Przejdź do głównej zawartości

Sztukmistrz z Północy. O malarstwie Stanisława Żołądzia


Geniusz Leonarda da Vinci polegał również na tym, że malarstwo w jego ujęciu wykraczało dalece poza sferę rzemiosła. W „Traktacie o malarstwie” pisał tak: „Malarstwo stawia najpierw swe naukowe i prawdziwe zasady, które dają się pojąć wyłącznie umysłem, bez działania rąk. I to będzie nauka o malarstwie, która pozostaje w umyśle oddającym się tej sztuce, z niej rodzi się potem działanie”. Tak więc sztuki plastyczne, rekonstruując w przestrzeni obrazu świat widzialny, muszą wedle wielkiego mistrza Renesansu wyjść poza czystą obserwację, która w potocznym mniemaniu wystarcza do tego, by poprawnie malować. 

Stanisław Żołądź, 1605  Insnöad, akwarela na papierze, 38 x 56 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Wedle teorii da Vinciego artysta, na wzór antycznego demiurga, musi na nowo w obrazie odtworzyć materię, nadać jej pożądany kształt a gwarancją poprawnej rekonstrukcji jest gruntowana wiedza, nie tylko z zakresu jawienia się natury dla naszych zmysłów, ale jej zasad istnienia. Tak więc artysta ma się stać wedle niego naukowcem, który przede wszystkim będzie badał świat przyrody, a dopiero potem malował. Leonardo da Vinci sam w sztuce stosował te zasady, robił liczne wykresy wirów wody, prowadził badania z zakresu meteorologii, które tłumaczyć miały zmienność barw w zależności od odległości obserwatora, próbował opisać wpływ mgły na kolory itd. 

Stanisław Żołądź, 1465  Henningsvaer, akwarela na papierze, 75 x 105 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Ilekroć wracam do lektury „Traktatu o malarstwie” autorstwa Leonarda da Vinci widzę ścisłą zależność jego zaleceń z postawą twórczą Stanisława Żołądzia, jednego z najbardziej utalentowanych akwarelistów na świecie. Ten wielki mistrz farb wodnych tak opisuje swoje podejście do malarstwa: „Zbieram materiał roboczy, eksperymentuję, rejestruję ułożenie fal, analizuję stopień przejrzystości wody oraz perspektywę ułożenia kamieni widocznych pod jej powierzchnią. To wszystko pomaga mi potem podczas pracy w studio.” Taka postawa twórcza docenia rolę bacznej obserwacji, ale też analizy mającej na celu zrozumienie praw rządzących światem natury. I dopiero z tak zdobytej wiedzy rodzi się potem wielkie malarstwo. Artysta, niczym demiurg kształtuje materię i stwarza świat na nowo w swych obrazach.

Stanisław Żołądź, 1665  Oväder, akwarela na papierze,  75 x 105 cm, źródło: https://www.zoladz.se

            Stanisław Żołądź urodził się w 1952 roku małej wsi Ilkowice w południowej Polsce. Jak sam wspomina, malować zaczął już we wczesnym dzieciństwie, a wybrał akwarele, bo były to najtańsze farby. Dlatego też, kiedy przyszło wybierać studia, nie waha się, aplikuje na Wydział Grafiki na Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, jednak z czasem przenosi się na Wydział Malarstwa. 

Stanisław Żołądź, 1654  Vintervila, akwarela na papierze, 75 x 105 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Niestety czasy realnego socjalizmu zabijały wszelkie młodzieńcze marzenia, w siermiężnej Polsce lat siedemdziesiątych trudno dostać potrzebne artykuły plastyczne, a o własnej pracowni można tylko pomarzyć. Dlatego też Stanisław Żołądź podejmuje ryzykowną decyzję, opuszcza Polskę i wyjeżdża na północ, do Szwecji. Życie emigranta też nie jest tam usłane różami, by móc zrealizować marzenie o byciu artystą musi przejść długą i wyboistą drogę, zarabia jeżdżąc autobusem, pracując na budowie czy przy obsłudze metra. 

 Stanisław Żołądź, 1655  Strand kant, akwarela na papierze,  75 x 105 cm, źródło: https://www.zoladz.se 

Ale wie, że jest to tylko pewien etap drogi do określonego celu. Dlatego też skrupulatnie oszczędza i za zarobione korony szwedzkie kupuje profesjonalne materiały do malowania i szuka pracowni do wynajęcia. Z czasem ta misterna budowla utkana z codzienności i marzeń zaczyna nabierać realnych kształtów.  Po latach przyznaje z dumą: „Udało mi się – dzisiaj utrzymuję się wyłącznie z malarstwa”. Artysta wracając do swych doświadczeń z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych maluje różnymi technikami, ale najchętniej wraca do swej pierwszej miłości, do akwareli, tej kapryśnej, nieujarzmionej i nieprzewidywalnej. 

Stanisław Żołądź, 1628  Blåsig dag, akwarela na papierze,  105 x 75 cm, źródło: https://www.zoladz.se 

Z czasem, Stanisław Żołądź zdobywa najwyższy stopień wtajemniczenia, potrafi perfekcyjnie ujarzmić pigment z wodą, pod jego wprawnym pędzlem akwarela jest mu całkowicie posłuszna. Ale wybór techniki jest też podyktowany miejscem, w którym mieszka. Plenery dalekiej północy różnią się dalece od tego, co widywał i doświadczał w Polsce. W Szwecji aura bywa zmienna, wymaga też szybkiego uchwycenia trudnych zjawisk pogodowych, jest zimno i często wieje wiatr. 

Stanisław Żołądź, 1058  Nybroviken, akwarela na papierze, II  75 x 105 cm, źródło: https://www.zoladz.se

W przypadku malarstwa akwarelowego wymaga to ogromnej wprawy i dyscypliny, gdyż poprawki i korekty są tu wykluczone. Innymi słowy, obraz należy namalować za pierwszym podejściem. Ale w tych trudnościach jest też skryta wielka tajemnica: to światło północy, to ono nadaje dramaturgii obrazom, jest nośnikiem nastroju, jest wewnętrznym szkieletem każdej kompozycji. Światło północy jest dalekie od tego miękkiego blasku widywanego w Polsce, na północy jest ostre, co przy ogromnej przejrzystości i suchości powietrza powoduje, że zanika pierwszy, drugi plan i trzeci plan. Te skandynawskie plenery powodują, że malarstwo Stanisława Żołądzia odkrywa nowy potencjał farb akwarelowych, oprócz zwiewnej formy, łagodnych przejść tonalnych artysta wydobywa jakąś ukrytą głębię lśnienia i blasku kompozycji. 

Stanisław Żołądź, 1059  Vårljus, akwarela na papierze,  75 x 105 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Zwłaszcza, kiedy maluje zimowe scenerie Sztokholmu. Tym nastrojowym nokturnom, sztuczne światło latarni w połączeniu ze śniegiem, taflami kry lodowej na rzece, nadaje niepowtarzalny klimat. Podobnie pozostałe zimowe krajobrazy dalekiej prowincji północy są wyjątkowo piękne. Pomimo tego, że akwarela jako technika malarska zachęca do pewnych skrótów, syntezy, to artyście udaje się w obrazach zachować doskonały balans między uogólnieniem a detalem. 

Stanisław Żołądź, 990  Vårvinterdag, akwarela na papierze,  75 z 105 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Potrafi doskonale zadbać o kompozycję, każdy jego obraz ma pewną dominantę, to wybrany starannie w ramach obserwacji przedmiot, który będzie nadawał ton całej kompozycji. Zazwyczaj jest on wypełniony pełniejszą barwą i oddany drobiazgowo z ogromną starannością. Tego rodzaju kompozycja sprawia, że artysta nie tyle zdaje nam relację z tego, co akurat obserwuje, jest to raczej jego interpretacja widoku, pewne przekształcenie, wydobycie tego, co akurat wedle jego intuicji twórczej jest warte wskazania. 

Stanisław Żołądź, 775  Disig dag, akwarela na papierze,  76 x 105 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Co ciekawe, jego obrazy pozbawione są obecności człowieka, artysta maluje wyłącznie naturę w jej dziewiczej postaci, bądź wyludnione miasta, gdzie dominuje architektura lub wybrany przedmiot. Te wszystkie obrazy nie są detalicznym oddaniem tego, co postrzega artysta, są raczej biletem w nastrojową podróż w poszukiwania światła północy. Nie dziwi zatem fakt, że Szwedzi zakochali się w malarstwie polskiego emigranta, pomimo tego, że żaden Szwed nie potrafi poprawnie wymówić jego nazwiska. 

Stanisław Żołądź, 1546  Kvällsljus, akwarela na papierze,  56 x 76 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Sam artysta tak wspomina ten kontekst: „Przez jakiś czas zbierałem wszystkie możliwe warianty mojego nazwiska na kopertach adresowanych do mnie… Ale, z drugiej strony, moje nazwisko nigdy nie przeszkodziło mi w karierze malarskiej.” Stanisław Żołądź jest dziś dojrzałym i ugruntowanym artystą ze Szwecji, na jednym z archipelagów ma własną, letnią pracownię i łódkę, która pomaga mu dotrzeć do trudnych plenerów. Zdarza się, że często maluje ten sam motyw, skał, wody, wybrzeża, ale żadna z akwarel nie jest taka sama, pogoda, ze zmiennym światłem daje artyście ogromny wachlarz możliwości prezentacji tego samego miejsca w różnorodnych odsłonach. Ale muszą do tego być spełnione pewne warunki. 

Stanisław Żołądź, 1547  Stockholms vinter, akwarela na papierze,  56 x 76 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Artysta przyznaje: „W malowaniu pomaga mi kawa, muzyka i całkowita izolacja - trzy warunki niezbędne do komfortu tworzenia.” By docenić wielkość artysty wystarczy wspomnieć pewne wydarzenie. W roku 2000 ponad 22 tysiące artystów amatorów i profesjonalistów z całego świata zgłosiło swe obrazy do milenijnego konkursu organizowanego przez firmę Winsor & Newton. Każdy kraj, wśród swych artystów wybrał pięć prac, które miały go reprezentować i być ocenione przez międzynarodowe jury. 

Stanisław Żołądź, 1460  Vik, akwarela na papierze,  76 x 56 cm, źródło: https://www.zoladz.se

17 lutego podczas ceremonii w St. James's Palace w Londynie, brytyjski następca tronu, książę Karol, który przewodniczył siedmioosobowemu, międzynarodowemu jury, wręczył Stanisławowi Żołądziowi drugą nagrodę. Trzy lata później artysta otrzymał Nagrodę Excellence na Biennale akwareli w Shenzhen w Chinach, w tym samym roku został też umieszczony na okładce prestiżowego „The Art Of Watercolor Magazine”, a rok później otrzymał Honorowe wyróżnienie za wybitne osiągnięcia w działalności artystycznej na World Watermedia Exposition w Tajlandii. 

Stanisław Żołądź, 1645  Stockholms natt, akwarela na papierze,  38 x 56 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Obecnie przez wielu krytyków sztuki Stanisław Żołądź uznawany jest za najlepszego akwarelistę na świecie. Myślę, że nie będzie przesadą stwierdzenie, że jego malarstwo wpisuje się w tradycję akwareli w sztuce polskiej i jest on godnym następcą tak wielkich mistrzów jak Julian Fałat, Leon Wyczółkowski czy Stanisław Wyspiański. Na zakończenie wspomnę pewne wydarzenie. 

Stanisław Żołądź, litografia, 1998, Dramaten (45x 62 cm) , źródło: https://www.zoladz.se

Kilka lat temu odbyłem ciekawą rozmowę telefoniczną z przyjaciółką, która wyemigrowała jakiś czas temu do Australii. W wigilię Świąt Bożego Narodzenia zadzwoniła do mnie z życzeniami. Podczas rozmowy spytałem ją o czym teraz marzy. Odpowiedziała mi wprost, że w Sydney jest niemożebny upał i jak tak stoi w centrum miasta obok choinki, to marzy o tym, by iść po zmroku do babci na wigilię, słysząc pod nogami skrzypiący śnieg. 

Stanisław Żołądź, We mgle, 2008, akwarela, 24 x 40 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Przy okazji spytała mnie o to samo, odpowiedziałem jej też bez wahania, że marzę teraz o tym, by przejść się po plaży nurzając stopy w ciepłych turkusowych wodach oceanu. Ta trochę surrealistyczna rozmowa uświadomiła mi jedno, że nie dostrzegamy tego, co nas akurat otacza, a nasze myśli często wybiegają w stronę poszukiwania lepszego świata. 

Stanisław Żołądź, 1626  Vinter, akwarela na papierze,  38 x 56 cm, źródło: https://www.zoladz.se

Ale z tą przypadłością radzę sobie na różne sposoby, ale jeden jest z nich jest wyjątkowo sprawdzony. Kiedy przychodzą nieznośne upały i lepki pot spływa mi do oczu, zawsze wtedy sięgam po zimowe pejzaże pędzla Stanisława Żołądzia, one w świecie sztuki, nie mają sobie równych. Są wizualnym antidotum i są zdecydowanie lepsze na upały niż zimny napój czy waniliowe lody, obrazy autorstwa Stanisława Żołądzia doskonale wtedy koją moją duszę. Przez nie potrafię zakochać się nawet w zimie. A potrafi mnie przekonać do tego tylko wielka sztuka. 

Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości Stanisława Żołądzia:






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych