Przejdź do głównej zawartości

Bezczelny anachronista. Roberto Ferri

 

Malarstwo na przestrzeni epok przechodziło wiele transformacji. Każda zmiana, mimo wewnętrznego zróżnicowania posiada jednak cechę wspólną. Artyści chcący zmienić oblicze sztuki, uznawali panujący za ich życia styl za wyczerpany, wyeksplorowany, a tym samym bezwartościowy, dlatego też szukali nowych rozwiązań. Kiedy przychodzi wiek awangardy, w definitywny sposób odrzuca dziedzictwo minionych epok, proponuje swoisty punkt zero. Dodatkowo ostrze krytyki kieruje w stronę tych, którzy tkwią w oparach przeszłości szukając w tradycyjnych formach czegoś wartościowego dla sztuki. 

Roberto Ferri, NARCISSUS, olio su tela,150 x 110 cm, 2017, źródło: www.robertoferri.net

Bywa jednak i tak, że to, co uznano za przeżytek, wraca jak bumerang i potrafi na nowo zachwycać. Tak stało się z secesją. Ale aby artysta współczesny w poszukiwaniu wartościowego stylu sięgał aż do baroku? Tej epoki bezguścia, to trzeba być kimś wyjątkowo odważnym, albo bezczelnym. Po co dziś w malarstwie wskrzeszać jezuicką formułę applicatio sensuum wykorzystującą zmysłowość do przekazania treści religijnych, bądź mitycznych? Trzeba na prawdę niezwykłej odwagi, by proponować współczesnemu odbiorcy sztuki malarstwo w duchu dramatycznego Caravaggia. Bo i trudno się z nim porównywać, bo pod względem operowania światłocieniem nie ma on sobie równych w malarstwie. 

Roberto Ferri, LALA NERA. IL TOCCO DELLANGELO, tempera grassa su tela, 150x180 cm, 2020, źródło: www.robertoferri.net

W tak ryzykowną podróż odważył się wyruszyć współczesny włoski malarz Roberto Ferri, z niezrozumiałych dla mnie względów, w Polsce prawie nieznany.  Roberto Ferri  urodził się w Taranto na południu Włoch w 1978 roku. Jego dziadek był malarzem, dlatego też od najmłodszych lat mały Roberto nie rozstaje się z pędzlem. W 1996 roku kończy Liceo artistico „Lisippo” w rodzinnym Taranto. Już wtedy zachwycony jest malarstwem baroku i wie, że na południu Włoch nie ma Akademii, która pomogłaby mu w doskonaleniu trudnej techniki operowania światłocieniem. 

Roberto Ferri, IL RISVEGLIO O SONNO DI RUGIADA, II tempera grassa su tela, 110x110 cm, 2020, źródło: www.robertoferri.net

W 1999 roku opuszcza Taranto i wyjeżdża do Rzymu, tam rozpoczyna studia na Akademii Sztuk Pięknych. Zarówno studenci, jak i cześć wykładowców postrzega przybysza z południa jak relikt przeszłości, jego zacięcie w badaniu malarstwa baroku jest niejednokrotnie przedmiotem drwin. Jednak młody Roberto znajduje w Akademii kilku profesorów, którzy zdają się widzieć z niepozornym przybyszu z południa wielki talent. W 2006 roku Ferri kończy Akademię Sztuk Pięknych w Rzymie, podczas wręczania dyplomu jeden z profesorów mówi publicznie: z nim jeszcze będzie kłopot, zobaczycie. Roberto Ferri opuszczając akademię jest przekonany, co do swojej formy malarstwa, zdając sobie też sprawę z tego, jak wyboistą drogę wybiera. 

Roberto Ferri, ALBA VERMIGLIA, tempera grassa su lino, 125x90cm, 2020, źródło: www.robertoferri.net

Wie też jedno, że jego życie stopiło się z malarstwem, nie jest w stanie wyobrazić siebie jako urzędnika, szewca czy piekarza. Roberto Ferri nie idzie tu na żadne ustępstwa: za bardzo kocha malarstwo, by próbować iść na skróty. Malarstwo to jego życie: nie hobby, nie rozrywka, nie praca. Zamyka się w pracowni w małej miejscowości Sutri i maluje całymi dniami, wie, że ukazując skrajny realizm postaci ludzkich, stylizowany heroizm póz i ekspresji, musi być perfekcyjny na poziomie warsztatowym. Niezrażony krytyką maluje kolejne obrazy. Przez to, że zdecydowanie wyróżnia się wśród współczesnych artystów, zostaje zauważony. 

Roberto Ferri, SCISSIONE, tempera grassa su tela, 42x63 cm, źródło: www.robertoferri.net

W 2009 roku, Ferii ma już na tyle bogatą kolekcję swoich prac, że wystawia je w trzech prestiżowych miejscach: w Londynie, Rzymie i w Nowym Jorku. Pierwszą wystawa prac tytułuje  „Poza zmysłami”. Pierwsze większe zlecenie, które dostaje Ferri, zaskakująco koresponduje z formą sztuki, którą uprawia. Wpływowy włoski krytyk sztuki Vittorio Sgarbi przekonuje Claudio Strinatiego, dyrektora Ministerstwa Dziedzictwa Narodowego oraz Francesco Buranelliego Dyrektora Muzeum Watykańskiego, by zamówić u młodego malarza czternaście obrazów do stacji drogi krzyżowej do restaurowanej barokowej katedry w Noto na Sycylii. Ferri, w krótkim czasie przygotowuje starannie wykonane rysunki, które przekazuje specjalnej komisji. Zostaje przez nią wezwany do Rzymu i cierpliwie słucha sugestii i korekt. 

Roberto Ferri, IX-stazione, źródło: www.robertoferri.net

Nikt nie podważa jego zdolności warsztatowych, które wszystkich zachwycają, uwagi dotyczą obowiązujących zasad, zupełnie innych niż w sztuce świeckiej, bo w przypadku tego zlecenia istnieje bardzo precyzyjna ikonologia, od której nie można odejść. Ferri słucha uważnie i rozpoczyna malowanie wielkoformatowych obrazów, w efekcie odkrywa na nowo tematy tak często podejmowane przez artystów, ale nikogo nie chce kopiować. W barokowej stylistyce stara się malować tak, by oddalić się od dewocyjnego sentymentalizmu. Ale też ma głęboką świadomość, że w stylizowanej ikonografii musi ukazać wrażliwość współczesnego człowieka. Jego Via Crucis rozwija się jak film, Ferri tworzy surową, niemal opustoszałą kompozycję, na scenie pozostają wyłącznie główni aktorzy. Finalnie, jego Via Crucis tak zachwyca, że zleceniodawcy chcą zorganizować specjalną wystawę obrazów w Palazzo delle Esposizioni w Rzymie, zanim te trafią na stałe do sycylijskiej katedry. Ferri podczas otwarcia wystawy mówi: „Z pewnością moje przedsięwzięcie jest znacznie bliższe kontekstowi religijnemu, niż kościoły budowane w ostatnich dziesięcioleciach, z abstrakcyjną architekturą i dziełami, które wydają się absurdalne w porównaniu z ich funkcją”. 

Roberto Ferri, LAMORE LA MORTE E IL SOGNO, olio su tela, 110x200 cm, źródło: www.robertoferri.net

Po tej wystawie Ferri zaczyna być rozpoznawalny, jego obrazy zostają wystawione w 2011 roku w Palazzo Grimani w Wenecji z okazji 54 Międzynarodowego Biennale Sztuki. Tym samym Ferri przekracza lokalne granice malarstwa włoskiego, jest artystą komentowanym na całym świecie. Malarstwo Ferriego, tak jak przewidywali jego nauczyciele w Akademii, polaryzuje środowisko krytyków. Jedni są zachwycenie maestrią warsztatową, wyjątkową zręcznością w ukazaniu sfery sacrum i profanum, chwalą Ferriego za jego barokową wyobraźnię i próbę łączenia jej z współczesną wrażliwością, zaś przeciwnicy widzą w nim zadufanego w sobie młokosa, który wykorzystując dokonania minionych epok kreuje się na kontynuatora wielkich mistrzów pędzla. 

Roberto Ferri, LE GOCCE DI URANO, olio su tela, 50-x-90-cm, 2015, źródło: www.robertoferri.net

Malarz, jak gdyby stroniąc od krytyki, maluje konsekwentni kolejne obrazy. W roku 2018 roku Fondazione Stelline w Mediolanie poświęca artyście wystawę „Oscura Luce”. Obrazy tam pokazane ponownie zadziwiają techniczną biegłością, Ferri misternie konstruuje ikony fizyczności, ukazuje piękno i udrękę, ma świadomość tego, że w dominującej współcześnie sztuce niefiguratywnej jego malarstwo jest ekstremizmem wykracza poza powszechnie przyjęte normy, tym samym jego obrazy skandalizują. W jego sztuce uderza nonszalancka obojętność na czas. Tak, jakby artysta chciał powiedzieć: jeśli mam malować, to muszę malować tak, jak wielcy mistrzowie. Dlatego też, krytyka nazywa go malarzem wykrzykników. Ferri ma też świadomość, że jest sam, zanurzony we własnym świecie, odległym, przestarzałym i pełnym mitów. Na dodatek, oprócz tematyki antycznej, nie boi się podejmować tematów religijnych, mając świadomość trudności, nie tylko z powodu braku klientów na tego typu malarstwo, ale także z trudności w operowaniu bodźcami estetycznymi w tej sferze. Ferri jest dziś niekwestionowanym mistrzem estetyki neobarokowej, widząc jego dokonania w malarstwie, nikt nie powie: ja też mógłbym to zrobić. 

Roberto Ferri, I, 2010, źródło: www.robertoferri.net

Ferri cierpliwie wypracował wyrafinowaną technikę kolorystyczną na wzór dawnych mistrzów i w języku figuratywnym opowiada w obrazach o rzeczach istotnych. Jego obrazy są przez to bardzo literackie. Artysta materializuje na czubku pędzla swoisty klucz mitologiczny, nie stroni od tematyki sacrum i profanum, jako dwu nie dających się pogodzić ze sobą światów zamkniętych w człowieku. W oniryczną kompozycję obrazów wplata różnego rodzaju maszyny: takie jak sekstanty i astrolabia, koła zębate zegarów, które ze względu na funkcję nabierają w obrazach wartości metaforycznej, zwłaszcza, kiedy wkomponowane są w anatomię człowieka. Jego obrazy są więc rekombinacją wątków mitologicznych i stwarzają magiczne i wyjątkowo czytelne uniwersum. Temat istnienia sfery sacrum i profanum na tyle go fascynuje, że artysta niemal obsesyjnie przepracowuje go w serii płócien, z których wyłania się piękno doskonałości ciała, które fascynuje swoimi uwodzicielskimi formami, a następnie niepokoi subtelnie wplecionym demonicznym detalem, który je zniekształca. 

Roberto Ferri, ACHILLE, olio su tela, 170x1998 cm, 2017, źródło: www.robertoferri.net

Cały proces powstawania obrazu jest tu starannie zaplanowany, począwszy od wyboru modeli. Ferri dobiera ich starannie jak reżyser planujący film, by każdy z nich mógł jak najlepiej zinterpretować przygotowaną dla niego rolę. Tak więc duża część postaci z jego płócien to postacie rzeczywiste, a w przypadku niektórych z nich, możemy nawet poznać ich pełne imię i nazwisko. Roberto Ferri ukazuje demoniczność jako nieokreślone monstrum, w ciągłej transformacji w ciele zniekształconym przez rogi, pazury, ogony czy węże. Często te akty, męskie lub kobiece, malowane są jakby były wyraźnie zagrożone zużyciem, z ranami, monstrualnymi naroślami, które zdają się powstawać z nieskazitelnej czystości ciał. Tego rodzaju metafory artysta traktuje jako coś, co narusza naturę i co jest ostrzeżeniem: bo po włosku mostrare znaczy ukazywać, jest to bardzo blisko słowu: monstrum. Jego obrazy przepełnione są uwodzeniem, poczuciem udręki i grozy, elementami, które stanowią najsilniejsze cechy demonicznych pokus. A wszystko to podane w absolutnej klarowność form, z doskonałą dbałością o anatomię przedstawianych figur. 

Roberto Ferri, LABISSO, olio su tela, 50x50 cm, źródło: www.robertoferri.net

Roberto Ferri zdecydowanie się wyróżnia, nie jest artystą, do którego należy podchodzić poprzez subtelne niuanse jest bezpośredni, a jego malarstwo nie jest rozrzedzone przez żadne destylatory. Roberto Ferri to elegijny piewca wizualnego uniwersum, graniczącego z wymiarem snu, a jednocześnie opowiadający o niemożliwej rzeczywistości, widocznej jedynie oczyma malarstwa. Jego styl jest absolutnie rozpoznawalny, bo jest szczery i autentyczny. Ten młody, anachroniczny malarz, zwrócił się w stronę sztuki minionej, w stronę muzeum, a tym samym zdecydowanie odrzucił ikonoklazm rozpowszechniany przez futurystów i dadaistów. Trudno się dziwić, że tak radykalne malarstwo budzi dziś u wielu sprzeciw. Zwłaszcza widać to na poziomie mediów społecznościowych, niemal każda  wystawa Roberta Ferriego jest mocno kontestowana, i ukazywana jako niepotrzebny nikomu, a nawet szkodliwy relikt przeszłości, który infekuje sztukę współczesną, wraca do wyeksplorowanych już form. Pomimo tej krytyki, Robewrto Ferri jest dziś uznanym artystą, sprzedał około dwustu obrazów, choć sam przyznaje, że ciężko mu się z pracami rozstać: „kiedy tylko jest to możliwe, chcę wiedzieć gdzie trafią obrazy, chcę poznać ich właścicieli, zobaczyć, gdzie je powiesili”. 

Roberto Ferri, FEBRUUS, olio su tela, 150x120 cm, 2017, źródło: www.robertoferri.net

Artysta ma też w swojej kolekcji obrazy, których nigdy nie sprzeda, są one dla niego zbyt osobiste, nie chce ich nawet wystawiać na widok publiczny. Jedno jest pewne, malarstwo, które uprawia Roberto Ferri nie należy w odbiorze do łatwych, dlatego być może budzi takie kontrowersje, zarówno co do formy, gdzie uważa się obecność figury za rodzaj reliktu odległych epok, ale także co do treści, trudnej, zawiłej i wykraczającej poza codzienność. Jego twórczość nie jest lekka i łatwa, to heavy metal w malarstwie.

Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości Roberta Ferri:








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych