Przejdź do głównej zawartości

Andrei Zadorin. Magiczna podróż do krainy dzieciństwa

 

Malarstwo w swej historii szukało technik i sposobów wydobywania z pamięci wspomnień i wyobrażeń, w taki sposób, by ich przenoszenie w obraz było jak najbardziej skuteczne. Kiedy ok. 1020 roku Alhazen z Basry opisał działanie ciemni optycznej, wynalazkiem zwanym camera obscura zainteresowali się nie tylko optycy ale również artyści. Trudno się temu dziwić, gdyż od czasu Renesansu w technikach malarskich poszukiwano tego, co eliminowałoby błąd ludzki. A obraz otrzymany za pomocą wynalazku zwanego camera obscura ukazywał wiernie, to, co znajdowało się przed ciemnią, ponadto rzutowany obraz dawał łagodne kontrasty, delikatne przejścia chromatyczne, miękkość modelunku przedmiotów, głębię ostrości, czyli wszystkie cechy pożądane w malarstwie. Jednak prawdziwe wyzwanie, przed którym stanęło malarstwo, pojawiło się wtedy, kiedy na scenie kultury wizualnej pojawiła się fotografia. 

Andrei Zadorine, Nectarines, 40x50, 2005, źródło: www.andreizadorine.com


Przy tej okazji warto przywołać mało znaną wypowiedź Cypriana Kamila Norwida, który dość trafnie opisał relację, która łączy fotografię z nasza pamięcią. Według niego nasz mechanizm pamięci w dużym stopniu idealizuje to, co kiedyś widzieliśmy, zwłaszcza podatne na ten proces są obrazy z naszego dzieciństwa, które przechowujemy w pamięci. 

Andrei Zadorine, Forest, 120x200, 2009, źródło: www.andreizadorine.com


Pewnie każdy z nas przekonał się po latach, że wspomnienia, które nosimy w pamięci konfrontowane po latach z ich prawdziwymi widokami zupełnie się nie pokrywają. Ja sam pamiętam jak w czasie młodości bawiłem się z kuzynami u babci w sadzie, który zapamiętałem jako gęstwinę wielkich drzew, coś jak opisany przez Tolkiena las położony na północ od Rohanu, po wschodniej stronie Gór Mglistych, niedaleko Isengardu, pełen zielonych labiryntów, gdzie po środku lśnił wielki staw z rybami, niebezpieczną i chybotliwą kładką. Po latach, kiedy stanąłem w tym samym babcinym ogrodzie, staw okazał się trochę większym oczkiem wodnym, zaś las zwykłym rachitycznym sadem z zaledwie kilkoma mikrymi drzewami. I właśnie z tego powodu Norwid był sceptyczny wobec wynalazku fotografii, gdyż ta koryguje w bolesny, choć zapewne w prawdziwy sposób, nasze wizualne wspomnienia. 

Andrei Zadorine, Green Tea, 90x115, 2010, źródło: www.andreizadorine.com


Adrei Zadorin, artysta urodzony w Związku Radzieckim, wydaje się, być tym, który potrafił w sztuce połączyć dokument fotografii z wyobrażeniem tego, co było a przez to zachować niepowtarzalny klimat czasów, które minęły. Andrei Zadorine subtelnie ukazuje w swych obrazach wspomnienia, są one jak kadry wyjęte z filmu o dzieciństwie, gdzie ukazane są proste, rutynowe czynności dnia codziennego, z porami roku, dorastaniem, towarzyszącym im uczuciami. 

Andrei Zadorine, Unread Fairytale, 90x115, 2010, źródło: www.andreizadorine.com


Jego obrazy, malowane w stylu starych fotografii inspirowane dzieciństwem w mistrzowski sposób łączą wyobraźnię z rzeczywistością i ukazując klimat czasów minionych, gdyż doskonale przywołują wizualne wspomnienia z dawnych lat. Sam artysta tak mówi o swojej sztuce: „Wszystko, co robię, wiąże się z dzieciństwem, z małymi pokojami, w których mieszkaliśmy. Ze słońcem padającym na podłogę, choinkami na szosie Stankowskiego ... To mnie inspiruje w sztuce, po prostu jest głęboko we mnie.”. Wydaje się, że właśnie w nostalgii za utraconym dzieciństwem tkwi sekret jego twórczości. Patrząc na obrazy Andrieja Zadorine'a, stajemy się nie tylko świadkami jego dzieciństwa, ale poprzez jego sztukę jesteśmy przeniesieni we własne wspomnienia: biegamy po lesie, gramy w klasy, strzelamy z karbidu, oddajemy się zwykłemu, beztroskiemu siedzeniu nad jeziorem, towarzyszy nam świat zwykłych zabawek, budujemy relacje z przyjaciółmi, którzy gdzieś skryli się pod kurzem czasów minionych. 

Andrei Zadorine, On the Farm, 100x130, 2011, źródło: www.andreizadorine.com


Adrei Zadorin zdecydował się na trudną technikę wykonania obrazów, całość jego kompozycji utrzymana jest w estetyce starych fotografii, w kolorach pożółkłej sepii przedstawione są - jak to na fotografii - z siłą dokumentu przedmioty i zdarzenia, jednak są one dalekie od zwykłego przeniesienia fotografii w przestrzeń płótna obrazu. Zadorin umieszcza w obrazach fikcyjne przedmioty, zwykle są to enigmatyczne zabawki, w jego twórczości jest coś z duszy dziecka, które trzymając w dłoni wystruganego nieporadnie konia widzi dostojny rydwan, w którym zasiada, zaś zwykły patyk przekształca się w lancet, laser czy miecz. 

Andrei Zadorine, A Wooden Horse in the Sky, 90x115, 2007, źródło: www.andreizadorine.com


Tak też jest w obrazach Zadorina, w przestrzeni obrazu artysta umieszcza tego typu wyobrażenia. Wytworzenie klimatu starej fotografii w obrazie Zadorin uzyskuje operując odpowiednio światłem, kadr obrazu jest często prześwietlony, artysta domalowuje załamania i przebarwienia, wszystko to po to, by uzyskać siłę dokumentu w fikcyjnej i wyobrażonej narracji malarskiej. Stosując ciepłą i wyrazistą paletę tworzy poczucie intymności, budowana przestrzeń w obrazie staje się więc cicha i osobista, przedstawiona atmosfera jest przesiąknięta klimatem ciszy i melancholii zabarwionej głęboką refleksją nad przemijaniem. 

Andrei Zadorine, Winter Sun, 100x130, 2008, źródło: www.andreizadorine.com


Innymi słowy: Zadorine potrafi stworzyć kompozycję, która wizualnie i klimatycznie przypomina fotografię, ale w rzeczywistości jest obrazem. Potrafi tymm samym w mistrzowski sposób połączyć to, co zapamiętane, z tym co wyobrażone. Andrei Zadorine jest malarzem współczesnym, urodził się w 1960 roku na Białorusi we wsi Beryozovka, sztuką interesował się już od dzieciństwa, dlatego też po szkole średniej wybrał Białoruskiego Państwowy Instytut Teatralno-Artystyczny, a potem bez wahania Akademię Sztuk Pięknych w Mińsku. W 1997 roku wyemigrował do Holandii. W zasadzie od wielu lat jego twórczość jest rozpoznawalna, obrazy Zadorina znajdują się w zbiorach Galerii Trietiakowskiej, oraz w zbiorach Matthew Wilda i Hughesa Wide, artysta współpracuje z licznymi galeriami na całym świecie. 

Andrei Zadorine, Old Chest, 80x100, 2007, źródło: www.andreizadorine.com


Ciekawą kwestią jest to, że jego ewolucja twórcza przypomina wywoływanie fotografii. Jego wczesne prace z lat dziewięćdziesiątych maja ledwie zarysowane kontury, są mgliste i utrzymane w złotobrązowej palecie, dopiero z czasem (od 2000 roku) w obrazach pojawiają się detale, całość kompozycji bardziej przypomina fotografię. Jego obrazy są ponadczasowe i ilekroć na nie patrzę otwieram we własnej pamięci głęboko schowane wspomnienia z dzieciństwa, obrazy Zadorina działają po prostu jak wizualny katalizator pamięci.

Andrei Zadorine, Outskirts, 110x150, 2009, źródło: www.andreizadorine.com



Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości Andreia Zadorina:










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych