróżnienie, prestiżowy złoty medal na wystawie w Szklanym Pałacu w Monachium. Jego obraz trafia tym samym do zbiorów Nowej Pinakoteki. Złoty medal, oprócz niezaprzeczalnego prestiżu, przyniósł też artyście spory zastrzyk gotówki, dlatego też w 1896 roku artysta kupuje pod Koninem ogromny majątek. Wraca do Polski, do wymarzonego azylu w  Mikorzynie. Ale kiedy opuścił Monachium zaczyna też słabnąć zainteresowanie jego obrazami. Pojawiają się kłopoty finansowe, jasno świecąca gwiazda Wierusza–Kowalskiego zaczyna blaknąć. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Posłaniec, nieznana data, olej na płótnie. Wysokość: 62,5 cm; Szerokość: 49,0 cm. Źródło/Fotograf Christie's, LotFinder

Artysta decyduje się na ryzykowny krok, za resztę pieniędzy wyjeżdża do Afryki Północnej, tam chce odnaleźć nowe inspiracje. Pomimo tego, że hucznie anonsuje w prasie swoje plany, przesyła z podróży szkice, to jego obrazy z Beduinami, kolorowymi meczetami, derwiszami nie znajdują już takiego poklasku. W 1910 roku Alfred Wierusz–Kowalski, mając świadomość upływającego czasu, decyduje się namalować wielkoformatowy obraz przedstawiający dobrze mu znaną scenę napadu wilków na podróżujących zimą wędrowców. Obraz ma monumentalne wymiary 5 metrów wysokości i 10 szerokości. Przystępuje do pracy, prowadząc jednocześnie rozmowy z potencjalnymi kupcami, którzy byliby skorzy podjąć się zorganizowania tournée obrazu. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Trojka ścigana przez wilki, nieznana data, olej na płótnie. Wysokość: 88,0 cm; Szerokość: 135,0 cm. Źródło/Fotograf Christie's, LotFinder

Pierwszy pokaz obrazu odbywa się w maju 1910 roku w Starym Ratuszu w Monachium. I jak to zwykle bywa, kiedy plany na dalszą promocję są dograne, Wierusz–Kowalski jest pełen nadziei i  oczekiwań, ma dalekosiężne pomysły promocji, dopina w Monachium ostatnie jej szczegóły, mroźnego poranka 16 lutego 1915 nagle umiera w wieku sześćdziesięciu czterech lat. Jako monachijczyk zostaje pochowany na tamtejszym Cmentarzu Leśnym. Wielkoformatowy obraz zostaje wyciągnięty z ram, zrolowany i zdeponowany w jednym z magazynów w monachijskiej Akademii. W 1920 roku wybucha tam pożar i obraz przepada bezpowrotnie. Od tego wydarzenia minęło już sto lat, liczne obrazy artysty zdobią wciąż ściany bawarskich arystokratów, inne prace Alfreda Wierusza–Kowalskiego możemy oglądać w Muzeum Okręgowym w Suwałkach. 

Alfred Wierusz–Kowalski, Wilk, lata 80 XIX wieku, olej, płótno / 51 x 37 cm, źródło: Dom Aukcyjny Polswiss Art

Wśród ocen dorobku artystycznego artysty możemy słyszeć również wiele krytycznych głosów, jest w nich też sporo racji. Ale w tych opiniach, niech pozostanie zawsze w tle samotna postać wilka wśród zaśnieżonych pustkowi pod bladym niebem. Ten samotny basior wśród śniegów bronić będzie zawsze malarza przed ostrzem nadmiernej krytyki.

Alfred Wierusz–Kowalski, Samotny wilk, olej na płótnie, 70.5 x 89 cm.  Źródło/Fotograf www.sothebys.com

Zapraszam do wysłuchania podcastu poświęconego twórczości Alfreda Wierusza–Kowalskiego:



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych