Biografia Aleksandra Gierymskiego, jednego z największych malarzy polskich, była pełne sprzeczności: był samotny i nieszczęśliwy, ale tęsknie zabiegał o towarzystwo, był szczerym do bólu cynikiem, będąc jednocześnie chorobliwie wstydliwym introwertykiem, w swych działaniach twórczych nie zważał na innych, bił na oślep, ale jednocześnie był wyczulony na krytykę, uwielbiał własną twórczość i był wobec niej wyjątkowo samokrytyczny, był ufny jak dziecko ale jednocześnie podejrzliwy jak włoski mafioso.
Portret Aleksandra Gierymskiego, ok 1880-1884, Muzeum Narodowe w Warszawie |
Aleksander Gierymski, W altanie, 1882,148 x 137 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie |
Gierymski maluje "Altanę" mając 32 lata. Czuje jakiś wewnętrzny przymus przekształcenia wymyślonego świata i zaklęcia go w obraz. Długo myśli nad kompozycją, jeszcze będąc we Włoszech robi szkice, zmienia, detale, robi notatki. Dzisiaj istnieją dwie wersje zdarzeń dotyczące tego obrazu. Pierwsza z nich mówi, że Gierymski maluje scenę rodzajową w takim formacie, by postacie były naturalnej wielkości, obraz zatem jest ogromny, ledwo mieści się w jego warszawskiej pracowni. Przedstawia letnią scenę plenerową, piknikującą arystokrację w rokokowych strojach. Artysta stara się z drobiazgową dokładnością ukazać malarskie widowisko światła i koloru, zieleń z obrazu ma setki odcieni. Przez altanę przedziera się słońce barwiąc kolorami tęczy całą scenę. Wedle Stanisława Witkiewicza obraz zapiera dech w piersiach, bije od niego gorąc letniej kanikuły, cały żarzy się kolorami. Niestety, jak wspominają jego znajomi, Gierymski malował ten obraz z pianą na ustach, pastwił się nad nim, zrywał się w nocy domalowywał, dodawał fragmenty, dlatego całość jest wymęczona, wręcz widać w niej dramatyczną próbę zamknięcia światła w kompozycji, próbę ujarzmienia słońca.
Aleksander Gierymski, W altanie, Studium (Z cylindrem) k. 1876, Muzeum Narodowe w Warszawie |
Jest to trudne, dlatego poprzez
liczne korekty, poprawki, podmalówki, obraz po jakimś czasie przypomina gruby
strup farby, potoki słońca wdzierające się przez ażurową altanę są jak sople
farb chropowate jak płaskorzeźba. Domalowując kolejne warstwy znęca się nad
sobą i nad obrazem, nie wie kiedy powiedzieć dość, obraz jest skończony,
Gierymski jest pędzony nieukojoną ambicją i skrajnym samokrytycyzmem. Obraz w
końcu jest pełen blizn, ran, szram, i nie przypomina tego, co zjawiło się w
jego wyobraźni, Co prawda w obrazie widać fenomenalną symfonię barw, ale wedle
autora brak w nim lekkości światła, dlatego niezadowolony Aleksander chwyta nóż
i wycina z obrazu fragmenty płótna, uznając, że tylko niektóre partie są dobre,
dlatego decyduje się je sprzedać. Wedle drugiej wersji zdarzeń, Gierymski
przygotowując się do obrazu maluje studia poszczególnych fragmentów, które dzisiaj znamy jako "Cylinder" czy "Pan w czerwonym fraku", dopiero potem przystępuje do namalowania właściwego
obrazu o mniejszych wymiarach (dłuższy bok ma półtora metra). Niezależnie od
wersji zdarzeń, to, co dzisiaj możemy oglądać, jest w moim przekonaniu, jednym
z najlepszych obrazów w zbiorach sztuki polskiej. Dlatego też obraz "W Altanie",
podobnie jak "Pomarańczarka" został zrabowany pod koniec II wojny światowej przez
Niemców i powrócił do Polski pod koniec 1946 roku.
Mniej szczęścia miała "Pomarańczarka".
Aleksander Gierymski Pomarańczarka (Żydówka z pomarańczami) | ok. 1880-1881, olej, płótno, 65x54 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie
To drugi obraz w dorobku Aleksandra Gierymskiego, który w moim przekonaniu jest arcydziełem. Jest to jeden z najbardziej znanych obrazów w polskim malarstwie. Wyróżnia ten obraz nie tylko wirtuozeria wykonania ale także nowatorstwo wykonania. Kiedy Gierymski malował "Pomarańczarkę" miał około 30 lat. Różnił się od swoich kolegów malarzy tym, że nie uległ modzie chłopomanii, nie przedstawiał wsi polskiej, scen rodzajowych, w których główną role grali chłopi. Wynikało to z tego, że malarz był urodzonym mieszczuchem, polskim dandysem, ubranym nawet na co dzień w cylinder i garnitur, nie interesowała go wieś. Kiedy już na nią wyruszył zachowywał się komicznie, kiedyś idąc wiejską drogą zobaczył chłopa, uchylił cylindra i spytał: Pardon! Nie wie szanowny pan, gdzie jest najbliższa oberża? Pod wpływem Stanisława Witkiewicza przyjął zasadę, że jego malarstwo będzie ukazywać nędzę miejską, biedę, która nie jest mniejsza niż na wsi. Za pomocą języka plastyki chciał ukazać nędzę mieszkańców Warszawy, żałosne i godne politowania warunki życia najniżej sytuowanych, miało to wzbudzać u obserwatorów nie tylko wzruszenie estetyczne, lecz także współczucie, miały być zaczynem ruchu społecznego. Dlatego Gierymski szukał tematów w obrębie miasta, głównie Warszawy, którą dobrze znał. Tym samym szukał inspiracji w wielkomiejskim zgiełku, w tyglu miasta, w jego hałasie i kontrastach, chodził po ulicach i obserwował miejskie życie. Efektem tego rodzaju wysiłków jest właśnie "Pomarańczarka". Gierymski zdawał sobie sprawę, że siłą obrazów realistycznych jest ich naturalność, dlatego nie chciał korzystać z wynajmowanych statystów, którzy cierpliwie pozowaliby mu do obrazu, zresztą nie było go na nich stać. Korzystał zatem z fotografii.
Konrad Brandel Handlarka owoców, ok. 1879, Muzeum Narodowe w Warszawie |
Do tego stopnia ją cenił, że sześć lat po namalowaniu "Pomarańczarki", sam kupił
tzw. brandlówkę czyli aparat opatentowany przez warszawskiego fotografa Konrada
Brandla, tzw. rewolwerówkę. Był to dobry wynalazek, pozwalał na wykonywanie
zdjęć migawkowych, z ręki, bez długiego czasu naświetlania. Ale do namalowania "Pomarańczarki" posłużyły mu fotografie Konrada Brandla, co do tego nie ma żadnych
wątpliwości. Gdy ujrzał zdjęcie żydowskiej handlarki owoców, wiedział, że
uczyni ją bohaterką swego obrazu. Malując, wiedział już, że będzie to jeden z
jego najlepszych kompozycji, dlatego też wykonał kilka replik. Siłą obrazu
Gierymskiego jest ekspresja. W spojrzeniu handlarki widać przejmujący smutek,
rezygnację, pogodzenie się z biedą. Szara i zmęczona twarz kontrastuje z
soczystymi owocami leżącymi w koszyku, ukazuje na tle przymglonej Warszawy zimowej
i zamglonej egzotyczny świat, kolorowy i radosny. Wtedy to malarz mówi o sobie:
gęba sobacza - ale oczy dobre! Potrafią wiele dojrzeć. Widać to właśnie w tym
obrazie, jego oczy, potrafiły dojrzeć coś, co większości, by umknęło. Jak już
wspomniałem "Pomarańczarka" miała mniej szczęścia niż obraz "W altanie", figurowała
jako strata wojenna aż do 2010 roku. 26 listopada 2010, , obraz zatytułowany
Żydówka z pomarańczami pojawił się na aukcji w Niemczech. Pomimo tego, że obraz
ten był ponad wszelką wątpliwość zrabowanym w 1944 r. po upadku Powstania
Warszawskiego dziełem Gierymskiego, pomimo wstrzymania aukcji, procedura
zwrotu zrabowanego arcydzieła trwała ponad pół roku. Dopiero latem 2011 roku
obraz został wydany stronie polskiej i wrócił po 60 latach do Muzeum Narodowego
w Warszawie.
Kolejny obraz pędzla Aleksandra Gierymskiego, który według mnie uchodzi za arcydzieło, jest zatytułowany "Trumna chłopska".
Aleksander Gierymski, Trumna chłopska, 1894 - 1895, olej na płótnie, 141 cm x 195 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie |
Jak już wspomniałem Gierymski był typem dandysa, mieszczucha,
który nie znosił wsi, nie widział w niej wartości estetycznej, to miasto go
kusiło, było dla niego podnietą twórczą. Ale kiedy wraca z kolejnych wojaży po
Europie w 1893 nie chce wracać do Warszawy, która nie potrafiła docenić jego
wielkości, jak sam wspomina: dogryzła mu do jelit. Jedzie zatem do Włodzimierza Tetmajera, który mieszka w
podkrakowskich Bronowicach. Tam zmienia zdanie na temat wsi. I ten mieszczuch,
dandys w cylindrze maluje najbardziej poruszającą scenę wiejską w historii
malarstwa polskiego. Tradycyjnie przygotowuje się rzetelnie do kompozycji,
wykonuje dwa studia portretowe, jakby testując, czy uda się zawrzeć w obrazie
to, co chce przekazać. Finalnie, obraz porusza swą szczerością, ale stroni od
patosu, teatralnych gestów, sztucznej stylizacji. Pokazuje rodziców, którzy
stracili dziecko, wskazuje na to jedyny rekwizyt: Mała trumna oparta o
pobielony dom. Twarz matki, pozbawiona jest teatralnych łez, jej smutek emanuje
z jej wnętrza, zapatrzona w nieruchomy punkt wygląda jak Madonna stojąca pod
krzyżem. Jej mąż, pali fajkę, również patrzy w dal, smakuje przemijanie,
próbuje zrozumieć tragedię, która go dotknęła. Gierymski rezygnuje z
kolorystyki żałoby, nie ma w obrazie dramatyzowania kolorem żałoby. Natomiast
smutek bijący z obrazu ma taką siłę rażenie, że nawet w przypadku usunięcia
jedynego atrybutu sugerującego śmierć dziecka, czyli małej trumienki,
wiedzielibyśmy, patrząc na twarze rodziców, że wydarzyła się jakaś tragedia,
nie jest to zwykły odpoczynek po dniu ciężkiej pracy. Oczywiście możemy przyjąć, że zastosowana
kolorystyka ma wyłącznie cel formalny, połączenia impresjonizmu z ludową
tematyką, ale znając ambicje Gierymskiego, chodziło tu przede wszystkim o coś
bardziej ambitnego. Bez posiłkowania się kolorystyką, rekwizytami, chciał
pokazać ból, stratę i cierpienie klimatem obrazu. Ten obraz, jest w pewnym
sensie wizytówka i podsumowaniem jego życia, maluje go sześć lat przed śmiercią. Zaskakującym jest to, że ten fenomenalny
obraz, arcydzieło polskiego malarstwa, nie jest dołączony do wystawy stałej w
Galerii Malarstwa Polskiego. Na co dzień schowany jest w muzealnym magazynie,
były dwa wyjątki, obraz został wypożyczony do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu,
gdzie był eksponowany przez półtora roku i krótko pokazany w Muzeum
Narodowym w Warszawie. Wielka szkoda, że na co dzień zamknięty jest w magazynie
muzealnym.
Zapraszam do wysłuchania podcastu na temat twórczości Aleksandra Gierymskiego:
Komentarze
Prześlij komentarz