O Stanisławie Witkiewiczu czyli Witkacym powiedziano już chyba wszystko. Z roku na rok rośnie grono witkacologów rekrutujących się nie tylko z grona historyków sztuki, ale i filozofów, fotografików, kulturoznawców, teatrologów, artystów czy teoretyków literatury. Nie ma więc sensu po raz kolejny omawiać zagadnień czystej formy, formizmu czy związku Witkacego z awangardą. Zrobiono to już doskonale. To, co dla mnie najbardziej interesuje w biografii Witkacego, niekoniecznie wśród witkacologów jest uważane za cenne w jego biografii twórczej. Moje serce skradły pastelowe portrety malowane przez Witkiewicza. Są one na tyle osobliwe, że trudno je pomylić z twórczością innego artysty.
![]() |
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Autoportret, między 19 październikiem 1930 a 20 październikiem 1930, Wysokość: 65,0 cm; Szerokość: 55,0 cm, Muzeum Narodowe we Wrocławiu |
Kiedy Witkacy kończy 40 lat porzuca malarstwo olejne, filozofię i literaturę i ze względów pragmatycznych (czyli braku pieniędzy), postanawia zajmować się sztuką stosowaną. Zakłada jednoosobową firmę portretową. Postanawia, że zarówno w Zakopanem jak i w Warszawie będzie malował za pieniądze pastelowe portrety tym, którzy będą gotowi za nie zapłacić określoną sumę. Decyduje się na technikę pastelu, bo jest ona nieskomplikowana, no i przede wszystkim tania. By wykluczyć wszelkiego rodzaju nieporozumienia a i także każdorazowe tłumaczenia klientom jak funkcjonuje jego jednoosobowa firma portretowa Witkacy pisze szczegółowy regulamin. Prosi każdego z klientów, by przed przystąpieniem do procesu rysowania zapoznał się z regulaminem i stosowną parafką potwierdził, że go przeczytał i zrozumiał.
![]() |
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Autoportret, pastel, wysokość: 70,3 cm; Szerokość: 50,4 cm, Muzeum Śląskie w Katowicach. |
Regulamin, który Witkacy wydrukował w wielu
egzemplarzach w Warszawie otwiera motto firmy portretowej: „Klient musi być
zadowolony. Nieporozumienia wykluczone”. Dalej następują poszczególne paragrafy
ustalające zarówno przebieg procesu pozowania, jak i typy wykonanego portretu.
Witkacy, który nie miał łatwego charakter, wyznaczał w regulaminie pewien
margines swobody klientom, pozwalał na przykład, by portretowana osoba mogła
ubrać się do pozowania dowolnie. Natomiast całą resztę, na przykład tło obrazu,
komponował już sam, w tej kwestii nie można było dyskutować z Witkacym.
![]() |
Stanisław Ignacy
Witkiewicz, Portret Krystyny Głogowskiej, pastel, 1 maja 1935, wysokość: 64,4
cm, szerokość: 49,3 cm, Muzeum Narodowe w Krakowie |
Regulamin w pierwszych paragrafach wyznaczał typ portretu: typem „A” Witkacy
zwał tzw. portret „wylizany”, odpowiedni raczej dla twarzy kobiecych niż
męskich. „Wylizanie” polegało na upiększeniu postaci, wydobyciu z fizjonomii
wyłącznie cech korzystnych estetycznie. Portret typu „A” był najdroższy i
kosztował 300 złotych. Dla porównania warto powiedzieć, że była to w okresie międzywojennym
dobra pensja urzędnika za którą można było utrzymać przez miesiąc rodzinę. Tańsze
były pozostałe portrety, na przykład typu „B”, w którym Witkacy deklaruje
stosunek do modela jako obiektywny, ale bez cienia karykatury.
![]() |
Stanisław Ignacy
Witkiewicz, Portret Stefanii Tuwimowej, 25 lutego 1929, pastel na papierze,
kolekcja prywatna |
Typ „C”
obarczony był pewnym ryzykiem, gdyż regulamin jasno określał, że portret będzie
wykonany przy pomocy alkoholu i narkotyków wyższego rzędu, a więc
charakterystyka modelu może być skrajnie subiektywna, spotęgowania
karykaturalnie jak i formalnie, nawet na granicy kompozycji abstrakcyjnej.
Portrety w typie „C” oznaczane były literami: C + Co (kokaina), C + Et (eter),
C + Eu (pochodne morfiny). Portrety tego typu były dość osobliwe, bo niektóre
narkotyki wywoływały zaburzenia widzenia, haszysz zaś powodował, że artysta
sięgał po jaskrawe i czyste kolory, dodawał jarzące się krawędzie przedmiotów.
![]() |
Stanisław Ignacy
Witkiewicz, Autoportret, pastel, 1927, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku |
Typ
„D”, był bardziej zachowawczy, bo zakładał osiągnięcie tych samych efektów
estetycznych, ale bez zastosowania używek. Ostatni typ „E” dawał Witkacemu
pełną swobodę. Jak określał regulamin: „ (...)mogą tu zaistnieć różnego rodzaju
kombinacje, interpretacje psychologiczne portretowanych postaci aż do granic
demonizmu. Ten typ, wedle deklaracji Witkacego, nie zawsze jest możliwy do
wykonania. Każdy klient wedle regulaminu zobowiązany był, w zależności od
wybranego typu portretu, do zapłacenia 1/3 zaliczki przed wykonaniem zlecenia.
![]() |
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret kobiety, 1928, pastel na papierze, Wysokość: 64,2 cm; Szerokość: 48,2 cm, Zbiór: Prywatna kolekcja |
Sam
czas rysowania uzależniony był od typu portretu i jak zakładał regulamin: „Zależnie od stanu firmy i trudności danej
twarzy portret może być wykonany w jedno, dwa, trzy do pięciu posiedzeń. Przy
dużych portretach z rękami lub w całej figurze liczba posiedzeń może dojść i do
dwudziestu”. By nie było niedomówień Witkacy zaznacza, że ilość posiedzeń nie
przesądza absolutnie o jakości portretu. A co będzie jak portret się nie
spodoba klientowi, co z mottem głównym zakładającym, że klient musi być
zadowolony?
![]() |
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret kobiecy, 1935, pastel na papierze, własność prywatna |
W drugim paragrafie regulaminu Witkacy wyjaśnia, że istnieje
możność odrzucenia portretu przez klienta, jeśli portret czy pod względem
wykonania, czy podobieństwa nie odpowiada.
Przepada wtedy wyłącznie zaliczka, zaś portret pozostaje własnością
Witkacego, firma nie przewiduje też, że klient może żądać zniszczenia portretu.
Regulamin autorstwa Witkacego jowialnie tłumaczy ten fragment tak: „Zasada ta
wprowadzona została dlatego, że nigdy nie wiadomo, czym kogo zadowolnić można. Gwarancją
klienta jest to, że firma we własnym interesie nie wypuszcza utworów mogących
popsuć jej markę”.
![]() |
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret kobiecy, 1929, pastel na kartonie, Wysokość: 62,0 cm, Szerokość: 47,5 cm, Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy |
W dalszych paragrafach regulaminu firmy portretowej nie jest
już tak uprzejmie. W paragrafie 3 Witkacy zaznacza: „Wykluczona jest absolutnie
wszelka krytyka ze strony klienta. Portret może się klientowi nie podobać, ale
firma nie może dopuścić do najskromniejszych nawet uwag, bez swego specjalnego
upoważnienia. Gdyby firma pozwoliła sobie na ten luksus: wysłuchiwania zdań
klientów, musiałaby już dawno zwariować. Portret jest przyjęty lub odrzucony -
tak lub nie, bez żadnego umotywowania. Po namyśle, ewentualnie poradzeniu się
osób trzecich, klient mówi tak (lub nie) i koniec - po czym podchodzi (lub nie)
do tak zwanego "okienka kasowego", to znaczy po prostu wręcza firmie
umówioną sumę. Nerwy firmy ze względu na niesłychaną trudność zawodu tejże
muszą być szanowane”.
Ponadto: „Niedozwolone jest pytanie się firmy o jej
zdanie o wykonanym portrecie, jako też wszelkie rozmowy na temat rysunku
znajdującego się w robocie. Firma zastrzega sobie prawo rysowania bez świadków
a portret nie może być oglądany aż do ukończenia”. Witkacy regulamin
jednoosobowej firmy portretowej kończy autorytatywnie: „Jakakolwiek dyskusja
nad regulaminem jest niedopuszczalna”. Tego rodzaju zapisy znalazły się głównie
z tego powodu, że Witkacy był przewrażliwiony na punkcie własnej twórczości
artystycznej.
![]() |
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret Krystyny Głogowskiej, pastel, wrzesień 1933. Wysokość: 62,5 cm; Szerokość: 48,5 cm. Muzeum Tatrzańskie im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem |
Tak tłumaczy w swych wspomnieniach końcowe ustalenia regulaminu firmy portretowej: „(...) kiedyś w tramwaju powiedział mi Axentowicz, portrecista powinien mieć nerwy jak postronki, dlatego stworzyłem sobie regulamin, który ma pozory humorystyki, a jest wynikiem ponurych doświadczeń. Najtrudniej jest zadowolić całą rodzinę: ciotka mówi, że lewe oko jest złe, babcia, że usta, a wuj, że nos. W ogóle nigdy nie wiadomo, czym kogo zadowolić można. "Ale czemu moja córeczka taka smutna" albo: "czyż ona jest taka brzydka?", albo: "jestem stanowczo za ładna” albo „wstydzę się portretu męża" itd., itd. Porywa dzika rozpacz. Znałem pana, który wydarł mi węgiel i zaczął poprawiać rysunek, mrucząc z niezadowolenia”.
![]() |
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret chłopca, pastel na papierze, Wysokość: 63,0 cm, Szerokość: 47,5 cm, Prywatna kolekcja. Podpis i data u dołu: Witkiewicz/ (T.E) '934 IV NP Nπ + herb |
Czasami
Witkacy decyduje się portretować też dzieci, nie lubi jednak tego, bo dzieci nie
potrafią pozować. Witkiewicz, jak już musiał malować dzieci, decyduje, czy
przed dzieckiem kładzie owoce na talerzu, czy też książkę. Książkę umieszcza na
portrecie wtedy, gdy dziecko przejawia ślady intelektu, owoce, gdy jest jego
pozbawione.
Zdarzało się, że klient Firmy Portretowej gdy ujrzał swój portret mówił:
- Nie jest to arcydzieło sztuki.
Witkacy najczęściej odpowiadał:
- Bo i model nie jest arcydziełem natury.
![]() |
Stanisław Ignacy
Witkiewicz, Portret chłopca, Tomasza Domaniewskiego, pastel na papierze, Wysokość:
60,5 cm; Szerokość: 45,7 cm. Prywatna kolekcja. Podpis i data u góry po prawej:
Ignacy Witkiewicz | 1924 (T.B+E/X)
Tak wspomina moment malowania portretu Eugeniusz Szermentowski: „Zgodziłem się na transakcję, i Witkacy wyznaczył mi dzień i godzinę pozowania. Wraz z żoną (panią Jadwigą z Unrugów) zajmował dość szczupłe mieszkanie na Brackiej pod nr. 23, tuż obok Braci Jabłkowskich. Trzeba było wdrapywać się po schodach jak na Giewont. Ale Witkacy zawsze był świetnym taternikiem. Posadził mnie na fotelu, długo mył ręce (pedant był piekielny na punkcie higieny), wrócił, puścił mi prosto w twarz nie reflektor już, ale cały chyba filmowy jupiter, który mnie omal nie oślepił. Chwycił karton (zawsze tego samego formatu), kredki, wziął się do roboty. Od czasu do czasu wydawał dzikie okrzyki i wrzaski: to kwiczał jak prosię, to ryczał jak bawół, to buczał jak bąk. Do modela się nie odzywał. Praca długo nie trwała. Po półtorej godzinie, może po dwóch, portret był gotów.”
![]() |
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Fałsz kobiety, z autoportretem (Portret Maryli Grossmanowej),1927 pastel na papierze, Wysokość: 115,5 cm, Szerokość: 184,0 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie |
Firma portretowa Witkacego działała
w latach 1925‒1939 w Zakopanem w willi "Tatry" i w Warszawie przy
ulicy Brackiej pod numerem 23. Zarówno do Warszawy, jak i do Zakopanego
zgłaszali się różni klienci, zarówno osobistości okresu międzywojennego,
politycy, pisarze, malarze, aktorzy, jak również zwykli klienci, którzy
chcieli, by ich sportretował wielki Witkacy. W okresie działalności firmy
powstało wiele portretów, sam Witkacy twierdzi, że namalował ich ponad pięć
tysięcy, jednak, jak to w przypadku Witkacego, jest to raczej legendą niż
prawda, gdyż firma działała przez 14 lat, a liczba wskazana przez Witkacego, by
była prawdą nakładałaby na niego malowanie jednego portretu dziennie przez cały
okres działalności firmy. Jedno jest natomiast pewne, założona przez
Witkiewicza firma stanowiła w tym okresie jego główne źródło dochodu. Sam
Witkiewicz nie cenił swych prac, traktował je jako eksperyment z tak zwaną
sztuką użytkową, która niekoniecznie ma jakiś związek z tzw. sztuką czystą. Co
ciekawe, po wielu latach, jak to w takich przypadkach bywa, Witkacy jako malarz
kojarzony jest nie tyle z jego przepięknymi pejzażami a raczej z wykonywanymi
na zlecenie portretami. Trudno się też dziwić, bo niektóre z wykonywanych przez
niego pastelowych portretów po prostu zachwycają, podobnie jak pastele
autorstwa Wyspiańskiego. Ponadto Witkacy, jako wytrawny propagator własnej
sztuki oznaczał portrety różnymi tajemniczymi symbolami, które po dzień
dzisiejszy stanowią pewną szaradę dla witkacologów. Oczywistym były symbole na
dole portretu, na przykład „Co.” to kokaina, „NP2” było oznaczeniem, ile dni
Witkacy nie palił, „FZZ” to fajka z zaciąganiem się, natomiast „FBZ” – palenie
przy portretowaniu, ale bez zaciągania się. Oczywistym jest też zapis: „pyfko”.
Kłopotliwym pozostają napisy typu: ś.nw. który może być tłumaczony jako:
„ślepiec nie widzi”, albo „śnieg na wierchach” albo „siedzę na walizkach”, zapisane
świadomie z błędem, co niejednokrotnie robił Witkacy. Jego rubaszny charakter
powiązany z wrażliwością dawał mieszankę wybuchową. Witkacy szokował w
Zakopanem, gdy pokazywał gościom swój magazyn osobliwości, na przykład
kolekcjonował fragmenty wytatuowanej skóry ludzkiej czy niedopałki papierosów
sławnych osobistości. Podkreślał też swą wyjątkowość poprzez strój, paradował
po mieście w płaszczu, za pasek którego zatykał kolorowe berety i w zależności
od nastroju wkładał na głowę beret w określonym kolorze. Zdarzało się, że
przyjmował gości zupełnie nago. Było to głównie po zażyciu narkotyków, które
otrzymywał od doktora praktykującego w Zakopanem – Teodora Białynickiego –
Biruli. Witkacy zażywał głównie zażywał
kokainę i haszysz.
![]() |
Stanisław Ignacy
Witkiewicz, Portret Barbary Mikuckiej, pastel, 30 IX 1937, kolekcja prywatna |
Dzisiejsza recepcja Witkacego jest
wielowymiarowa. Przywołuje się go głównie w kontekście tzw. czystej formy, bądź
jako oryginalnego literata i twórcę neologizmów: na przykład terminu
„nienasycenie”. Witkacy zasłynął jako przeciwnik zapożyczeń językowych, proponował
i namawiał, by zamiast obco brzmiących słów stosować polskie, i tak nie należy mówić po imprezie alkoholowej o
kacu tylko o glątwie, bądź popijniku, wnętrzobólu czy wnętrzostęku, nie należy
używać słowa szlafrok tylko leniwnik. Być może są to istotne rzeczy dla
polskiej kultury, jednak to, co mnie najbardziej ujęło w postaci Stanisława
Ignacego Witkiewicza to jego zdolności do rysowania pastelowych portretów. Być
może są one pełne błędów technicznych, rażą zuchwałą kolorystyką, ale jest w
nich skryte jakieś wewnętrzne piękno. Ponadto pokazują, że Witkacy był dobrym
obserwatorem. Wiele bym dał, by mieć środki i znaleźć się w Zakopanem przed
wybuchem II wojny światowej, pierwsze co bym zrobił, to skierowałbym się do
willi Tatry i poprosił o wykonanie portretu przez Witkacego. Tylko jaki typ bym
wybrał? A może usłyszałbym od mistrza, że moja twarz nie zasługuje na portret.
Zdarzały się takie sytuacje wcale nie rzadko. Bo jak pisał sam Witkiewicz:
Nie jest to przyjemność duża
Cały dzień malować stróża
I za taki marny zysk
Zgłębiać taki głupi pysk
Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat Firmy portretowej S.I. Witkiewicza:
Komentarze
Prześlij komentarz