Przejdź do głównej zawartości

Czy będę mógł zasnąć jak obejrzę rzeźby Rona Muecka?

Ronald Mueck urodził się w Australii w 1958 roku. Jego rodzice całe życie pracowali w przemyśle lalkarskim, dlatego też młody Ron od czasów ukończenia szkoły średniej pomagał w rodzinnym interesie. Z czasem podjął pracę jako projektant lalek dla telewizji, współpracując z Jimem Hensonem odpowiedzialnym za bajkę Ulica Sezamkowa. Później pracował nad makietami do półanimowanego filmu fantasy „Labirynt”, w którym zagrał David Bowie. 

Ron Mueck, Mask II, 2001–02, mixed media, Gift of Helen and Charles Schwab through the Art Supporting Foundation to the San Francisco Museum of Modern Art. © Ron Mueck


Ale ambicja Rona Muecka była zupełnie inna, nie chciał zostać lalkarzem, chciał wyjść poza rzemiosło i tworzyć prawdziwą sztukę. W pewnym sensie dostał podarunek od losu, kiedy ożenił się ze scenarzystką Caroline Willing, bo wszedł w środowisko sztuki. Jego teściowa Paula Rego była artystką, regularnie wystawiała swe obrazy w Londynie, gdzie mieszkała i miała pracownię. Podczas rodzinnych wakacji na Florydzie teściowa ze zdumieniem zobaczyła jak jej australijski zięć tworzy gigantyczną rzeźbę smoka z piasku dla swoich dwóch córek. Po powrocie z wakacji Paula Rego przygotowując się zbiorowej wystawy w londyńskiej Hayward Gallery potrzebowała modelu Pinokia, ale nieco innego niż znanego dotychczas z bajek. Przypomniała sobie o zdolnym zięciu i nieśmiało spytała, czy Ron mógłby jej model Pinokia stworzyć. Mueck po trzech miesiącach dostarczył do Londynu nieco ponad osiemdziesięciocentymetrową postać Pinokia. Bajkową figurę wykonał bardzo realistycznie, na dodatek rzeźba chłopca odzianego tylko w białe slipy, sprawiała wrażenie dziwnie zawstydzonego tym, że jest prawdziwym chłopcem a nie kukiełką z drewna. 

Ron Mueck, Pinocchio, 1996, courtesy the artist/collection of Amy and John Phelan and Anthony d’Offay


Figura tak się spodobała teściowej Rona, że postanowiła ją wystawić w centralnym miejscu na wystawie w Hayward Gallery. I tam dostrzegł ją Charles Saatchi z Królewskiej Akademii Sztuki. Galeria królewska przygotowywała właśnie wystawę zatytułowana „Sensacje” i Saatchi uznał, że może Mueck mógłby wykonać na wystawę jakąś rzeźbę, coś w stylu Pinokia. Tym sposobem Ron Mueck wszedł sensacyjnie i z głośnym przytupem w świat wielkiej sztuki. Już rok później wywołał szok, pokazując w londyńskiej Royal Academy na wystawie zatytułowanej „Sensations” rzeźbę „Dead Dad” („Martwy Ojciec”). Dzieło przedstawiało w pomniejszonej skali ciało nagiego, martwego mężczyzny wykonanego z silikonu. 

Ron MueckDead Dad 1996–97, (detail) Silicone, polyurethane, styrene, synthetic hair, 20 x 38 x 102 cm, Stefan T. Edlis Collection, Chicago © Ron Mueck, courtesy Anthony d’Offay, London.


W galerii Królewskiej Akademii Sztuki w Londynie największy podziw budziła właśnie rzeźba Muecka, trudno było się do niej dopchać, przez cały czas trwania wystawy stały przed nią tłumy. Gospodarze widząc tak wielkie zainteresowanie twórczością Australijczyka zaprosili go, by spędził dwa lata jako artysta-rezydent w National Gallery w Londynie. W czasie pobytu miał stworzyć stałą kolekcję swych prac. Dzisiaj, po dekadzie od pierwszej wystawy w Londynie, Ron Mueck jest artystą klasy światowej. Jedna z jego rzeźb „Kobieta w ciąży” została zakupiona przez National Gallery of Australia w Canberze za cenę 461 300 USD i była najwyższą ceną zapłaconą w historii sztuki dla żyjącego Australijczyka. Osobiście, nie darzę wielką estymą hiperrealistów. To dlaczego cenię Rona Muecka, którego historycy, krytycy i koneserzy określają właśnie jako hiperrealistę? Bo ja nie zaliczam Muecka do hiperrealistów. Mueck, co prawda, zachowuje w swej pracy twórczej warsztat pracy hiperrealisty, drobiazgowo odtwarzając w rzeźbach najdrobniejsze detale, ale przede wszystkim gra skalą i to jest największą siłą jego prac. Nigdy nie wykonuje swych rzeźb w naturalnym rozmiarze, pomniejsza je, bądź powiększa do monstrualnych rozmiarów. Właśnie przez wyolbrzymienie skali, a często tylko poszczególnych fragmentów postaci, wprowadza do sztuki ten magiczny moment zdziwienia. Jego prace nie symulują też fotografii a jego postacie humanoidalne nie pochodzą z wiernej rekonstrukcji rzeczywistości. 

Ron Mueck, Two womens, 2005, polyester resin, fibreglass, silicone, polyurethane, aluminium wire, steel, wool, cotton, nylon, synthetic hair, plastic, metal82.6 × 48.7 × 41.5 cmNational Gallery of Victoria, Melbourne, Purchased, Victorian Foundation for Living Australian Artists, 2007 © Ron Mueck, courtesy Anthony d'Offay, London, zdjęcie: https://www.ngv.vic.gov.au


Manipulacje skalą rzeźbiarską Muecka są często monstrualne i konstruowane tak, by wzmocnić metaforę między tym, co znamy z codzienności i tym, co właśnie oglądamy. Artysta nie jest też hiperrealistą, bo podczas procesu twórczego korzysta raczej z zasobów własnej wyobraźni, a nie przenosi drobiazgowo każdy detal z modela, czy ze zdjęcia w rzeźbę. Jego proces twórczy jest wieloetapowy. Mueck w fazie wstępnej przygotowuje rysunki, na bazie których wykonuje potem gliniany model. Ten model jest następnie używany do wykonania formy, a forma służy zwykle do matrycy, z której wykonuje potem właściwą silikonową postać. Detale, takie jak szklane oczy, naturalne włosy, czy ubranie, dodaje na końcu. W jednym z nielicznych wywiadów Mueck tak opisuje swą pracę: „(...) Zwyczajowo podczas rzeźbienia nie korzystam z pracy z modelem, robię wszystko z wyobraźni. Wyjątkiem był projekt zatytułowany „Big Man”, który w zamyśle miał przedstawiać wielkiego, otyłego mężczyznę zawiniętego w koc. Próbowałem znaleźć odpowiedniego mężczyznę, który zgodziłby się pracować jako model. Nawet udało mi się zlokalizować takiego, który był fizycznie podobny do tego, co sobie wyobraziłem. Zabrałem go do studia na trzy godziny i zaczęliśmy pracę. Już na początku pojawiły się problemy. Gdy pokazałem mu w jaki sposób ma się owinąć kocem i jaką przybrać pozę, okazało się to niemożliwe, ze względu na jego tuszę, po prostu jego kończyny nie były wystarczająco elastyczne, zaś wydatny brzuch ewidentnie przeszkadzał, by mógł pozować tak, jakbym właśnie chciał. Ponadto oboje byliśmy nieco zażenowani, on jako model czuł się niepotrzebny, bo był zbyt otyły, a ja nie wiedziałem co zrobić, rysowałem szybko jakieś nowe rozwiązania i wtedy spojrzałem, jak zrezygnowany siedzi w kącie pracowni i zerka w moją stronę. Był tak naturalny, że postanowiłem go sportretować w takiej właśnie postaci, wyczekującego, zniechęconego, lekko rozdrażnionego i obrażonego. Początkowo zrobiłem na podstawie szkiców studium z gliny w pomniejszonej skali, około stopy wysokości. Potem zrobiłem zdjęcie wstępnego projektu. Ale nie byłem zadowolony, czegoś mi tu brakowało, było to pospolite, zwykłe i banalne. Wtedy na zdjęciu, od niechcenia naszkicowałam flamastrem małą postać człowieka stojącego i wpatrującego się w makietę. Skala tego, co naszkicowałem, sprawiła, że narysowana postać była dwa razy mniejsza od glinianego projektu. Wtedy olśniło mnie, że przez taką skalę osiągnę to, co sobie wyobraziłem. Ostatecznie, świadomie porzuciłem model i zacząłem pracę wyłącznie w oparciu o moją wyobraźnię, pozbawiłem postać całkowicie owłosienia, wyolbrzymiłem karykaturalnie stopy, wyostrzyłem mimikę twarzy. Skończyło się na tym, że znacznie odszedłem od żywego modela, od wyglądu konkretnej osoby.

Ron Mueck,  Big Man, 2000, at the Neue Nationalgalerie museum in Berlin, 2006 .
 Photo by Oliver Land/DDP/AFP. Image via Getty Images


 I to właśnie gra skalą sprawia, że w zupełnie inny sposób odbieracie moje rzeźby, najlepiej widać to w przypadku pracy „A Girl”, która przedstawia monstrualnie dużego noworodka. Fascynacja i miłość do malutkiej postaci dziecka jest tutaj poddana próbie, bo przekształciłem noworodka w kolosa. Podsumowując, chce powiedzieć jedno: chociaż spędzam dużo czasu pracując nad powierzchnią, powłoką, to przez to chcę uchwycić i pokazać życie w środku”. 

Ron Mueck, A girl, 2006,  polyester resin, fibreglass, silicone, synthetic hair, synthetic polymer paint, 110.0 x 501.0 x 134.5 cm, Scottish National Gallery of Modern Art,  © Ron Mueck courtesy Anthony d'Offay, London.


Kuratorzy jego wystaw zwracają uwagę na ciekawą kwestię, jako kustosze wystaw lubią przyglądać się reakcjom zwiedzających ekspozycję. Zwyczajowo widzowie długo stoją przed rzeźbami Muecka w milczeniu, patrzą z dystansu, zaniepokojeni. W sali, gdzie znajduje się jego rzeźba, jest zazwyczaj cicho, nawet jeżeli ktoś komentuje, to ściszonym głosem, jakby był w kościele, jakby się bał, że zakłóci spokój rzeźby, zwróci na siebie jej uwagę, przebudzi ją z letargu. A cisza, towarzyszy zawsze wielkiej sztuce. Druga kwestia, która stanowi siłę rzeźb artysty jest jego fascynacja naturalizmem, Mueck nie szuka ideału piękna, pokazuje życie ludzkie w jego szarości, codzienności i pospolitości, bez upiększeń i bez maski, którą codziennie wkładamy. Często portretuje nagie postacie, bez makijażu, ubrań. 

Ron Mueck, Boy, 1999, włókno szklane, żywica, silikon – 5-metrowa rzeźba chłopca. Na początku pokazywana w Millenium Dome. Obecnie rzeźba w posiadaniu Muzeum Aros z Aarhaus, Dania


Sam Mueck raczej stroni od wywiadów i niechętnie opowiada o swej twórczości. Być może wynika to z tego, że na początku jego artystycznej kariery krytyka artystyczna, w odróżnieniu od zwykłej publiki, raczej chłodno oceniała jego twórczość. Zawodowi krytycy pisali: „Patrząc na entuzjazm, który towarzyszy jego pracom, trzeba powiedzieć, musi być wiele rzeczy do podziwiania w zadziwiająco realistycznych przedstawieniach ludzkiego ciała rzeźbiarza Rona Muecka - pisze Adrian Searle z Guardiana - Te prace są takie doskonałe, że aż po prostu nudne. Krytycy przyznali równocześnie w recenzji z wystawy tylko jedną gwiazdkę artyście prezentującemu w National Gallery swe rzeźby. Inni pisali: to nie żadne rzeźby, tylko po prostu gra dla tłumu za pomocą sztuczek zręcznościowych, tutaj nie ma żadnych treści intelektualnych. Sam Mueck nie zraził się jednak, konsekwentnie pracował nie zwracając uwagi na poglądy krytyków. Rozwijał też i wzbogacał swój warsztat pracy. Jego wcześniejsze prace rzeźbione w włóknie szklanym zostały zastąpione silikonem, który jest bardziej elastyczny i pozwala na większą swobodę w kształtowaniu części ciała i implantowaniu włosów. 

Ron Mueck - Standing Woman (towering over Ayako and Kei), Towada Arts Centre, fot. Herry Lawford Follow


Co sprawia, że rzeźby Rona Muecka są tak niesamowite Czy to tylko kwestia skali, w obliczu której czujemy się jak na Wyspie Liliputów w bajce Jonathana Swifta „Podróże Guliwera”? Nie tylko. Przede wszystkim Mueck jest mistrzem w aranżowaniu napięć, wywoływaniu emocji, które ciężko nawet opisać, bo jego prace jednocześnie przyciągają i odstręczają. Spotkaniom z figurami antropomorficznymi, do ułudy przypominającymi żywą postać, towarzyszy poczucie dziwności, bo rzeźby artysty łączą w sobie cechy osób żywych, jednocześnie zachowując charakter przedmiotu nieruchomego, martwego, na dodatek w innej niż zazwyczaj znamy skali. Twórczość Rona Muecka jest dziś rzadkością choćby z tego względu, że jest współczesnym artystą, który nie potrzebuje krytyków ani kuratorów, do tego, by tłumaczyć jego twórczość. Sztukę przekazuje bezpośrednio i z wielką siłą emocjonalną. Innymi słowy, jego prace wywołują natychmiastową reakcję emocjonalną, nikt nam nie musi tłumaczyć tego, co akurat oglądamy. Co prawda emocje, które towarzyszą podczas podziwiania wystaw, budzą z jednej strony niechęć i strach, ale z drugiej strony intrygują, przyciągają i ciekawią. Jego rzeźby budzą jakiś niepokój i można odnieść wrażenie, że milczące rzeźby krzyczą jakimś wewnętrznym głosem. Może rację miał Howard Phillips Lovecraft pisząc, że najstarszą i najsilniejszą emocją ludzkości jest strach, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym.

Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości Rona Muecka:











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Polski Michał Anioł - Stanisław Szukalski

Stanisław Szukalski na schodach przed wejściem do Art Institute w Chicago, 1920, org. fot. archiwum R. Romanowicza, skan. M. Pastwa. Współczesne badania z zakresu psychologii wskazują jednoznacznie, że u niektórych osobników we wzgórzu mózgu występuje mniej receptorów dopaminy. Wzgórze mózgu odpowiada przede wszystkim za materiał zmysłowy, który trafia do naszej świadomości, zaś dopamina w odpowiedniej ilości działa jak skuteczny filtr, odsiewający między innymi te informacje, które są dla nas zbędne. Niedobór dopaminy powoduje, że do kory mózgowej wpada silny strumień chaotycznych i nieposegregowanych informacji. Dopamina działa na dodatek jak chłodnica dla naszego mózgu, gdy jej brakuje, mózg potrafi się wtedy „przegrzać” od nadmiaru bodźców. W efekcie tego, niektórzy osobnicy z niedoborem dopaminy potrafią wykształcić ponadprzeciętne zdolności, głównie związane z postrzeganiem przestrzennym, reszcie zaś pozostaje obłęd. Biografia Stanisława Szukalskiego zdaje się być wypadkową tych