Przejdź do głównej zawartości

Czy Leon Wyczółkowski był inteligentny?


Nie będę ukrywał tego, że Leon Wyczółkowski należy do moich ulubionych malarzy okresu Młodej Polski. W kontekście tych preferencji pytanie, o to czy artysta był inteligentny wydaje się być pytaniem nieeleganckim. Już w samym pytaniu kryje się pewne przypuszczenie, że wielki malarz Młodej Polski mógł nie być bystry. Skąd zatem takie przypuszczenie i czy jest ono uzasadnione? W czasach dzisiejszych, by odpowiedzieć na pytanie o to, czy profesor Akademii był inteligentny, wystarczyłoby ocenić poziom jego publikacji naukowych, należy jednak pamiętać, że w czasach, kiedy Wyczółkowski był profesorem Akademii, na szczęście, nie zmuszano artystycznej kadry naukowej do publikacji, konferencji, recenzji dorobku innych, wymagano od grona profesorskiego pracującego na uczelniach artystycznych wyłącznie biegłości techniczno-warsztatowej. 

Leon Wyczółkowski, Autoportret w chińskiej szacie męskiej półoficjalnej longpao, 1911, pastel. papier, Muzeum Narodowe w Warszawie, fot. Piotr Ligier

W tej sytuacji, by dowiedzieć się czegokolwiek o artyście skazani jesteśmy wyłącznie na jego prace, bądź wspomnienia tych, którzy pracowali wspólnie z Wyczółkowskim. Czytając tego rodzaju wspomnienia wyłania się postać artysty jako kogoś mało elokwentnego i zamkniętego w sobie. Z tego też powodu w środowisku współczesnych mu artystów Wyczółkowski postrzegany był bardziej jako słuchacz niż mówca. Biograf Wyczółkowskiego, Adam Kleczkowski, pisał wprost: „Nie miał daru słów. Nie chciał odsłaniać swej duszy. Był w bardzo znacznym stopniu skrytym”. Do tego opisu dołącza się Adam Chmielowski, który wspominał swego przyjaciela malarza jako samotnika zamkniętego w sobie, zamyślonego i skrytego. 

Leon Wyczółkowski, Autoportret, 1926, węgiel, tusz, karton,, Muzeum w Bielsku-Białej — Zamek książąt Sułkowskich.

Ciekawą charakterystykę Wyczółkowskiego daje nam też Jan Skotnicki: „Wyczół był to typ ascety, mnicha pracowitego, którego eremem była pracownia. Od rana do nocy, a często i w nocy, robił przy sztalugach jakieś eksperymenty i poszukiwania. Kiedy pracował, stawał się młodzieńcem pełnym zapału i energii”. Zaś z opisów Juliana Fałata, możemy się dowiedzieć, że malarz Jan Stanisławski, gdy przegrywał w karty potrafił rzucić nimi w twarz Wyczółkowskiego krzycząc: z durniami nie gram! Analizując te wspomnienia możemy przyjąć pochopną hipotezą o tym, że Wyczółkowski nie był inteligentny? W tym miejscu należy spytać, czy trzeba być inteligentnym, by malować takie obrazy jak Wyczółkowski? I tu odpowiedź jest akurat prosta: tak, trzeba być inteligentnym.

Leon Wyczółkowski, Wnętrze lasu, 1922, litografia, papier (w tonie niebieskim), tektura, Muzeum Narodowe w Warszawie, © Copyright by Muzeum Narodowe w Warszawie.

By odpowiedzieć precyzyjnie na to pytanie należy w pierwszej kolejności zastanowić się czym jest inteligencja. Najogólniej rzecz ujmując inteligencja definiowana jest jako zdolność uczenia się, analizowania, adaptacji do nowych warunków i wykorzystywania zdobytej wiedzy do rozwiązania nowych problemów. Jeżeli analiza danych płynących ze świata do naszej świadomości jest jednym z warunków naszej inteligencji należy zwrócić uwagę, że Wyczółkowski większość swej energii życiowej spożywał na próbach zamknięcia swych myśli i odczuć w sztuce. Innymi słowy: gdy inni o czymś opowiadali, Wyczółkowski starał się ukazać to w obrazach, rysunkach czy grafikach. Tym samym energię twórczą czerpał ze swego wnętrza, a nie ze środowiska i opinii innych. Jego intelekt wyszukiwał zdarzeń, które mogą stać się pożywką dla sztuki, wtedy jego zmysł obserwacji działał jak dobrze wyregulowany sonar. Widać to choćby w tematyce obrazów Wyczółkowskiego. Zwykła czynność kopania buraków, jest przez większość z nas traktowana pospolicie, jak wynoszenie śmieci czy obieranie ziemniaków na obiad. Jednak w wyobraźni Wyczółkowskiego jesienne prace w polu przeradzają się w słoneczny spektakl, w wydarzenie niezwykłe, świetliste i uduchowione, warte tego, by uwiecznić je w sztuce. 

Leon Wyczółkowski, Kopanie buraków, 1893, olej, płótno, Muzeum Narodowe w Krakowie, fot. Pracownia Fotograficzna Muzeum Narodowego w Krakowie.

Podobnie rzecz się ma z brodzącymi w szuwarach poławiaczami raków. Artysta, ukazując tę pospolitą czynność w obrazie, nadaje mu rangę czegoś wyjątkowego. W jednej z rozmów Wyczółkowskiego z Kleczkowskim malarz sam przyznaje: „Artyści u nas nie potrafią patrzeć na naturę; kilometry chodzą i nic nie widzą, a tymczasem na każdym kroku jest piękno”.

Leon Wyczółkowski, Rybacy, 1891, olej, płótno, Muzeum Narodowe w Warszawie, © Copyright by Maciuk Piotr/Muzeum Narodowe w Warszawie.

Niewątpliwie Wyczółkowski był introwertykiem, kiedy tylko mógł, unikał wielkich zgromadzeń, wolał raczej rozmowy w cztery oczy bądź w gronie dobrze znanych mu osób. Dzięki temu, w jego długim życiu, udało mu się zbudować głębokie relacje przyjaźni, jak choćby z Adamem Chmielowskim, Antonim Kurzawą czy Konstantym Laszczką. W tych osobistych kontaktach starał się budować relacje bardziej jakościowe, głębokie niż ilościowe. Jak sam przyznał, nie lubił tracić czasu na rzeczy nieistotne, nie lubił tzw. rozmów „o pogodzie”, trapiło go, jak sam mawiał: „[...] pracować w świecie, który ciągle gada”. Stephan Hawkins zwykł mówić, że osoby, które milczą, mają najgłośniejsze umysły. Tak było w przypadku Wyczółkowskiego, jego percepcja świata, przemyśleń i wyobrażeń była przekształcona w obrazy, tylko w języku plastyki czuł się doskonale i pewnie, tam się w pełni wypowiadał, prowadził dialog z otoczeniem, dotykał tajemnic, dziwił się, stawiał ważne pytania lub komentował otaczający go świat. W tym świetle należy szukać odpowiedzi na temat jego zdolności intelektualnych, wtedy zrozumiemy, że jego małomówność jest dysfunkcją, ile raczej wynikiem specyficznej postawy artystycznej. W jego obrazach i rysunkach widać określony sposób myślenia. Wystarczy spojrzeć na portret Józefa Chełmońskiego autorstwa Wyczółkowskiego, by dostrzec, że udało się artyście w brawurowy sposób wydobyć z twarzy Chełmońskiego głęboki smutek i melancholię, żal i tęsknotę. 

Leon Wyczółkowski, Portret Józefa Chełmońskiego, 1900, pastel, Muzeum Narodowe w Krakowie, fot. Jacek Świderski

Patrząc na ten portret widzimy, że wykracza on dalece poza zwykłą anegdotę czy opowiastkę wizualną. Wyczółkowski zwykły rysunek przekształca w głęboką i przemyślaną opowieść, wydobywa skrywaną tajemnicę, podaną na dodatek w wyjątkowo inteligentny sposób. Czy byłby w stanie ktoś o płytkiej umysłowości stworzyć tak wielkie dzieła?

Poniżej podcast na temat twórczości Leona Wyczółkowskiego:






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Skrzynia pełna skarbów. Kaplica Sansevero w Neapolu

Dzisiejszy odcinek będzie wyjątkowy, bo poświęcony nie konkretnemu artyście a miejscu. Swego czasu, kiedy pracowałem we Włoszech, zdarzało mi się bywać w Neapolu kilka razy w miesiącu. Nigdy jednak nie miałem na tyle czasu, by odwiedzić perłę miasta pod Wezuwiuszem, czyli kaplicę Sansevero, o której niejednokrotnie czytałem.  Antonio Corradini, Skromność, (detal), 1752, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Po kilkunastu latach, gdy wróciłem na kilka dni do Neapolu obiecałem sobie, że mogę nie zjeść pizzy, nie spacerować po słynnej Spaccanapoli, ale tajemniczą  i osobliwą kaplicę musze odwiedzić. Tak też się stało. Kaplica schowana w ciemnym zaułku pomiędzy obdrapanymi budynkami, suszącym się praniem absolutnie z zewnątrz nie zdradza tego, jaki kryje brylant.  Giuseppe Sanmartino, Cristo velato, 1753, Kaplica Sansevero w Neapolu, źródło: https://www.museosansevero.it Położona przy Via Francesco de Sanctis pod numerem 19-tym, na północny zachód od kościoła S

Wojna światów według Jakuba Różalskiego.

     Będąc kiedyś w Wiśle zobaczyłem ulotkę Muzeum Magicznego Realizmu. Jako, że Muzeum było niedaleko mojego zakwaterowania, postanowiłem zobaczyć miejsce, które reklamowało się jako jedyne tego typu muzeum w Europie. W odnowionej willi polskiego naukowca Juliana Ochorowicza trafiłem na obrazy Jakuba Różalskiego, które opowiadały alternatywną wersję wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.  Jakub Różalski,  1920 - Guest from the west, źródło: https://jrozalski.com/ Bardzo mi się podobały te obrazy, miały   mocno ilustracyjny charakter, może nieco komiksowy, ale w tym najlepszym wydaniu. Dla mnie obrazy spełniały wszystkie kryteria sztuki, która może się podobać: za każdym z obrazów stał fenomenalny pomysł, na dodatek w mistrzowski sposób udało się artyście wydobyć z wyobraźni fantazmaty i przenieść je w kompozycje. Te obrazy mnie zaskoczyły, bo widać w nich było wpływ malarstwa Młodej Polski, pejzaże jak z miniatur Stanisławskiego, nieco skrótowe, lecz doskonale oddające klimat wiejski

Alfons i jego kobiety. Rzecz o twórczości Alfonsa Muchy.

Bywa i tak w historii, że te same rzeczy odkrywane są co jakiś czas. Na przykład idea   demokracji wynaleziona przez starożytnych Greków w ateńskiej polis, jako ustrój państwa, została zarzucona w historii na wiele wieków i ponownie odkryta w czasach nowożytnych. Podobnie było z wynalazkiem papieru, który został wynaleziony w Chinach przez kancelistę na dworze cesarza He Di z dynastii Han, około 105 r. n.e i ponownie odkryty w Europie po niemal 1000 lat. W pewnym sensie podobnie jest z twórczością Alfonsa Muchy. Ten genialny ilustrator, grafik, malarz i rzeźbiarz był sławą Paryża, Wiednia, Pragi na początku XX wieku. Jednak z czasem jego blask słabł, został pokryty kurzem zapomnienia i pewnie odszedłby w niepamięć, gdyby nie pewne wydarzenie. Alfons Mucha, Fate, 1920, olej na płótnie, 51,5 x 53,5 cm, Muzeum Alfonsa Muchy w Pradze, źródło: http://masterpieceart.net/alphonse-mucha  Na początku 1963 roku największe muzeum sztuki i rzemiosła artystycznego w Londynie czyli Muzeum Wiktorii i